Gdy
reprezentacja toczyła bój z Irańczykami, ja pisałam próbną maturę z języka. I
tak, trochę nie mogłam się skupić. Po prostu żałowałam, że nie mogłam mieć
normalnych zajęć, które bym sobie odpuściła i została w domu, by ich
dopingować.
Całe
napięcie prysło wraz z ogłoszeniem jednego z kolegów, że przegraliśmy z Iranem
2:3. Jęknęłam cicho pod nosem. Na
szczęście nauczyciele pilnujący nie robili afery, choć musieli się domyślać o
korzystaniu z telefonu. Nie dowierzałam, ale nikt by w takiej sprawie nie
kłamał.
Zmartwiłam się strasznie tą
sytuacją. Na szczęście zdołałam wydukać na kartce parę słów od siebie. Potem
myślami złączyłam się z siatkarzami. Dalej wierzyłam w tą ekipę i jedna porażka
ie mogła tego zmienić. Zapewne bili się z różnymi myślami, ale pokładałam
nadzieję w zdrowym rozsądku sztabu i ich.
Wszystko wyjaśniło się kolejnego
dnia. Obawiałam się meczu z gospodarzami, ale siatkarze zachowali spokojne
głowy i wygrali go 3:1. Pod górkę mieli Serbowie. Niczym nie przypominali
Mistrzów Europy sprzed kilku miesięcy. Wygrali 5-setowy pojedynek z Japonią, by
następny z Kubą przegrać do 1.
Aleksowi przemawiałam do rozumu,
jak mogłam, ale przecież ja jedna nic nie zmienię od razu. Awans na Igrzyska
uciekał im coraz bardziej. Turnieje kwalifikacyjne dawały jeszcze szansę, ale
były dodatkowym wysiłkiem w napiętym sezonie. Z jednej strony trzymałam kciuki
za Polskę i radowało mi się serce na widok gry rodaków, a z drugiej… Nie
chciałam oglądać smutnej miny Aleksa po przegranych. I tego głosu…
Dotąd grali w tych samych
miastach co Polacy, ale potem Serbowie
pojechali do Hammamatsu, a my do Fukuoki. Z tymi nazwami to małe ćwiczenie na
dykcję. Tym razem kolejny trzymeczowy cykl składał się ze spotkań z Chinami,
USA i Egiptem. Niby nie najtrudniejszy, ale w tym turnieju nie takie rzeczy się
działy. Uwidaczniały się wszystkie słabości każdej drużyny, obnażając
ewentualne słabe przygotowanie. A biało-czerwoni co? Zgarnęli 9 punktów i
ruszyli dalej. Nie posiadałam się z radości. Z tak licznymi zdobyczami
punktowymi dotarliśmy do prawdziwej śmietanki turnieju. W Tokio bowiem czekali
na nas Włosi, Brazylijczycy i Rosjanie.
Tego zestawu uraczyła wcześniej
drużyna bałkańska. Niestety przegrali z Włochami i Rosją, ale… Właśnie.
Przeciwko Brazylii obudził się w nich duch zwycięstwa. Wywalczyli dzielnie 3
punkty. Może i wszyscy przekreślili ich
w kolejce po podium, ale oni nie zamierzali się poddawać i dać ogrywać. Nawet
jeśli turniej im nie wyszedł, chcieli skończyć na najwyższym możliwym miejscu.
- Przecież pojedziecie na te
Igrzyska, Aleks. Jak nie z PŚ to z innego turnieju – tłumaczyłam mu.
- Łatwo ci mówić – mruknął.
- Och, skoro doszliśmy do
momentu, w którym uznajesz, że się nie znam, to chyba mogę skończyć tą rozmowę.
- Mely, to nie tak!
- A jak? Niepotrzebnie tracisz
czas na rozmowy ze mną – odparłam chłodno.
- Ja tego tak nie widzę. Przecież
obje je lubimy – brunet próbował mnie przekonać.
