sobota, 6 grudnia 2014

- twenty -


Nawet jeśli specjalnie to wymyśliły, nie miał koleżankom tego za złe. Bardziej obawiał się reakcji Melanii na powtórną wizytę. Weźmie czapkę, a przy okazji zobaczy ją ponownie. Brunet nie wiedział, na jak długo wspomnienia z dzisiaj będą musiały mu wystarczyć.

- To znów ja, ale Asia zostawiła… - zaczął po wejściu i uprzednim zapukaniu.

Dziewczyna najwidoczniej urządziła sobie spacer po sali, bo na jego widok przestraszyła się lekko i zbyt gwałtownie odwróciła. Kilka kroków i Serb już był przy niej na środku pomieszczenia. Złapał ją mocno, zapobiegając upadkowi, zapewne bolesnemu.

- Dziękuję – mruknęła niepewnie.
- Przestraszyłem cię, wybacz mi – powiedział, przypatrując się szatynce z troską.
- Nic nie szkodzi. W końcu sam zapanowałeś nad sytuacją – uśmiechnęła się kącikiem ust.
- Nie chcę, żeby coś ci się stało z mojej winy. - Ostrożnie pogładził ją po plecach. Ciągle trzymał Polkę tak, jakby mogła w każdej chwili upaść.
- Ale przecież…
- Ten wypadek. Czułem się odpowiedzialny, gdy się dowiedziałem.
- Aleks, to zupełnie nie twoja wina - odparła.
- W każdym razie, nie biegaj po nocach, ok.? A już na pewno nie sama – zastrzegł brunet.
- Dobrze, tato – odważyła się na żart.
- Nie jestem taki stary, ale skoro tak, to przytul się do tatusia.

Automatycznie znalazła się w jego rozchylonych ramionach. Od ich poprzedniej pozycji i tak niedużo do tego brakowało. Aleksandar obejmował ją szczelnie z nieukrywaną radością i ulgą na sercu. Tego mu brakowało w ich relacjach. Bliskości przewodniczki.

- Nie zostawiaj mnie, co? – szepnął w jej włosy, które chwilę później gładził.
- Szczerze? Chyba nie umiałabym – odpowiedziała Polka.

Atanasijević uśmiechnął się szeroko na te słowa. Wiedział,  że oboje darzyli się dużą sympatią. Kompletnie nie miał ochoty opuszczać Melanii, ale w samochodzie czekały na niego dziewczyny i niedługo wypędziłby go personel.

- Widziałaś gdzieś tą czapkę? – zagadnął.

Dziarskim krokiem wrócił do pojazdu, oddając nakrycie głowy właścicielce.

- Dzięki, dziewczynki – rzucił zadowolony.
- Jakieś szczegóły? – dopytywały zaciekawione.
- Leżała na stoliku.
- Co?! Melania?
- Czapka – siatkarz roześmiał się w głos.
- Debil. Chyba możesz coś nam powiedzieć, a nie tylko suszyć zęby. – Stałecka trąciła go w ramię.
-Bez agresji. Sytuacja załagodzona, no i namówcie ją na najbliższy mecz – odpowiedział brunet.
- Ja już widzę to łagodzenie. Niech ci będzie – zażartowała Urszula.
- Ej!
_ _ _


- Chyba ma pani adoratora - oznajmiła pielęgniarka, wchodząc do mnie popołudniu.
- Czemu pani tak mówi? – spytała z uśmiechem.
-  Bo kurier to przyniósł niedawno na pani nazwisko.

Po chwili przyniosła średniej wielkości karton i bukiet niebieskich gladioli. Kompletnie mnie zszokowało. Wciągnęłam nosem zapach kwiatów, zbliżając je do twarzy. Ktoś trafił w mój gust.

- To ten wysoki chłopak? Jakiś zagraniczny sportowiec, co? – dopytywała.
- Nie wiem od kogo to – zaśmiałam się. Pani mów o Aleksandarze. Jest siatkarzem z Serbii i gra w klubie  w Bełchatowie – wyjaśniłam kobiecie.
- To pani takie znajomości ma, ładnie, ładnie. Na pewno to od niego. Zakochał się w Polce i przepadł na amen. – Pielęgniarka pokiwała głową i wyszła.

Zaciekawiona, zaczęłam rozpakowywać karton. W środku owoce mieszały się razem ze słodyczami. Pomarańcze, banany, czekolada, batoniki. Po wyjęciu większości, zauważyłam kopertę i płaską paczuszkę. Aż się wzruszyłam na widok meczowej koszulki Skry z podpisami, oczywiście opatrzonej czternastką. Pachniała nowością, nie Aleksem.

„Kochana Mely, oto efekt wizyty troskliwego faceta w sklepie. Może zdążysz zjeść przed wyjściem ;) Pewnie większości ci nie wolno, zostaw sobie na później :) Dorzuciłem również twój nowy strój meczowy. Mam nadzieję, że się zobaczymy niebawem. Miłego dnia i zdrowia życzę, Atan :)”

Tak rozpromieniona to byłam może jedynie po jego wizycie, oczywiście tej powtórnej. Naprawdę, uwierzyłam, że jeszcze jakoś się ułoży i ta znajomość nie skończy się w sieci. Skoro Serb okazał do mnie taką cierpliwość i zrozumienie. Zbyt dobre wywarł na mnie wrażenie, abym mogła go porzucić i o nim zapomnieć.

„Dziękuję :) Dzień jest od razu piękniejszy ;)”

W odpowiedzi otrzymałam zdjęcie uśmiechniętej dwójki Serbów z uniesionymi kciukami do góry. Zapisałam plik, żeby mi się przypadkiem nie skasował. Z tego wszystkiego nie myślałam kompletnie o moich dolegliwościach. Zresztą i tak całość zmierzała do wypisu.

Rodzice obchodzili się ze mną jak z jajkiem albo jakbym powróciła do żywych po kilku latach. Granica między sympatyczną uprzejmością a upierdliwością była bardzo cienka, a oni uwielbiali ją przekraczać. Po tych cichych samotnych dniach w szpitalu czułam się tu wręcz osaczona. Znosiłam wszystko dzielnie, pozwalając mamie  mi gotować, sprzątać po mnie i przynosić większość rzeczy do łóżka.

Chłodne wieczory szybko przegnały mnie z przesiadywania na balkonie. Właśnie tam odbywałam telefoniczne rozmowy z Serbem, który na szczęście nie starał się prześcignąć moich rodziców.

- To kiedy w końcu moja przewodniczka mnie oprowadzi po Bełchatowie? – spytał któregoś razu.
- Hmm… Faktycznie, wypadałoby, żebyś mi nie marudził – droczyłam się.
- Słucham, czekam na jakieś propozycje.
- W sobotę po meczu? Czy nie będziesz miał siły? – zaproponowałam.
- Ooo, czyli się zjawisz. Nie śmiem odmówić. Może być także niedziela. W końcu w jeden dzień się nie wyrobimy – kombinował atakujący. Wyczuwałam, że się uśmiecha.
- Jakiś ty ambitny. Zobaczymy w trakcie – odparłam.
- Przygotuj sobie jakąś nagrodę dla grzecznego zwiedzającego, czy coś – zażartował chłopak.
- To nie wizyta w szpitalu i „grzeczny pacjent”. Nauka i dokształcenie nie bolą, Atanasijević.
- Taką małą, maciupeńką nagrodę, co? – nalegał, prawie skomląc do słuchawki.
- Lepiej pomyśl o graniu i meczach.
_ _ _


Asia leżała w łóżku i obmyślała plan jak najmniej problematycznego dostarczenia przyjaciółki do Bełchatowa. Przy tym natłoku myśli cudem napisała wypracowanie z języka polskiego. Wolała się wysilić i mieć spokojną noc. Wymieniała SMS z Melanią, gdy jej telefon rozbrzmiał inną melodią, przychodzącego połączenia.

- Słucham?
- Dobry wieczór – brunetka usłyszała niski męski głos.
- Dobry wieczór panu.
- Wiem, że brudzia nie piliśmy, ale już mnie nie postarzaj tytułami – odparł siatkarz.
- Dopisz sobie kolejkę do rachunku – zażartowała. Co się natchnęło na telefony, hmm?
- Bo przypomniał mi się ten nasz umówiony obiad – odpowiedział zadowolony z siebie szatyn.
- Żulisz, jakbyś kasy na jedzenie nie miał – prychnęła dziewczyna.
- Nie obrażaj się. Przecież jestem miły i proponuję ci spotkanie.
- Zauważyłam. Mam nadzieję, że nie zaplanowałeś sobie zaliczenia mnie, bo obejdziesz się smakiem – wypaliła prosto z mostu, wprawiając go w chwilowe osłupienie.
- Co? Ja nawet nie zdążyłem mieć snów erotycznych z tobą, a gdzie takie rzeczy. Wszystko po kolei kobieto.
-Nie rób z siebie świętoszka – mruknęła.
- Tym bardziej zalecam spotkanie, żebyś mogła się przekonać, jakie mam zamiary – przekonywał Bartosz, chcąc odsunąć wcześniejsze zarzuty.
- Seks w kiblu nie jest zły…
- Słyszałem! Tak mi zarzucasz, ale mniej bzdur wygadywała, jakby cię ktoś porządnie wy… - urwał nagle swoją ożywioną wypowiedź.
- Taaak? No co ty nie powiesz.
- Myślę, że w tym temacie to wszystko. Co u naszych niedoszłych jeszcze gołąbków? Aleks to prawie fruwa nad ziemią – Kurek zmienił temat.
- Ach, oni wpadają w skrajności. Mely przecież zrywała kontakt, a teraz to niedługo i pod prysznicem będą sobie urządzać video rozmowy.
- Aż tak? Chyba będę musiał podpowiedzieć Atanowi, żeby kierował starania na związek – główkował przyjmujący.
- Może sami wpadną na to, żeby się zejść?
- A potem zaczną swatać nas, cieszysz się? – roześmiał się, rozładowując atmosferę.
- Taaak, bardzo. Kurkowa wbrew woli – dołączyła do niego.
_ _ _


- Strój masz pierwsza klasa. Rozpieszcza cię ten Serb – zaśmiała się Joanna, przyglądają mi się przed wyjściem.
- Mówiłam ci, przysłał to do szpitala – tłumaczyłam.
- Daj, umaluję cię, żeby jeszcze bardziej się zakochał. – Usadziła mnie na krześle.