- Lubiłam. Nie lubię być tak
traktowana, jakbym nic nie znaczyła i nic nie zrobiła – otwarcie wyraziłam
swoje myśli.
- Doskonale wiesz, że tak nie
jest.
- Skąd mam wiedzieć? Nie jestem
jasnowidzką, a ty wygadujesz różne rzeczy – lekko podniosłam głos.
Byłam naprawdę zdenerwowana,
zasmucona i zrozpaczona na raz. Zabolały mnie, niby nic nie znaczące, słowa.
Ściskało mnie wewnątrz klatki piersiowej, jak w okolicznościach każdego
większego smutku w moim życiu. Czułam zbierające się w kącikach oczu łzy.
- Nie denerwuj się, proszę. Nie
chciałem cię urazić – powiedział cicho.
- Trudno. Mogę się już nie
wypowiadać na ten temat. Zadzwoń, jak będziesz potrzebował porady odnośnie
Bełchatowa. Powodzenia – wysiliłam się na obojętny ton i zakończyłam rozmowę.
_ _ _
Zdecydowanie lepsze nastroje
zapanowały w kadrze po pokonaniu kanarkowej ekipy. W końcu wiele drużyn poległo
w starciu z nimi, a oni dali radę ugrać trzy punkty. Wszystko byłoby super,
gdyby nie zasępiona mina Aleksandara.
- Co jest młody? Ty sobie
pograłeś, my wygraliśmy – zagaił Milkovic.
- Co ty, nie narzekam na to –
uśmiechnął się nikle brunet.
- Ja myślę. Musisz się szykować
na przejęcie roli – starszy atakujący mrugnął znacząco.
- Ivan… Ja chyba się jeszcze nie
nadaję – mruknął.
- Nie gadaj bzdur. Każdy jest do
zastąpienia. To dowiem się, o co chodzi ponuraku?
- A tam, sam muszę to rozwiązać –
Atanasijevic próbował wybrnąć z tematu.
- Dziewczyna, tak? – odgadł
szybko srebrnowłosy.
- Znaczy nie moja… Cudza też nie.
Ta z Polski – plątał się w zeznaniach.
- Coś kojarzę. I co z nią nie
tak?
- Uraziłem ją niechcący, a ona
uznała, że jej nie doceniam i w ogóle kompletna kicha wyszła.
- Nigdy bym nie pomyślał, że
będziemy rozmawiać o takich rzeczach – zaśmiał się Ivan. – Kobiety różnią się
od siebie i nie sprzedam ci jakiegoś gotowego przepisu.
- Wiem. Wcale tego nie
oczekiwałem. Ona tak szybko wszystko bierze do siebie, a ja muszę walczyć ze
stereotypem faceta świni – odparł brunet, załamując ręce.
- A tak w ogóle, to kim dla
ciebie jest? – zapytał kapitan.
- Nie widzieliśmy się ani razu,
bo się bała. Przy jedynej okazji uciekła, więc sam nie wiem. Mogłaby stać się
kimś ważnym, tak sądzę.
- To już twoja decyzja. Życzę
powodzenia – poklepał młodego kolegę po ramieniu na odchodne.
_ _ _
Tamtego wieczora nie potrafiła
wytrzymać od nadmiaru emocji. Pół nocy przepłakała, wciskając twarz w poduszkę.
W końcu przewróciła ją na drugą stronę, by nie leżeć na mokrej poszewce. Może i
nie miała powodu, może wybuchła niepotrzebnie. Stało się. Nie potrafiła trzymać
uczuć na wodzy, a Aleksandar był osobą, od której takie słowa zabolały
najbardziej. Tak się starała, walczyła sama z sobą. Ze złości zmasakrowała
pustą butelkę po wodzie.
Poranek wcale nie okazał się
łatwiejszy. Kolejny dzień na zmianę miejscowości dla siatkarzy przysłużył się
jej stanowi. Gdyby miała w tym stanie oglądać pojedynek, niewiele by z niego
wiedziała.
Niechętnie założyła plecak na
plecy i ruszyła z domu. Nawet nie siliła się na spojrzenie w lustro i
doprowadzenie się do porządku. Wcześniej umyła twarz, zęby i to by było na
tyle. Najwyżej będzie odstraszać od siebie ludzi, a to akurat na rękę.
Wszystkie nadzieje na samotność
prysły dla Melanii wraz z przekroczeniem progu szkoły. W drzwiach wejściowych
trafiła na Joannę, która wybałuszyła oczy na widok szatynki.
- Co ci się stało?
- Nic – mruknęła dziewczyna,
powoli szurając nogami.
- Proszę się, teraz ty mnie nie
olewaj.
- Znowu kicha z Aleksem – rzuciła
krótko Ziemborowska.
- Nie smuć się, damy radę.
Brunetka przytuliła mocno
przyjaciółkę, a ta lekko odwzajemniła uścisk. Widać potrzebowała odrobiny
czułości i pocieszenia.
- Dziękuję.
- Nie masz za co, musimy potem pogadać
i to wyjaśnimy. Jeśli będziesz chciała, napiszemy do Bartosza – proponowała
Asia.
- Bez przesady. To nie warte
takiego zachodu. Szkoda truć mu głowę – odparła Melania.
- A tam. Chętnie by pomógł.
Przecież cię lubi.
- Jak ty go dobrze znasz, hmm? – zmierzyła
towarzyszkę uważnym spojrzeniem.
- Przecież to było widać. Poza
tym, zawsze o ciebie pyta – dodała Stałecka.
- Zawsze?
- Jak się zdarzy, że piszemy do
siebie – mruknęła pod nosem.
- Rozumiem – wyszczerzyła się
niebieskooka. – Często wam się zdarza?
- Bez przesady. Szkoda pieniędzy
– Aśka wytknęła język.
- Aha, aha. Nadrobicie w kraju
albo w Internecie.
- Czy my nie miałyśmy rozmawiać o
tobie?
- Oj tam, szczegół.
Dzwonek rozbrzmiewający w całej
szkole rozegnał tłum uczniów do klas. W tym i dziewczyny, wbiegające po
schodach na piętro.
_ _ _
Szatyn ciężko oddychał,
podpierając ręce na kolanach. Wieczorny trening miał utrzymać ich formę,
sprawność i kondycję. Jak nigdy marzył o wakacjach pod palmą, jednak za bardzo
kochał wysiłek i sport.
„Kryzys u naszych dzióbków. Co u
ciebie?”
Dzięki kontaktowi z Joasią poczuł
się młodszy, jakiś taki pełniejszy energii i życia. Wyrwała go ze zgrzybiałego
samopoczucia. Nie martwił się już o wszystko na zapas. Chłopak w kwiecie wieku.
Cały świat stał otworem i na pewno się wszystko jakoś ułoży.
„Co u nich? Ja będę odpoczywał i szykował siły na najważniejsze mecze”
„Pokłócili się. Mamy zakaz
interweniowania xD A to leż na dupie i śpij ;)”
„Może jak się zejdą, to lepiej im pójdzie? ;) No leżę, może mi nie
zbrzydnie :P”
„Wtedy to dopiero się zacznie :D A
to ma co brzydnąć w ogóle?”
„Zobaczymy :) Łooo! Ta zniewaga
krwi wymaga!”
„Już się tak, Kurek, nie bulwersuj,
bo ci zmarszczki się nowe zrobią :D”
„Ja nie mam żadnych zmarszczek! Jak wrócę do Bełchatowa to fundujesz mi obiad
:P”
„Chyba ty mi, jeśli już ;)”
„Ooo, czyli zgadzasz się na spotkanie? :D Super, jesteśmy umówieni”
„Szybka piłka?”
„Lubię szybkie ;)”
„Hahaha chyba łatwe”
„Mówimy o piłkach, oczywiście?”