Sprytnie uniknęła mojego ciosu wymierzonego w nią. Potem jak gdyby nigdy nic rozgościła się w mojej kosmetyczce na dobre. Przekonała moją mamę, że nic mi nie będzie od tego wyjazdu, a nawet się poprawi. Asia pomogła mi zejść ze schodów i dostać się do samochodu. Cieszyłam się ogromnie na mecz na żywo po takiej przerwie.

Z przyjemnością zjawiłyśmy się na sali, chłonąc coraz bardziej meczową atmosferę. Dotarłyśmy wcześniej, więc siatkarze dopiero rozciągali się na parkiecie. Mimo wszystko, miałam ochotę przemknąć niezauważona. Jednak w trakcie wędrówki do sektora dopadła nas przyszła pani Bąkiewicz.

- Cześć. Dobrze was widzieć. – Zabrała się za ściskanie nas.

I wtedy się zaczęło. Michał zainteresował się towarzyszkami swojej ukochanej, a potem krzyknął do kolegi z zespołu. Aleksandar odwrócił się we wskazanym kierunku. To po moim przemknięciu. Uśmiechnął się szeroko i pomachał mi, a po chwili dołączył do niego Cupko.

- Jest i Romeo.
- Z giermkiem – oznajmiły rozbawione dziewczyny.

Przewróciłam tylko oczami, obserwując dalsze poczynania Bełchatowian. Minusem oglądania rozgrzewki przy bandach było zagrożenie życia przez fruwające zewsząd piłki.

- Siadamy gdzieś, zanim zginę? – spytałam.

Chwilę później, przed bombą lecącą w naszą stronę, uchronił nas Kurek, który sięgnął piłkę i odesłał w inny kąt boiska. Odwrócił się z zamiarem zapewne formalnych przeprosin, jednak gdy zobaczył nas, zrobił zaskoczoną minę.

- Cześć, dziewczyny. - Podał każdej z nas rękę, a ja czułam ciekawskie spojrzenia zjawiających się kibiców.
- Siema, Bartek. Życzymy powodzenia – odparła Ula.
- Dziękuję, bo nie wierzę w przesądy. Aleks was widział? – zapytał szatyn.
- Oczywiście. Nie spoglądałby tak maniakalnie w tę stronę bez powodu – stwierdziła Aśka, szczerząc się do mnie.
- Właśnie widzę. Dobra, pogadamy po meczu. Ładna bluzka – mrugnął do mojej przyjaciółki, po uprzednim zanurkowaniu wzrokiem w jej dekolcie. Nie mogłam się powstrzymać i roześmiała się w głos, widząc jej minę.
- To może lepiej faktycznie usiądźmy.

Akademicy z Olsztyna nie przywiozą z Bełchatowa ani punktu, ani nawet seta. Po skończonym meczu 3:0 dla gospodarzy miejscowi kibice wraz z nami byli w bardzo dobrych nastrojach. Bąku bardzo szybko znalazł się obok nas i w objęciach ukochanej. Nie sposób się nie uśmiechnąć na ich widok.

- Następny idzie – rzuciła Stałecka, zwracając moją uwagę na podążającego w naszą stronę atakującego.
- Cześć, Mely! - Niespodziewanie przytulił się do mnie szybko. Odwzajemniłam uścisk, przesuwając ręką po jego plecach.
- Mam nadzieję, że się nie brzydzisz – odparł, odsuwając się.
- Co ty – uśmiechnęłam się.
- Dziękuję, że przyszłaś. W mojej koszulce i w ogóle. – Potargał się po włosach. – Jak się czujesz ogółem?
- Jak najlepiej. Musicie zawsze wygrywać – powiedziałam.
- Postaramy się. To co robimy po meczu? – spytał z uroczym uśmiechem.
- Przepraszam bardzo, czy ja o czymś nie wiem? – wtrąciła się Joasia.
- No bo… - zaczęłam niepewnie.
- Chciałam wyjść na randkę i nic nikomu nie powiedzieć – parodiowała mnie. – Żartuję, tylko uważaj na nią. Musi jakoś wrócić do domu.
- Ja ją odwiozę – zaoferował brunet. – Nie masz co protestować - zwrócił się do mnie, ledwo otworzyłam usta.
- To może zdjęcie? – krzyknął Bąkiewicz w naszą stronę.

Atanasijević przyciągnął mnie do siebie przed obiektywem. Chcąc nie chcąc, musiałam go objąć i wykrzywić wargi w uśmiechu. Kolejna bliskość tego dnia, kolejny raz wdychanie jego zapachu, kolejny raz jego ręka na mojej tali. Podniosłam głowę, żeby spojrzeć na niego. Coraz bardziej lubiłam być roztapiana przez dwie czekoladowe tęczówki.

- No, zdjęcie roku – stwierdził przyjmujący z zadowoloną miną.
- To wy się rozciągajcie, fotografujcie, umyjcie, a my sobie zrobimy dalszą część sesji – stwierdziła Ulka.
- Super, bo chciałam zdjęcie z przystojnym środkowym z Olsztyna – odparłam ucieszona, a młodszy brunet zrobił dużo oczy. – Coś nie tak?
_ _ _


Przyjmujący z ulgą przyjmował każdy dzień bez znaku życia od Dominiki. Ze spokojem trenował, grał i korzystał z przyjemności. Dostrzegł wiele innych kobiet, które chętnie wskoczyłyby na miejsce poprzedniczki. Na meczach płeć piękna zjawiała się w sporych ilościach i niejednokrotnie świadomie eksponowała swoje wdzięki. Czasem z przyjemnością wypatrywał widoków miłych dla oka, ale częściej po meczu, by się nie dekoncentrować.

W spotkaniu dawał z siebie wszystko, nie tylko po to, żeby zaimponować nowej znajomej. Żałował, że nie potrafił trzymać instynktu faceta na wodzy i na „dzień dobry” zaglądał jej w dekolt. Pokręcił głową, uśmiechając się samemu do siebie. Jeszcze kilka minut rozciągał nogi, by wstać i wywołać salwę okrzyków wśród kibiców.

Przy podpisywaniu kolejnych kartek, dostrzegł kątem oka znajome licealistki. Właśnie skupiały się na zawodnikach z przeciwnej drużyny, którzy chętnie pozowali do zdjęć. Szatyn też musiał uśmiechać się do aparatu. Wymienił kilka słów, pożartował i próbował się ulotnić do wyjścia.

- A panie do mnie nie przyjdą? – zaczepił po drodze.
- O, hej Bartek. Gratulacje. Nie chciało nam się do ciebie przepychać – odparła Melania.
- To dawaj, chodźcie na korytarz – poprowadził je w mniej tłoczne miejsce.

Kilka błysków flesza i powstały bardzo ładne pamiątkowe zdjęcia z bełchatowskim przyjmującym. Wspólną pogawędkę przerwało im pojawienie się Serba.

- O, widzę, że już się spotkaliście. Mely, dosłownie 15 minut i jestem z powrotem. Może gdzieś usiądziesz, co? – Zerknął troskliwie na dziewczynę. – A właśnie, Bartek, może umiliłbyś czas swoim towarzystwem Joasi? Porywam jej przyjaciółkę i bardzo nieładnie zostawiać ją samą – nadawał jak  szalony.
- Oddychaj – zaśmiała się szatynka. – Nie martw się, poczekam.

- A ty poczekaj na mnie - Polak wycelował dwa palce w stronę brunetki, a potem na swoje oczy.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _



Hejo :) Cieszę się, że znów mogę was uraczyć odcinkiem, a jeszcze bardziej się cieszę, że właśnie takim :) Można powiedzieć: i stało się :)
Doczekaliśmy wspólnie tego momentu, a mam jeszcze trochę w zanadrzu ^^
Ile rozdziałów planuję, sama nie wiem. Stuknęła dwudziestka. Na pewno nie zrobię z tego opery mydlanej.

Coś jeszcze chciałam napisać, ale wyleciało mi z głowy. Dziękuję serdecznie za wszystkie komentarze i odwiedziny, jestem wdzięczna :) Jak najbardziej odzywajcie się, piszcie, chętnie z wami pokonwersuję ;)
Wrzuciłam kilka nowych-starych odcinków na Miłość w kapeluszu ;)

Do usłyszenia! Wesołych Mikołajek!

sobota, 22 listopada 2014

- nineteen -



Na czas Pucharu Świata wszystkie ligi wstrzymały rozgrywki, a skoro tylko reprezentanci wracali do swoich krajów z powrotem, kluby szykowały się do walk o mistrzowskie tytuły. Wśród nich i polska Plusliga.
Brunet wiercił się na swoim miejscu w samolocie. Tyle się wydarzyło podczas jego nieobecności. Tak jak wylatywał w konflikcie z Mely, tak też wracał. Z tym, że chodziło o coś zupełnie innego. Nie potrafił zbyt jasno się wysławiać, co do swojej strefy emocjonalnej. Wbrew temu, co myślała o nim teraz Polka, liczył się z jej zdaniem i doceniał wszystko, co robiła. Dla niego.
Bartosz odrobinę wcześniej zjawił się w kraju, a już zdążył zdobyć dla kolegi informację, iż Melania dalej przebywa w szpitalu, a dziewczyna Michała wybiera się do niej z wizytą. Czy to była szansa atakującego na trafienie do jego przewodniczki?
Bez wahania oddałby nawet dla niej krew, jeśli byłoby trzeba. Aleksandar miał nadzieję, że ona jest już bliżej wyzdrowienia. Nie chował w sobie ani gniewu, ani innej urazy. Wracał do Bełchatowa po prostu z sercem na dłoni. Spokój zapewni mu dopiero zobaczenie na własne oczy całej i zdrowej szatynki.
- Cześć, Michał. Miałbym sprawę – zaczął telefoniczną rozmowę.
- Hej, nie ma cię kto odebrać? – zaśmiał się brunet.
- Co? Nie, nie. Cupko już na mnie czeka. Nie o to chodzi.
- Czyli jednak dzwonisz w tej drugiej sprawie - usłyszał wesoły głos kolegi.
- Jakiej drugiej, Bąku? Ja chciałem tylko... - Atanasijević chciał przejść do sedna sprawy.
- Zabrać się na przejażdżkę z Ulą?
- Co? Ale jak? Skąd? – Serb wyrzucał z siebie monosylaby.
- Proste. Kurek już ci tę podróż załatwił – wyjaśnił Bąkiewicz. – Tylko, mamy się rozumieć, ręce przy sobie, Młody.
- Oczywiście. Misiek, nie podejrzewaj mnie o takie rzeczy.
- Wybacz, odruch automatyczny. Mam nadzieję, że wszystko załatwisz, jak należy – kontynuował bełchatowianin.
- Uwierz, gorzej na pewno nie będzie. To do zobaczenia.
Zaśmiał się cicho na myśl o planującym wszystko Bartoszu. Chłopak bardzo zaangażował się w pomoc kumplowi z boiska. Aleksandar miał nadzieję, że kiedyś zdoła się odwdzięczyć inaczej niż procentowymi trunkami.

_ _ _

Nigdy tak bardzo nie marzyłam o powrocie do swojego łóżka. Chyba mało kogo pasjonowało spędzanie długich dni w szpitalu. Zdecydowanie gorzej bym narzekała, gdyby ominęła mnie końcówka turnieju. Oni naprawdę nie chcieliby znosić obrażonej pacjentki jak ja. Nie wiem, czy ktokolwiek by wtedy ze mną wytrzymał. A tak, potrafiłam wykrzesać z siebie trochę emocji.
Pobyt w szpitalu aż tak mi doskwierał, aż zaczęłam się uczyć z książek i nadrabiać zaległości. Może i chodziłam trochę jak staruszka, ale musiałam się poruszać w jakikolwiek sposób. Stojaczek na kroplówkę sprawował się całkiem nieźle w roli oparcia.
Wysiliłam się na staranniejszą poranną toaletę, skoro dziewczyny miały mnie odwiedzić. I tak byłam zdania, że odstraszam z kilometra wyglądem, ale same się do mnie pchały. Ostatnio nasunął mi się wniosek, iż towarzystwo dobrze mi zrobi i odpędzi wszystkie smętne i ponure myśli.
- Dzień dobry. Widzę, że pani dzisiaj już na nogach – przywitał mnie lekarz na porannym obchodzie.
- Tak wyszło, dzień dobry.
- Jak samopoczucie?
- Szału nie ma, ale chyba lepiej – odparłam z uśmiechem.
- To dobrze. Na szczęście na jakiś czas musi sobie pani odpuścić te nocne eskapady, a osobiście doradzałbym ich zaniechać całkowicie. – Spojrzał surowo na mnie.
- Skoro pan tak mówi.
- Tak, bo niewiele pani brakuje do anemii – ostrzegł.
- Anemii? Przecież ja jestem gruba – zdumiałam się.
- Pani Melanio – pokręcił głową z dezaprobatą. – Przeforsowała pani swój organizm. Nie można tak długo ciągnąć.
- Ale.. – zaczęłam.
- Jest pani mądrą, inteligentną dziewczyną. Proszę w każdej dziedzinie życia korzystać ze zdrowego rozsądku – wygłosił na odchodne.
Do popołudnia obracałam w dłoniach telefon. Spis ostatnich połączeń zawierał prawie same te nieodebrane od atakującego. Konia z rzędem temu, kto pomógłby mi wytłumaczyć, czemu ani razu nie wcisnęłam zielonej słuchawki. Już tak bardzo nie ściskało mnie w środku na wspomnienie ostatniej rozmowy. Po cichu liczyłam, że on znajdzie tu sobie wkrótce kogoś i zejdę na dalszy plan. Przyznam, nie marzyłam o czymś takim, ale to naprawdę byłoby niezłe rozwiązanie.
Zerknęłam na godzinę na wyświetlaczu. Zbliżała się pora odwiedzin Aśki. Miałam nadzieję, że przez to wszystko nie skomplikowała sobie sytuacji w szkole. Zajmowanie się mną to przecież nie priorytet. Cały czas była dla mnie dużym wsparciem. Oparłam głowę na poduszce i przymknęłam powieki. Uznałam, że miałam chwilę na małą drzemkę.
_ _ _

Brunet poznał godzinę temu kolejną uroczą Polkę. Partnerka jego kolegi bez problemów zajęła jego głowę swobodną rozmową, ostrożnie wkraczając w tematy związane z Melanią. Urszula o nic nie wypytywała. Chciała tylko zorientować się w sytuacji. On z kolei zapewniał, że nie zamierza psuć im planów. Był gotów czekać w samochodzie podczas babskiego spotkania.
- Nie będę cię poganiać. Najpierw wejdziesz ty i spróbujesz odkręcić to wszystko. – Uśmiechnęła się do niego dziewczyna.
Atmosfera zgęstniała, gdy w pojeździe zjawiła się panna Stałecka. Atanasijević lekko się spiął, nie wiedząc, jakie podejście ma ona do jego osoby. Po przywitaniu się zapanowała chwilowa cisza. W dodatku  Serb odkrył u młodszej brunetki zaskoczenie na twarzy. Czyżby ona nic nie wiedziała? A to ci Kurek.
- Przepraszam, ale wprosiłem się na ten wyjazd. – Zerknął na tylne siedzenie.
- Ja… Nie spodziewałam się. Jedziesz tam z nami? – spytała.
- Tak. Ona nigdy nie chciała i dalej nie będzie chcieć się spotkać, dlatego to ja muszę doprowadzić do spotkania. Nie będę nalegał, jeśli mnie wyprosi. Po prostu za dużo się zdarzyło, żeby rozmawiać o tym przez telefon – wyjaśnił siatkarz.
- Z tym się zgodzę – przytaknęła Asia. – Mel biegała, żeby się zmienić, schudnąć. Może nigdy nie powiedziała tego wprost, ale...
- Kompletnie nie mogę tego pojąć. Nic nie mówiła - wtrącił poruszony chłopak.
- To było dla ciebie - mruknęła, kończąc wypowiedź.
- Dla mnie? Przecież ja nie kazałem się jej zmieniać. Nic mi w niej nie przeszkadza.
- Uważała, że taka ci się nie spodoba i cóż. Chciała być ładna, żebyś zwrócił na nią uwagę. To po tym waszym nieudanym spotkaniu jej odbiło – tłumaczyła przyjaciółka.
- Przepraszam, ja niczego nie zrobiłem specjalnie. Nawet nie pomyślałem o wyglądzie. Sądziłem, że będzie się do mnie uśmiechać, a nie ukrywać, ot co.
- Nie mogę was osądzać w tych przygodach, bo ciebie prawie nie znam, ale z kolei Mela lubi się umartwiać i pogarszać sytuację – westchnęła pasażerka ze smutnym uśmiechem.
- Powinnaś mnie nie lubić bo skrzywdziłem twoją przyjaciółkę.
- Albo ona siebie. Chyba więcej pożytku byłoby z tego, gdybyś przemówił jej do rozumu. Wygląd, uczucia, te sprawy – stwierdziła Joanna.
- To szykuj przemowę, bo już jesteśmy – wtrąciła Ulka.
- Dziękuję.
Spojrzał na obie swoje towarzyszki z wdzięcznością i skierował się do wskazanej przez nie sali. Przyspieszyło mu tętno. W końcu ją zobaczy. Po kilku miesiącach znajomości z pewnymi przerwami. Oddychał głęboko, by zapanować nad emocjami. Żyła, dochodziła do siebie, na co ogromnie mu ulżyło.
Pchnął delikatnie drzwi, oddzielające go od jego przewodniczki. W pierwszej chwili zobaczył tylko wybrzuszenie na łóżku, by potem rozpoznać w nim śpiącą dziewczynę. Po braku reakcji z jej strony domyślił się, że spała. Chłonął ten obrazek, powoli dopasowując sylwetkę przed oczami do tej, którą miał w głowie. Jedna i ta sama Melania.
Poruszyła się przez sen, nieznacznie obracając się w stronę atakującego. Ten przysunął sobie taboret pod skraj łóżka. Usiadł, mając szatynkę na wyciągnięcie ręki. Była blada, mizerna i podłączona do kroplówki. Uleciała z niej cała pozytywna energia, którą zawsze odczuwał. Nie powstrzymał się przed pogłaskaniem dłoni Melanii. Ujął ją w swoje ręce i pochylając się, ostrożnie ucałował.
Gdy jego usta dotknęły jej skóry, chłopak poczuł nikły zapach cytrusowego płynu do kąpieli. Domyślił się, że dziewczyna nie tylko z zewnątrz była taka delikatna. Wciąż trzymał ją za rękę, nie wiedząc czemu i na co czekając. Na dłuższe rozmyślania nie pozwoliła mu para otwierających się niebieskich oczu, które zamrugały kilkakrotnie.
_ _ _

Nie pamiętałam, co mi się śniło, ale wszystko było jakieś dziwne, abstrakcyjne. Budząc się, liczyłam, iż nie przespałam dziewczyny. Może nie kontaktowałam jeszcze zbyt dobrze, ale wyczułam, że czyjś dotyk na mojej ręce to już nie jest sen. Otwarcie oczu wcale nie upewniło mnie w tym przekonaniu.
Znajomy brunet oblegający krzesełko, znajome loki okalające jego twarz. Znajome oczy, tym razem lekko przestraszone. Zapewne faktem mojej pobudki nim zdążył się odsunąć po… pocałunku? Zerknęłam na nasze dłonie. Serb wypisz wymaluj przy moim łóżku?
I co ja miałam zrobić? Czułam się kompletnie zaskoczona, a wszystkie pomysły na odezwanie się wydawały się głupie.
- Witaj, Mely – powiedział cicho.
- Cześć, Aleks – wychrypiałam.
Nie tak przewidywałam nasze pierwsze spotkanie. Ja w totalnej rozsypce na jego oczach. Ech…
- Jak się czujesz? – chłopak przerwał chwilowe milczenie.
- Lepiej. Jak tylko żebra choć trochę się zagoją, to mnie wypuszczą – odpowiedziałam.
- Nieźle cię pokiereszowało – dodał.
- Przyjechałeś z Asią i Ulą? Od nich się dowiedziałeś? – zadałam najbardziej dręczące mnie pytania.
- Tak, poniekąd. Przykro mi, że mnie nie powiadomiłaś. Być może sobie tego nie życzyłaś, więc tym bardziej przepraszam za pojawienie się – opowiadał brunet cichym, spokojnym i smutnym tonem.
- Nie umarłam i mi to nie grozi, więc nic takiego – rzuciłam niedbale, na co siatkarz zmierzył mnie karcącym spojrzeniem.
Nie potrafiłam zbyt długo patrzeć mu w oczy, w obawie przed rozklejeniem się. Krępowała mnie jego obecność, bo wyglądałam teraz jak kiepski strach na wróble.
- Widzę, że nie masz ochoty na moje towarzystwo, więc ja już pójdę. – Podniósł się ze swojego miejsca.
- Nie wyganiam cię – odparłam szybko.
- Po co mam cię męczyć. Przepraszam za to, że cię wtedy uraziłem. Musisz mi uwierzyć, że nie o to mi chodziło. Gdybyś chciała bilety albo coś podobnego, to daj znać.
Uśmiechnął się do mnie na pożegnanie tak, że aż ścisnęło mi serce. Wcale nie chciałam, żeby wychodził. Jak dla mnie mógł siedzieć cały dzień, głaskać moją dłoń i co tylko chciał. Pierwsze spotkanie potoczyło się zupełnie nie tak. Dlaczego nie mogłam go potraktować bardziej ludzko? Przyjechał tu specjalnie dla mnie, a ja…

- Mely? Wszystko w porządku? – do pomieszczenia zajrzała moja przyjaciółka.
- Tak, tak. Wejdźcie – zachęciłam przybyszki.
- Co wam tak szybko poszło?
- Bo nie poszło w ogóle - mruknęłam, odwracając twarz do okna.
Miałam ochotę się rozpłakać. Tak po prostu ze smutku i rozczarowania sobą. Tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że ja i faceci to złe połączenie.
- Ej, kochana – Asia nie ustępowała. – Możesz nam powiedzieć.
Wraz z Urszulą spoglądały na mnie z troską. Nie wątpiłam w ich dyskrecję. Wątpiłam w siebie.
- Nie ma nawet czego opowiadać. Chyba go spłoszyłam. Jestem beznadziejna w tych sprawach i w ogóle – jęknęłam, tarmosząc kołdrę.
- Wyglądał bardziej na smutnego – wtrąciła druga brunetka.
- Faktycznie nadaję się tylko przez telefon – podsumowałam.
- Nie gniewaj się na nas. Jak coś, to wszystko Kurek organizował – zrobiły miny zbitego psa.
- Spokojnie. Ktoś mu musiał coś powiedzieć – uśmiechnęłam się znacząco do Joanny. – Nie jestem taka okropna.
- Czyli mam rozumieć, że widzimy się na meczach? – spytała Ula.
- My jak najbardziej chętnie. Tylko nie wiem, czy Mely da radę się wykurować szybko.
- Dam radę wszystko! Pojedziemy samochodem, to praktycznie tylko na halę będę musiała dotrzeć. Nie mogę cały czas leżeć w łóżku, helo. Poza tym chłopcy z Olsztyna też są fajni – rzuciłam zadowolona.
- Niech to tylko Skra usłyszy.
_ _ _

Mając na uwadze czekającego na nie chłopaka, nie rozsiadywały się na zbyt długo. Dziewczynom udało się poprawić trochę humor Ziemborowskiej. Na następne wspólne spotkanie liczyły już poza murami szpitala. Może w innym miejscu również szatynce i brunetowi lepiej by poszło dogadywanie się.
Gdy już cała trójka wsiadła do samochodu, Asia zaczęła grzebać po kieszeniach.
- Coś się stało?
- Chyba zgubiłam czapkę – jęknęła zrezygnowana.
- A nie zostawiłaś jej u Melanii? – spytała towarzyszka.
- Może… Przepraszam za zamieszanie. Szybko to załatwię.
- Aleks, poszedłbyś po zgubę? - Ulka mrugnęła ukradkiem do koleżanki, zagadując atakującego.
- Pewnie. Zaraz wracam – odpowiedział bez wahania.

- Zaczekamy.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _


Cześć :)
Czyż nie czekałyście na to spotkanie? Oto ono.
Czekam na wasze wrażenia, a co nieco możecie dojrzeć w zakładce "Niebawem" tuż pod notką ;)

Jeden przeniesiony odcinek na "Miłość w kapeluszu".

A tak w ogóle to oczywiście nowe historie kołują w mojej głowie. Będziecie chętne na coś nowego? :)

Trzymajcie się :*

piątek, 31 października 2014

- eighteen -


Najgorsze, co mógł zrobić, to znów pozbawić się kontaktu z Melanią. Tylko on był tak zdolny! Żałośnie patrzył na milczący telefon. Do Polki nie docierały SMS-y, telefon chyba wyłączyła, brak możliwości kontaktu. Denerwował się tą sytuacją, bo przecież chciał wyjaśnić, naprawić, przeprosić.

Na szczęście na boisku wszystko w ich drużynie grało i rozpoczęli grudzień wygraną 3:1 nad Egiptem. Może nie byli idealnym zespołem, ale dało się z nich coś wycisnąć. Zasługiwali na awans z pewnością, tak jak mówiła szatynka, o której Serb miał słabość.

Cierpliwie zniósł wizytę u fizjoterapeuty. Pozwolił się wymasować i „naprawić”. Potem bawił się telefonem na przemian z przeglądaniem Internetu i zerkaniem na telewizor. Prawie spadł z łóżka, gdy usłyszał sygnał przychodzącej wiadomości. Jeszcze większy szok wywarła na nim treść i nadawca.
_ _ _

Bardzo możliwe, iż odrobinę odleciałam w tamtej chwili, bo lada moment i znajdowałam się gdzieś zupełnie indziej. Byłoby bardzo, ale to bardzo miło, gdyby ktoś mi cokolwiek wyjaśnił, naprawdę. Spróbowałam się wyprostować na łóżku, ale jakoś nie bardzo mi to wyszło.

- To nie twoje łoże małżeńskie z domu, więc bez szalonych manewrów – usłyszałam głos rodzicielki.
- Co ja tu robię? – spytałam, mrużąc oczy przed jasnym światłem.
- Leżysz. Cieszę się, że się obudziłaś. – Ucałowała moje czoło – Jak się czujesz? Boli cię coś?
- Eee… Wszystko? – mruknęłam bez przekonania.

Na tą chwilę byłam ogromnie zdezorientowana. Niewiele mogłam sobie przypomnieć. Nie potrafiłam połączyć ze sobą pewnych faktów.

- Poczekaj, zawołam kogoś – odparła mama, wychodząc z pomieszczenia.

 Niedługo potem zjawiła się w towarzystwie lekarza w białym kitlu.

- Dzień dobry, jak się pani czuje? – spytał uprzejmie.
- Niezbyt dobrze. Coś mi jest?
- Jeszcze wczoraj zrobiliśmy pani USG klatki piersiowej i tomografię głowy. Stwierdziliśmy dwa złamane żebra i wstrząśnienie mózgu.

Z niedowierzaniem wysłuchiwałam diagnozy. Skąd to wszystko u mnie?

- Ale ja tylko biegałam… - zaczęłam.
- I potrącił panią samochód – skończył za mnie mężczyzna. – Dobrze, że tylko tak to się skończyło a nie gorzej. Odradzałbym słuchawki na drogach uczęszczanych przez samochody.

Potarłam twarz dłońmi, próbując to wszystko połączyć. Możliwe, że nie zauważyłam auta? Biedny kierowca, wpakowałam mu się na maskę. Znowu tworzyłam same kłopoty.

- Długo mam tu zostać?
- Doradzałbym jeszcze kilka dni. Do Mikołajek co najmniej – odpowiedział doktor.
- Będę mogła obejrzeć mecze? – spytałam, spoglądając na telewizor.
Mężczyzna spojrzał pytająco na moją mamę.
- Córka ogląda siatkówkę. Odbywa się Puchar Świata, a raczej już kończy – wytłumaczyła.
- Aaa. Niestety nie mamy tu zbyt wielu kanałów. – Rozłożył bezradnie ręce.
- No trudno. – Uśmiechnęłam się krzywo. – Dziękuję.

Już myślałam, że ominą mnie najważniejsze mecze, ale chyba za szybko się poddałam. Mamę odesłałam do domu, żeby nie marnowała przy mnie całego dnia. Odbyłam też rozmowę telefoniczną z tatą, który bardzo się zmartwił moim wypadkiem. Musiałam go uspokoić, że jeszcze nie umieram i go trochę pomęczę na tym świecie.

Wracając do siatkówki. Koło południa zafundował sobie drzemkę, odnalazłszy w końcu dogodną pozycję. Wszystko przerwało ciche pukanie, czyli nie personel.

- Proszę.
- Cześć. – Nieśmiało wyglądająca zza drzwi czarna czupryna momentalnie przyprawiła mnie o uśmiech.
- Co ty tu robisz? – spytałam.
- Jak to? Nie ma cię w domu, w szkole,  a twoja mama serwuje mi takie rewelacje. Dziewczyno, tak się przestraszyłam! - Przylgnęła do mnie lekko, obejmując rękami za szyję. – Naprawdę, przestraszyłaś mnie. Mówiłam, że to bieganie, to zły pomysł. Chciałaś się wykończyć? Mam nadzieję, że nie zrobiłaś tego specjalnie.
- Co ty, czysty wypadek, Asia… - Spojrzałam na nią smutno.
- Już dobrze, przepraszam. Po prostu nic nie wiedziałam, a wyobraźnia działa – tłumaczyła.
- Kochana jesteś. A ty nie w szkole albo na meczu?
- Co ty, skończyliśmy wcześniej, więc pozwoliłam sobie… - Zaczęła grzebać w torbie, by wyciągnąć z niej swojego laptopa.
- Targałaś tu to?
- Nie bój się. Obejrzymy wszystko razem. – Uśmiechnęła się, uruchamiając sprzęt i szukając transmisji.
- Jesteś niemożliwa. Myślałam, że tu będę leżeć plackiem. – Pokręciłam głową.
- A gdzie tam. Kibicujemy, bo przyda ci się trochę emocji. Strasznie blada jesteś – wytknęła mi.
- Zdaje ci się. To przez ten szpital. – Machnęłam ręką.


Hmmm… Wypadałoby ograć Włochów w odwecie za Serbię albo coś. Oni mieli zdecydowanie mniejszą szansę na awans niż my, bo ja już wyczuwałam podium. Jeśli wygrana pozbawi kogoś kwalifikacji, to czemu mamy odpuszczać? My też chcieliśmy tam jechać.

Po dwóch setach nie mogłam patrzeć na przeciwnika. Kto im pozwolił nas tak ogrywać? Chyba jednak nikt. Nasi zawodnicy w końcu odpalili swoją grę i przypomnieli kolegom z południa maksymę o nie wygrywaniu przy 2:0.

Tak bardzo się cieszyłam z tego obrotu spraw. Podnieśli się, potrafili postawić swoje warunki i wygrać. Cała batalia została okraszona małą utarczką Kubiak-Travica pod siatką. Nikt z postronnych nie wiedział, o co chodzi, ale sami zainteresowani na pewno. Obawiałam się jakichś rękoczynów lub innych potyczek, ale wszystko zostało opanowane. Oczywiście w obronie każdego rzucili się na pomoc koledzy, więc mogło się to różnie skończyć.

- Ja nie mogę, jeszcze punkt do pewnego awansu! Rozumiesz? Czyż oni nie są fantastyczni? – Szturchnęła mnie Stałecka.
- Oczywiście, ze są. Mam nadzieję, że się gdzieś w szatniach nie pobiją z Włochami. – Uśmiechnęłam się.
- Nie na darmo Kurek taki nabity – zażartowała.
- Co tam u niego?
- A nic nowego nie wiem. Dopiero coś mogę mu napisać ewentualnie – odpowiedziała dziewczyna.
- Pogratuluj mu koniecznie.
- A ty pogratulowałaś Aleksowi? Wygrał z Egiptem – spytała zaczepnie.
- Nie, bo nawet nie wiedziałam co i jak. Od razu uprzedzę inne pytanie. O szpitalu też mu nie powiedziałam, bo to mu niepotrzebne – powiedziałam wszystko, co zapewne chciała wiedzieć.
- Mel, przecież jesteście jak przyjaciele, więc się informuje o takich rzeczach – westchnęła.
- A proszę cię, nie musi się już tak o mnie zamartwiać, phi. Więc doradzam ci nie kombinować niczego, bo to i tak bez sensu. Niech sobie skończy turniej.

_ _ _


Milczeć w takich sytuacjach nie potrafiła nigdy. Domyślała się, że Aleksandar na pewno telefonował do jej przyjaciółki. Zachowanie jak u obrażonego przedszkolaka coraz bardziej przypominało reakcje Melanii. Nerwowo dreptał po swoim pokoju z telefonem w ręce.

„Gratulacje dla całej drużyny! Byliście fantastyczni. Misiek cały?”
„Dziękujemy bardzo :) Same ciężkie mecze teraz, ale jesteśmy tak blisko… Cały i zdrowy :)”
„Trzymamy kciuki dalej :) Inaczej niż dobrze, nie może być :) Odzywał się do ciebie Aleks?”
„Fantastyczny doping to fantastyczne wyniki ;) Trochę go uspakajałem z grą i Melanią. Czemu pytasz?”
„Takie gadki to na wywiady zostaw :p Nie chciałam, żeby się przejmował, ale ona teraz jest w szpitalu.”
„Wymyślę coś nowego :) Co się stało? On nie wie?”
„A jak sądzisz? Oczywiście, że nie -.- „
„Co za ludzie. I my ich musimy ratować :p”
„Z pożytkiem dla wszystkich ;-)”
„Zamawiam ciebie na partnerkę na ich wesele :-D”
„Słoneczko w Japonii przygrzało?”
„Lepszego partnera nie znajdziesz ;-)”

Ze strony przyjmującego zawsze mogła liczyć na poprawę humoru. Obojętnie o czym by nie pisali, wszystko kończyło się w żartobliwym tonie. Przynajmniej Bartosz nie zamulał przed meczami i nie zjadały go nerwy.

Joasia tłumaczyła sobie, że taki facet zawsze ma dużo znajomych, koleżanek i na pewno każdą traktuje równie uprzejmie. Po prostu potrafił, jeśli tylko mu zależało, zjednywać sobie ludzi. Domyśliła się, że z każdym powrotem jego do domu zapanowywało rodzinne święto. Gdyby nie miał młodszego brata, to kompletnie by go wszyscy rozpieszczali, a tak to część rodzinnej troskliwości zgarniał Kuba.

Kolejne dni zorganizowała tak, by odwiedzać Melanię w okolicach godzin meczowych. Cieszyła się, że chociaż w taki sposób mogła przysłużyć się przyjaciółce. Stałecka martwiła się jej stanem zarówno fizycznym i psychicznym. Może nie byłoby tego całego wypadku, gdyby szatynka nie ubzdurała sobie konieczności schudnięcia. W ćwiczeniu nie ma nic złego, ale trzeba zachować rozwagę i, jak się okazało, ostrożność.

_ _ _


„Przysięgnij, że się nie zdenerwujesz i skończysz Puchar w takiej świetnej formie jak teraz. Piszę to do ciebie w tajemnicy na razie. Melania trafiła do szpitala i dlatego się nie odzywa.”

Ale jak to Bartek się dowiedział, a on nie? Pewnie od tej koleżanki. Mimo wszystko, nie zasłużył na krótkiego SMS od Polki? Oczywiście, że się martwił o jej zdrowie. Chyba utrzymywali na tyle dobrą znajomość , by miał prawo wiedzieć, co się z dziewczyną dzieje.

„Nic mi nie napisała… Jest przytomna? Jak poważne to jest?”

A co jeśli była w śpiączce? Przecież Kurek nie napisał, czemu ona tam leży. Coraz bardziej podnosiło się mu ciśnienie. Bruneta przerażała jego własna niewiedza. Obiecał sobie, że jeśli wszystko pójdzie w porządku, to koniecznie ją odwiedzi. Obojętnie gdzie, w domu czy w szpitalu.

Zależało mu na niej? A nawet jeśli, to nie mogli mu zabronić niczego odnośnie Melanii. Sami mu ją podsunęli do pomocy. Gdyby Polka okazała się niemiła, dziwna, natarczywa albo wykazywałaby inne negatywne cechy, nie zżyłby się z nią aż tak. Może nadawali na podobnych falach, skoro czuł się przy szatynce swobodnie. „Przy” znaczyło w jego przypadku dziewczynę po drugiej stronie telefonu lub komputera.

„Samochód potrącił ją podczas biegania. Nie ma poważnych obrażeń, niedługo ją wypuszczą. Obiecaj, że nie będę żałował, że ci dałem znać.”
„Co ty, Bartek. Jestem bardzo, ale to bardzo wdzięczny. Będę jeszcze potrzebował w tej sprawie twojej pomocy :)”
„Bylebyśmy nie oberwali od dziewczyn ;)”

Jeszcze kilka razy próbował dodzwonić się do Melanii, ale bezskutecznie. Bardzo nie lubił być ignorowany. Zwłaszcza znienacka. Skoro tej sprawy nie rozwiąże już na wyjeździe, to należało się przygotować na działanie w Polsce. Westchnął głęboko kilka razy, układając w głowie misterny plan. W końcu rzeczy najlepiej załatwia się twarzą w twarz.

_ _ _


Wcale się nie dziwiłam szalonej radości moich rodaków na parkiecie w Tokio. Wygrali dwa pierwsze sety z Brazylią. Wygrali awans! Polecimy do Londynu! Jedynym minusem tej sytuacji był chyba brak koncentracji na dalszą część meczu. Kanarki doprowadziły do tie-breaka, a my straciliśmy szansę na przysłowiowe dobicie ostatniego gwoździa do ich trumny.

Również piątego seta doczekaliśmy się w ostatnim starciu polskich siatkarzy na japońskiej ziemi. Już oficjalnie był to pojedynek o pierwsze miejsce, o zwycięstwo w Pucharze Świata. Niestety i tym razem to po naszej stronie znalazła się „2”. Celem było podium i to zostało wywalczone.

Euforia moja i Joanny zwabiała nieraz do sali dyżurujące pielęgniarki. Jak można być cicho w takich chwilach? Każdy, kto kibicuje całym sercem, zrozumie te emocje. Nie przeszkadzał mi nawet lekki ból w klatce piersiowej. Moje pokiereszowane wnętrzności dawały o sobie znać w różnych momentach.

Panowie masakrowali wręczane im pamp erki, ciesząc się do kamer i siebie nawzajem. Marcin, El capitano, został dodatkowo najlepiej blokującym całego turnieju. Dzień pełen radości.

Serbowie wygrali swoje ostatnie spotkania z Chinami i USA, ostatecznie plasując się na 8 pozycji. Mimo wszystko byłam zdania, że i tak nie zabraknie ich na Igrzyskach Olimpijskich. Stałecka zafundowała mi rundę po zdjęciach meczowych Aleksandara. Nie poskutkowało mrożenie jej wzrokiem.

- Napisałabyś mu coś miłego, to nie – prychnęła.
- Żeby mi odpisał, że go wcale nie rozumiem? Dzięki. – Zamknęłam kartę przeglądarki z jego podobizną.
- Przesadzasz. Jakoś nigdy wcześniej ci tego nie wytknął.
- Może mu się coś odmieniło? Nie zamierzam słuchać podejrzanych wyjaśnień – odparłam.
- Już raz z nim zrywałaś kontakt. Na pewno powtórki z rozrywki mu się nie spodoba.  – Spojrzała na mnie surowo brunetka. – Z innej beczki, to Ulka chce cię odwiedzić.
- Ta od Bąkiewicza? Masz z nią kontakt? – zdumiałam się na takie rewelacje.
- Tak się jakoś dogadałyśmy  w sieci. Będziemy miały z kim siedzieć na meczach – mrugnęła.
- Wydawała się bardzo sympatyczna. Możesz ją przyprowadzić, jak chce oglądać chorego ludzia w szpitalu. – Uśmiechnęłam się nieznacznie.
- Chyba, że wcześniej to ciebie stąd wypuszczą, niż my się wybierzemy – stwierdziła Asia w zamyśleniu.
- To mi chyba nie grozi. Mówili, że do końca tygodnia, a potem i tak leżakowanie w domu. – Przewróciłam oczami.
- Zapewnię ci atrakcje. Będziemy razem nadrabiać twoje zaległości. – Wyszczerzyła się do mnie.

- Niech okażą wyrozumiałość choremu człowiekowi.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _


Here we go again ;)

Rozkręca się, nieprawdaż? :) Postaram się zbyt długo nie trzymać w niepewności.
Nie krzyczcie na autorkę, bo nikomu głowa nie odpadła :P

Mała informacja. Reaktywuję "Miłość w kapeluszu". Pomału wrzucę tam, co już kiedyś powstało, a potem zajmę się dokończeniem tej historii ;) Cieszycie się?

Zajrzyjcie trochę niżej pod notkę, mała niespodzianka xD

Też was uwielbiam!

niedziela, 19 października 2014

- seventeen -

                Gdy reprezentacja toczyła bój z Irańczykami, ja pisałam próbną maturę z języka. I tak, trochę nie mogłam się skupić. Po prostu żałowałam, że nie mogłam mieć normalnych zajęć, które bym sobie odpuściła i została w domu, by ich dopingować.
                Całe napięcie prysło wraz z ogłoszeniem jednego z kolegów, że przegraliśmy z Iranem 2:3. Jęknęłam cicho  pod nosem. Na szczęście nauczyciele pilnujący nie robili afery, choć musieli się domyślać o korzystaniu z telefonu. Nie dowierzałam, ale nikt by w takiej sprawie nie kłamał.
Zmartwiłam się strasznie tą sytuacją. Na szczęście zdołałam wydukać na kartce parę słów od siebie. Potem myślami złączyłam się z siatkarzami. Dalej wierzyłam w tą ekipę i jedna porażka ie mogła tego zmienić. Zapewne bili się z różnymi myślami, ale pokładałam nadzieję w zdrowym rozsądku sztabu i ich.
Wszystko wyjaśniło się kolejnego dnia. Obawiałam się meczu z gospodarzami, ale siatkarze zachowali spokojne głowy i wygrali go 3:1. Pod górkę mieli Serbowie. Niczym nie przypominali Mistrzów Europy sprzed kilku miesięcy. Wygrali 5-setowy pojedynek z Japonią, by następny z Kubą przegrać do 1.
Aleksowi przemawiałam do rozumu, jak mogłam, ale przecież ja jedna nic nie zmienię od razu. Awans na Igrzyska uciekał im coraz bardziej. Turnieje kwalifikacyjne dawały jeszcze szansę, ale były dodatkowym wysiłkiem w napiętym sezonie. Z jednej strony trzymałam kciuki za Polskę i radowało mi się serce na widok gry rodaków, a z drugiej… Nie chciałam oglądać smutnej miny Aleksa po przegranych. I tego głosu…
Dotąd grali w tych samych miastach  co Polacy, ale potem Serbowie pojechali do Hammamatsu, a my do Fukuoki. Z tymi nazwami to małe ćwiczenie na dykcję. Tym razem kolejny trzymeczowy cykl składał się ze spotkań z Chinami, USA i Egiptem. Niby nie najtrudniejszy, ale w tym turnieju nie takie rzeczy się działy. Uwidaczniały się wszystkie słabości każdej drużyny, obnażając ewentualne słabe przygotowanie. A biało-czerwoni co? Zgarnęli 9 punktów i ruszyli dalej. Nie posiadałam się z radości. Z tak licznymi zdobyczami punktowymi dotarliśmy do prawdziwej śmietanki turnieju. W Tokio bowiem czekali na nas Włosi, Brazylijczycy i Rosjanie.
Tego zestawu uraczyła wcześniej drużyna bałkańska. Niestety przegrali z Włochami i Rosją, ale… Właśnie. Przeciwko Brazylii obudził się w nich duch zwycięstwa. Wywalczyli dzielnie 3 punkty. Może  i wszyscy przekreślili ich w kolejce po podium, ale oni nie zamierzali się poddawać i dać ogrywać. Nawet jeśli turniej im nie wyszedł, chcieli skończyć na najwyższym możliwym miejscu.
- Przecież pojedziecie na te Igrzyska, Aleks. Jak nie z PŚ to z innego turnieju – tłumaczyłam mu.
- Łatwo ci mówić – mruknął.
- Och, skoro doszliśmy do momentu, w którym uznajesz, że się nie znam, to chyba mogę skończyć tą rozmowę.
- Mely, to nie tak!
- A jak? Niepotrzebnie tracisz czas na rozmowy ze mną – odparłam chłodno.
- Ja tego tak nie widzę. Przecież obje je lubimy – brunet próbował mnie przekonać.
- Lubiłam. Nie lubię być tak traktowana, jakbym nic nie znaczyła i nic nie zrobiła – otwarcie wyraziłam swoje myśli.
- Doskonale wiesz, że tak nie jest.
- Skąd mam wiedzieć? Nie jestem jasnowidzką, a ty wygadujesz różne rzeczy – lekko podniosłam głos.
Byłam naprawdę zdenerwowana, zasmucona i zrozpaczona na raz. Zabolały mnie, niby nic nie znaczące, słowa. Ściskało mnie wewnątrz klatki piersiowej, jak w okolicznościach każdego większego smutku w moim życiu. Czułam zbierające się w kącikach oczu łzy.
- Nie denerwuj się, proszę. Nie chciałem cię urazić – powiedział cicho.
- Trudno. Mogę się już nie wypowiadać na ten temat. Zadzwoń, jak będziesz potrzebował porady odnośnie Bełchatowa. Powodzenia – wysiliłam się na obojętny ton i zakończyłam rozmowę.

_ _ _

Zdecydowanie lepsze nastroje zapanowały w kadrze po pokonaniu kanarkowej ekipy. W końcu wiele drużyn poległo w starciu z nimi, a oni dali radę ugrać trzy punkty. Wszystko byłoby super, gdyby nie zasępiona mina Aleksandara.
- Co jest młody? Ty sobie pograłeś, my wygraliśmy – zagaił Milkovic.
- Co ty, nie narzekam na to – uśmiechnął się nikle brunet.
- Ja myślę. Musisz się szykować na przejęcie roli – starszy atakujący mrugnął znacząco.
- Ivan… Ja chyba się jeszcze nie nadaję – mruknął.
- Nie gadaj bzdur. Każdy jest do zastąpienia. To dowiem się, o co chodzi ponuraku?
- A tam, sam muszę to rozwiązać – Atanasijevic próbował wybrnąć z tematu.
- Dziewczyna, tak? – odgadł szybko srebrnowłosy.
- Znaczy nie moja… Cudza też nie. Ta z Polski – plątał się w zeznaniach.
- Coś kojarzę. I co z nią nie tak?
- Uraziłem ją niechcący, a ona uznała, że jej nie doceniam i w ogóle kompletna kicha wyszła.
- Nigdy bym nie pomyślał, że będziemy rozmawiać o takich rzeczach – zaśmiał się Ivan. – Kobiety różnią się od siebie i nie sprzedam ci jakiegoś gotowego przepisu.
- Wiem. Wcale tego nie oczekiwałem. Ona tak szybko wszystko bierze do siebie, a ja muszę walczyć ze stereotypem faceta świni – odparł brunet, załamując ręce.
- A tak w ogóle, to kim dla ciebie jest? – zapytał kapitan.
- Nie widzieliśmy się ani razu, bo się bała. Przy jedynej okazji uciekła, więc sam nie wiem. Mogłaby stać się kimś ważnym, tak sądzę.
- To już twoja decyzja. Życzę powodzenia – poklepał młodego kolegę po ramieniu na odchodne.

_ _ _

Tamtego wieczora nie potrafiła wytrzymać od nadmiaru emocji. Pół nocy przepłakała, wciskając twarz w poduszkę. W końcu przewróciła ją na drugą stronę, by nie leżeć na mokrej poszewce. Może i nie miała powodu, może wybuchła niepotrzebnie. Stało się. Nie potrafiła trzymać uczuć na wodzy, a Aleksandar był osobą, od której takie słowa zabolały najbardziej. Tak się starała, walczyła sama z sobą. Ze złości zmasakrowała pustą butelkę po wodzie.
Poranek wcale nie okazał się łatwiejszy. Kolejny dzień na zmianę miejscowości dla siatkarzy przysłużył się jej stanowi. Gdyby miała w tym stanie oglądać pojedynek, niewiele by z niego wiedziała.
Niechętnie założyła plecak na plecy i ruszyła z domu. Nawet nie siliła się na spojrzenie w lustro i doprowadzenie się do porządku. Wcześniej umyła twarz, zęby i to by było na tyle. Najwyżej będzie odstraszać od siebie ludzi, a to akurat na rękę.
Wszystkie nadzieje na samotność prysły dla Melanii wraz z przekroczeniem progu szkoły. W drzwiach wejściowych trafiła na Joannę, która wybałuszyła oczy na widok szatynki.
- Co ci się stało?
- Nic – mruknęła dziewczyna, powoli szurając nogami.
- Proszę się, teraz ty mnie nie olewaj.
- Znowu kicha z Aleksem – rzuciła krótko Ziemborowska.
- Nie smuć się, damy radę.
Brunetka przytuliła mocno przyjaciółkę, a ta lekko odwzajemniła uścisk. Widać potrzebowała odrobiny czułości i pocieszenia.
- Dziękuję.
- Nie masz za co, musimy potem pogadać i to wyjaśnimy. Jeśli będziesz chciała, napiszemy do Bartosza – proponowała Asia.
- Bez przesady. To nie warte takiego zachodu. Szkoda truć mu głowę – odparła Melania.
- A tam. Chętnie by pomógł. Przecież cię lubi.
- Jak ty go dobrze znasz, hmm? – zmierzyła towarzyszkę uważnym spojrzeniem.
- Przecież to było widać. Poza tym, zawsze o ciebie pyta – dodała Stałecka.
- Zawsze?
- Jak się zdarzy, że piszemy do siebie – mruknęła pod nosem.
- Rozumiem – wyszczerzyła się niebieskooka. – Często wam się zdarza?
- Bez przesady. Szkoda pieniędzy – Aśka wytknęła język.
- Aha, aha. Nadrobicie w kraju albo w Internecie.
- Czy my nie miałyśmy rozmawiać o tobie?
- Oj tam, szczegół.
Dzwonek rozbrzmiewający w całej szkole rozegnał tłum uczniów do klas. W tym i dziewczyny, wbiegające po schodach na piętro.

_ _ _

Szatyn ciężko oddychał, podpierając ręce na kolanach. Wieczorny trening miał utrzymać ich formę, sprawność i kondycję. Jak nigdy marzył o wakacjach pod palmą, jednak za bardzo kochał wysiłek i sport.
„Kryzys u naszych dzióbków. Co u ciebie?”
Dzięki kontaktowi z Joasią poczuł się młodszy, jakiś taki pełniejszy energii i życia. Wyrwała go ze zgrzybiałego samopoczucia. Nie martwił się już o wszystko na zapas. Chłopak w kwiecie wieku. Cały świat stał otworem i na pewno się wszystko jakoś ułoży.
„Co u nich? Ja będę odpoczywał i szykował siły na najważniejsze mecze”
„Pokłócili się. Mamy zakaz interweniowania xD A to leż na dupie i śpij ;)”
„Może jak się zejdą, to lepiej im pójdzie? ;) No leżę, może mi nie zbrzydnie :P”
„Wtedy to dopiero się zacznie :D A to ma co brzydnąć w ogóle?”
„Zobaczymy :)  Łooo! Ta zniewaga krwi wymaga!”
„Już się tak, Kurek, nie bulwersuj, bo ci zmarszczki się nowe zrobią :D”
„Ja nie mam żadnych zmarszczek! Jak wrócę do Bełchatowa to fundujesz mi obiad :P”
„Chyba ty mi, jeśli już ;)”
„Ooo, czyli zgadzasz się na spotkanie? :D Super, jesteśmy umówieni”
„Szybka piłka?”
„Lubię szybkie ;)”
„Hahaha chyba łatwe”
„Mówimy o piłkach, oczywiście?”
„Taaak ;)”
Puknął się w czoło, gdy od dłuższej chwili cieszył się do telefonu, jakby był niespełna umysłu. Wyczuwał te wszystkie podteksty, żarciki, aluzje. Podobało mu się to. W końcu koleżanka kolegi koleżanki też może okazać się kimś sympatycznym, a nie podrzucaną pod nos dziewczyną z musu.
- Piter?
- Co? – mruknął blondyn spod kołdry.
- A ja się łapię jeszcze na liceum? – spytał przyjmujący.
- Co? Ty? Stary baran? Przecież skończyłeś już jakieś, no nie?
- Nie w tym sensie. Dziewczyny z liceum – przewrócił oczami.
- Aaa. Proszę cię, dziewczynki z podstawówki chcą, żebyś został ich mężem – zaśmiał się Nowakowski. – Więc liceum to już starszy przedział.
- Hahaha bardzo śmieszne, naprawdę. Żeby na ciebie się nie przerzuciły – burknął szatyn.
- Ja tam ci doradzam najlepiej jakąś pełnoletnią i tyle, żeby cię za kratki nie wsadzili – żartował dalej środkowy.
- Też mi Cichy Pit, phi!

_ _ _

Nowa melancholijna lista piosenek zgrana na odtwarzacz MP3. Wprost idealna do mojego nastroju w ostatnim czasie. Przy niej postanowiłam biegać. Dopóki chodników nie skuł lód, chciałam korzystać i katować siebie znienawidzonym zajęciem.
Na zewnątrz dopiero zaczynało zmierzchać. O tej godzinie mogłam biec prawie na pamięć. Przymknęłam powieki, by rozbudzić wyobraźnię samymi dźwiękami muzyki. Nie myślałam o spoconym ciele i zmęczonych mięśniach, tylko odpływałam z kolejnymi nutami. Odważyłam się nawet nucić pod nosem, biegnąc ścieżką oświetloną przez latarnię, która dobijała się przez przymknięte powieki.

Wszystko byłoby do końca ładnie i pięknie, gdybym nie wpadła na coś twardego, a raczej to coś na mnie i nie upadła boleśnie na ziemię. Słuchawki wyleciały z moich uszu. Słyszałam kilka zmartwionych głosów.


______________________________________________


Jak coś dodać, to z przytupem :D Dobra, ja się jaram akcją, a wy pewnie chcecie mnie zabić lub uszkodzić. Przepraszam :(
Tak to wymyśliłam dawno temu, a że pomysł nie był najgłupszy, to realizuję ;)

Teraz ogólne słowo na niedzielę. Zastanawiałam się dużo razy, czy to pisać, ale jednak mam prawo.
Rzadko dodaję, fakt. Jednak powinnyście wiedzieć, że to nie jest brak szacunku dla czytelników, no way. Bardzo mnie podbudowuje wasza obecność. Jednak poza blogiem istnieje realny świat, w którym nie zawsze rzeczy dzieją się po naszej myśli.
W moim przypadku zdarzyły się straszne rzeczy, których nikomu nie życzę. Gdy rozpada się rodzina, ostatnią rzeczą, o jakiej się myśli, to własna twórczość. Jeśli nawet już sobie przypomniałam, to czułam, że nie wyduszę z siebie więcej żadnego słowa, że będę musiała to skończyć.
Gdyby nie wsparcie moich cudownych dziewczyn, nie byłoby mnie tu. Zwątpiłam w sens moich historii, ale jednak serce upomniało się o to, co kocha.

Nikogo nie zmuszam do czytania moich opowiadań, ani do codziennego zaglądania. Gdy coś dodaję, powiadamiam zainteresowanych. Od czegoś też jest lista czytelnicza na bloggerze. Jeśli coś wam nie odpowiada, to zawsze można opuścić stronę.

Każdy zainteresowany ma wstęp do świata moich opowiadań :) Szanujcie cudze emocje.

czwartek, 28 sierpnia 2014

- sixteen -

„No, no. Zaczynacie z grubej rury. Wyrazy uznania. Przez Ciebie Melania musi pocieszać Aleksa. :P”
Czytając początek wiadomości już chciał ją kasować. Dopiero ostatnie zdanie powstrzymało go przed tym. Automatycznie sądził, iż po dwóch wygranych odezwie się do niego była partnerka. Przyjmujący nie był pewien, czy ona faktycznie uważa się za „byłą”.
                Porzucając nieprzyjemne myśli, skupił się na nieznanym numerze nadawcy SMS. Czy ktokolwiek prócz wtajemniczonych mógł coś takiego napisać? Na myśl przychodziła mu tylko jedna osoba.
„Czy mam przyjemność z posiadaczką mojego numeru, która nie odezwała się od kilku tygodni?”
„A co? Liczyłeś, że napiszę na drugi dzień? Nie miałam o czym.”
„Bingo. Mogłaś napisać jak bosko wyglądałem albo, że śniłaś o mnie całą noc. Możliwości jest wiele. ;)”
„Nie chciałam Cię okłamywać tak od razu. :D”
„Mądrala. Nie powinnaś się uczyć czasem?”
„Właśnie siedzę na historii, proszę pana.”
„I piszesz SMSy? Niegrzeczna.”
„Włącz sobie kanał erotyczny na dobranoc, bo Ci chyba napięcie seksualne mózg uciska. :P”
„Nie byłaś taka bezpośrednia w galerii. U mnie wszystko w porządku.”
„Zyskuję przy dalszym poznaniu. Żebyś Pita nie molestował.”
„Zauważyłem. Nie, ja lubię arbuzy i brzoskwinkę…”
„Udam, że mi się nie kojarzy, dobranoc. :)”
„Dobranoc, baranki na noc. ;)”
Stałecka dotknęła swoich policzków, gdyż miała przedziwne przeczucie, że zdobi je intensywna czerwień. Wymieniane wiadomości wyglądały na swobodne, ale ją aż rozsadzało z emocji. Najgorsza rzecz – jak powiedzieć o tym Melanii? Przecież wyjdzie na jakąś erotomankę. Kurek nie lepszy.
                Pozwoliła sobie pomarzyć o kolejnym spotkaniu, ale doskonale wiedziała, że daleka droga do tego. Może dałby się poznać z innej trony, nie tej zboczonej. Do rumieńców dołączył szeroki uśmiech. To była najciekawsza lekcja historii w jej licealnej karierze. Aż zdziwiłaby się, gdyby to uszło uwadze jej przyjaciółki. Ta jednak postanowiła odłożyć spytki na długą przerwę.
- Atanasijević chce gadać – rzuciła cicho szatynka na korytarzu.
- To nad czym się zastanawiasz? Masz 20 minut na romans, leć rozmawiać – ponagliła ją.

_ _ _

- Tak?
Kilka sekund zajęło jej podjęcie decyzji o wybraniu zielonej słuchawki.
- Cześć Mely.
Ciepły głos po drugiej stronie momentalnie przywołał uśmiech na twarz szatynki.
- Cześć Aleks. – odpowiedziała.
- Jak miło Cię usłyszeć. Na pewno w niczym nie przeszkadzam? – dopytywał Serb.
- Akurat mam dłuższą przerwę między lekcjami w szkole. Ty chyba powinieneś być w łóżku?
- I jestem, ale na razie jakoś nie po drodze mi ze snem. Powiedz mi, co się działo z Tobą? – spoważniał.
- Przecież żyję – dziewczyna zaśmiała się nerwowo.
- Tak, ale… Krótko się znamy, ale możesz mi powiedzieć o wszystkim. Nikomu nic nie powiem.
- Wierzę i dziękuję, ale to trochę skomplikowane. Z resztą, po co się przejmować bzdurami. Lepiej opowiadaj jak się czujesz w Japonii.
No bo niby co miała mu powiedzieć? Sama nie potrafiła tego wszystkiego ubrać w słowa.
- I przez bzdury chciałaś zerwać ze mną kontakt? Wszyscy starają się przywyknąć do klimatu i strefy czasowej. Poza tym rozpoczął się maraton meczowy.
- Aleks, to wszystko dziwnie się potoczyło. Z mojej winy, ale postaram się zmienić. – odparła po chwili namysłu. – Skoro już starcie z nami przeszliście to teraz życzę samych wygranych.
- Dziękuję bardzo. Rzuć czasem na nas okiem, jeśli będziesz miała czas. I jak dla mnie wcale nie musisz się zmieniać, bo przecież Cię polubiłem od początku. – przyznał Atanasijević.
- Nie bajeruj już tak. Z wielką chęcią Was obejrzę. Przez Ciebie mam jeszcze większy sentyment do Serbii, bo już nie tylko Marko lubię. – rozbawiony ton Ziemborowskiej wzbudzał zainteresowanie przechodzących uczniów, zwłaszcza rozmowa e obcym języku.
- Ja to potrafię zwabić młode dziewczyny przed telewizor, ach…
- Widzę, że już masz sny na jawie. – rzuciła z udawanym powątpiewaniem.
- Jeszcze przyjdziesz po autograf albo zdjęcie!
- Ściągnę z Ciebie koszulkę i sobie pójdę, phi!
- Chcesz mnie rozebrać? No, no, no, nie podejrzewałem Cię – wymruczał.
- Nie odszukuj się w tym podtekstów, bo ich nie było.
- To ja czekam na nasze jakieś sam na sam. – cieszył się atakujący.
- Zapewnię sobie chyba obstawę.
Do klasy wróciła wraz z dzwonkiem i prawie natychmiast otrzymała podejrzliwe spojrzenie od brunetki. Spotkanie po szkole wydawało się konieczne. Obie miały sobie coś do opowiedzenia.
- Jak było?
Tuż po opuszczeniu budynku Aśka szturchnęła przyjaciółkę w bok.
- No… normalnie – odpowiedziała – Sprawiał wrażenie zmartwionego.
- A dziwisz mu się? Chciałaś go zostawić na lodzie i jakby sobie biedaczek w kraju poradził?
- Teraz to już ma w kraju kolegów. Poza tym, mnóstwo osób zna angielski. – tłumaczyła się szatynka.
- I co jeszcze? Weź się ogarnij, Mel.
- A mogę spytać z kim romansowałaś na historii?
- Zmieniasz temat! – wykrzyknęła Joanna oburzona.
- Na również ważny. No słucham. – spojrzała wyczekująco na Ziemborowską.
- To głupie… Napisałam do Bartka.
- Jakiego Bartka? Masz nowego adoratora?
Melania nie zrozumiała od razu i nie skojarzyła właściciela imienia.
- Bartka Kurka - mruknęła cicho ta druga.
- Co?! Ale jak to?
Niebieskooka mrugała oczami, uparcie wpatrując się w przyjaciółkę. Brakowało kilku elementów w tej układance. Chyba, że coś przespała.
- Od kiedy macie do siebie numery?
- Tak jakoś wyszło… Po tej galerii… Nieważne. – Stałecka próbowała zrobić dobrą minę do gry.
- Nie ważne? Ok. Skoro tak mówisz. – odparła chłodno Melania.
- Nie obrażaj się, no!
Asia dreptała za nią, próbując dotrzymać kroku. Nie chciała, żeby tak zabrzmiały te słowa, ale przecież nie powie, że ma ich pilnować.
- Do jutra. Jeśli uznasz, że wspólna droga do szkoły nie jest już taka ważna to daj znać. - rzuciła szatynka i skręciła w swoją uliczkę.

_ _ _

Na szczęście Polacy utrzymali zwycięską passę i z Nagoi wyjechali z kompletem zwycięstw. W gorszej sytuacji znalazła się Serbia. Nikt nie spodziewał się, że ulegną Irańczykom w tie-breaku. Zastanawiałam się czy powinnam jakoś pocieszyć Aleksa. Nie wiedziałam jak się czuł i w jakim był humorze. Nie chciałam go dodatkowo rozdrażnić. Gdzieś pod ławką napisałam do niego SMS.
„ Nie poddawaj się, będzie lepiej. Wszystko przed Wami. :)”
                Byłam gotowa pomyśleć, że to nie był jednak najlepszy pomysł. Na każdej przerwie sprawdzałam telefon, czy aby nie mam żadnej nieodebranej wiadomości. W dodatku ciągle trzymało mnie zdenerwowanie na Aśkę i zamieniłam z nią niewiele słów. Myślałam, że mówimy sobie o wszystkim ważnym, przynajmniej ja się tego trzymałam.
                Niecierpliwie wyciągałam z kieszeni komórkę, czując chwilę wcześniej wibrację na udzie. Odetchnęłam z ulgą widząc nadawcę.
„Przepraszam, ale małe zamieszanie z przenosinami. Dziękuję za miłe słowa. :) Chyba awans olimpijski się trochę od nas oddalił, ale jeszcze dużo meczów.”
„Zdecydowanie. To dopiero początek. Dacie radę. ;) Możesz zawsze pisać, jeśli chcesz. Nie przejmuj się godziną. Od tego mnie masz. :)”
„Złota dziewczyna z Ciebie. A jak Ci idzie nauka?”
„Właśnie wymyślili sobie próbne matury, więc mecz do śniadania, a później się pocę nad zadaniami.”
„To współczuję, ale chyba żaden problem dla takiej zdolnej bestii jak Ty? ;)”
„Skąd takie wnioski?”
„Swoje wiem, więc teraz ja mogę trzymać kciuki za Ciebie. ;)”
„Dziękuję :) ale zostaw to sobie na maj, na prawdziwe egzaminy.”
„Do maja kupa czasu. Zdążę Ci się naprzykrzyć. :P”
„Zobaczymy, czy będziesz taki niegrzeczny. ;)”
Nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam pod swój dom. Chociaż na te kilkanaście minut odzyskałam dobry nastrój. Nigdy nie przepadałam za napiętą sytuacją z przyjaciółką. Automatycznie traciłam wtedy dobry humor.
                Obiad przeżuwałam dłużej niż zwykle, ale na szczęście mama nie ślęczała nade mną. Niedawno wciągnęła ją jakaś książka i przepytywanie miałam z głowy na kilka dni.
                Właśnie odrabiałam zadanie domowe z matematyki, gdy ktoś zapukał do mojego pokoju. Czyżby rodzicielka tak szybko skończyła lekturę?
- Proszę. – rzuciłam nie odrywając wzroku od notatnika z obliczeniami.
- Cześć. Twoja mama mnie wpuściła. Przeszkadzam?
Gwałtownie obróciłam się na obrotowym krześle słysząc głos brunetki.  Chwilę mierzyłam ją spojrzeniem.
- Nie, już kończyłam. Usiądź.
- Nie chcę Ci zajmować zbyt dużo czasu. Po prostu… Przepraszam, że Ci nie powiedziałam. Nie zamierzałam do niego pisać, ale chciałam im pogratulować i się złamałam. - tłumaczyła, przycupnąwszy na brzegu fotela.
- Rozumiem. Przecież to nic złego. Sama widzisz, że odpisał. – uśmiechnęłam się do niej delikatnie.
- Proszę Cię… On jest kompletnie zboczony, typowy facet. – jęknęła.
- A czego się spodziewałaś po kipiącej testosteronem kupie mięśni?
- Chociaż by udawał przez jakiś czas. – odparła – Ale… poza tym to było miło. W ogóle, to widziałaś jak grają? Masakra.
- Widziałam. Są fantastyczni! Jak tak dalej pójdzie to nikt im nie stanie na drodze. Tylko musi im starczyć sił. – podsumowałam.
- Od czegoś mają szeroki skład, hello. – Asia machnęła ręką. – Więc zgoda?
- Ale na co? – spytałam.
- No między nami i w ogóle. Naprawdę nie chciałam nic zatajać.
- Aaa. Tak, pewnie.
Gdy tylko to powiedziałam, przyjaciółka rzuciła się by mnie objąć. Trwałyśmy tak chwilę w szczelnym uścisku.
- Pierdolić facetów, bylebym Cię nie straciła. – wyznała cicho.
- Zgadzam się. – zaśmiałam się cicho.

_ _ _

- No, następny hotel. – rzucił Bartek, wkraczając na pokoje i rozglądając się po pomieszczeniu.
- Bylebym się nie musiał kurczyć na łóżku. – dodał Piotrek idący zaraz za nim.
- Chyba obędzie się bez tego.
Szatyn rozłożył się na łóżku. Stopy minimalnie wystawały poza materac.
- Damy radę – mrugnął do środkowego.
- Mam nadzieję, że nie będę musiał wysłuchiwać Twoich rozmów z divą.
- Mówiłem Ci, że zerwaliśmy. – fuknął Bartek.
- Zrywaliście z 50 razy. Prawie po każdym przegranym meczu. – Nowakowski spojrzał na kolegę z politowaniem.
- Coś Ci nie pasuje? Lepiej się zainteresuj swoją Olą!
- Bartek, wyluzuj.
                Przyjmujący dobrze wiedział, jakie zdanie mieli jego koledzy o Dominice. Rzadko który odważył się mu coś wytknąć prosto w oczy, ale wiele potrafił wyczuć i się domyślić.
                Przymknął powieki oddychając głęboko przez kilka minut. Słyszał rozpakowującego się blondyna. Sam też powinien to zrobić, żeby sprawnie funkcjonować przez te kilka dni. Jeszcze jutro mieli wolne, a potem czekały na nich dwa mecze. Każdy gracz, który choć raz wystąpił w tym turnieju, mógł powiedzieć jedno: mordęga. Najbardziej intensywne granie, jakie wielu z nich spotkało.  
- Przepraszam – mruknął szatyn. – Ale już więcej o niej nie gadajmy, bo nie ma o czym, ok?
- A to, to Ci mogę nawet przysiąc. – wyszczerzył się siatkarz.
                Po tak fantastycznej passie przyszedł niespodziewany kryzys. Wszyscy już ustawiali tabelę, liczyli szanse każdego z zespołów, obsadzali podium. Lawinę górnolotnych myśli o medalu dla Polski przerwało starcie z Iranem. W tym dniu zawodnicy walczyli z przeciwnikiem i z samymi sobą. Niby uratowali częściowo skórę doprowadzając do tie-breaka, ale ten niestety nie padł ich łupem.
Nie jeden, a dwa punkty trzeba było odjąć od puli tych do zdobycia. Teraz wiedzieli, jak się czuli Serbowie. Atmosfera przypominała tą, po pęknięciu balonika w rękach uradowanego parę sekund wcześniej dziecka. Jedno było pewne – zakaz poddawania się, zaraz rozpamiętywania.

Trener przechodził przez wszystko razem z nimi. Nigdy nie mieli poczucia zostawionych samym sobie. Puchar Świata jest długim turniejem i każdemu zespołowi zdarzają się wpadki. Anastasi ciągle w nich wierzył i wola walki nie zmalała w nim ani o odrobinę. Tego uczył swoich chłopaków i zamierzał wpoić im to na zawsze. Przegrana przypomniała im, że podnieść się po porażce też trzeba umieć, a wygrywając nie patrzeć na czubek swojego nosa. Wszystko zawsze pozostaje w ich rękach. Każdy mecz można przegrać lub wygrać.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 

Jak wasze wakacje? :) Wiem, dla niektórych to już koniec. Ja jeszcze mogę odpoczywać we wrześniu. Powodzenia dla wszystkich zrywających się od poniedziałku i studentów szykujących się na wyprowadzkę z domu ;)
Bardzo powoli kończą się zapasy odcinkowe. Z racji iż rozmyślam nad oddaniem się pisaniu, muszę zapytać, jak wam się podobają dotychczasowe odcinki? :) Może mam inaczej coś przedstawiać, opisywać? Może dłuższe? Czekam na opinie ;)
Pozdrawiam ;)