„Taaak ;)”
Puknął się w czoło, gdy od
dłuższej chwili cieszył się do telefonu, jakby był niespełna umysłu. Wyczuwał
te wszystkie podteksty, żarciki, aluzje. Podobało mu się to. W końcu koleżanka
kolegi koleżanki też może okazać się kimś sympatycznym, a nie podrzucaną pod
nos dziewczyną z musu.
- Piter?
- Co? – mruknął blondyn spod
kołdry.
- A ja się łapię jeszcze na
liceum? – spytał przyjmujący.
- Co? Ty? Stary baran? Przecież
skończyłeś już jakieś, no nie?
- Nie w tym sensie. Dziewczyny z
liceum – przewrócił oczami.
- Aaa. Proszę cię, dziewczynki z
podstawówki chcą, żebyś został ich mężem – zaśmiał się Nowakowski. – Więc
liceum to już starszy przedział.
- Hahaha bardzo śmieszne,
naprawdę. Żeby na ciebie się nie przerzuciły – burknął szatyn.
- Ja tam ci doradzam najlepiej
jakąś pełnoletnią i tyle, żeby cię za kratki nie wsadzili – żartował dalej
środkowy.
- Też mi Cichy Pit, phi!
_ _ _
Nowa melancholijna lista piosenek
zgrana na odtwarzacz MP3. Wprost idealna do mojego nastroju w ostatnim czasie.
Przy niej postanowiłam biegać. Dopóki chodników nie skuł lód, chciałam korzystać
i katować siebie znienawidzonym zajęciem.
Na zewnątrz dopiero zaczynało
zmierzchać. O tej godzinie mogłam biec prawie na pamięć. Przymknęłam powieki,
by rozbudzić wyobraźnię samymi dźwiękami muzyki. Nie myślałam o spoconym ciele
i zmęczonych mięśniach, tylko odpływałam z kolejnymi nutami. Odważyłam się
nawet nucić pod nosem, biegnąc ścieżką oświetloną przez latarnię, która
dobijała się przez przymknięte powieki.
Wszystko byłoby do końca ładnie i
pięknie, gdybym nie wpadła na coś twardego, a raczej to coś na mnie i nie
upadła boleśnie na ziemię. Słuchawki wyleciały z moich uszu. Słyszałam kilka
zmartwionych głosów.
______________________________________________
Jak coś dodać, to z przytupem :D Dobra, ja się jaram akcją, a wy pewnie chcecie mnie zabić lub uszkodzić. Przepraszam :(
Tak to wymyśliłam dawno temu, a że pomysł nie był najgłupszy, to realizuję ;)
Teraz ogólne słowo na niedzielę. Zastanawiałam się dużo razy, czy to pisać, ale jednak mam prawo.
Rzadko dodaję, fakt. Jednak powinnyście wiedzieć, że to nie jest brak szacunku dla czytelników, no way. Bardzo mnie podbudowuje wasza obecność. Jednak poza blogiem istnieje realny świat, w którym nie zawsze rzeczy dzieją się po naszej myśli.
W moim przypadku zdarzyły się straszne rzeczy, których nikomu nie życzę. Gdy rozpada się rodzina, ostatnią rzeczą, o jakiej się myśli, to własna twórczość. Jeśli nawet już sobie przypomniałam, to czułam, że nie wyduszę z siebie więcej żadnego słowa, że będę musiała to skończyć.
Gdyby nie wsparcie moich cudownych dziewczyn, nie byłoby mnie tu. Zwątpiłam w sens moich historii, ale jednak serce upomniało się o to, co kocha.
Nikogo nie zmuszam do czytania moich opowiadań, ani do codziennego zaglądania. Gdy coś dodaję, powiadamiam zainteresowanych. Od czegoś też jest lista czytelnicza na bloggerze. Jeśli coś wam nie odpowiada, to zawsze można opuścić stronę.
Każdy zainteresowany ma wstęp do świata moich opowiadań :) Szanujcie cudze emocje.
Tulę Cię mocno, życie ostatnio bywa bardzo przygnębiające...
OdpowiedzUsuńCo do Melanii, to dziewczyna za ostro zareagowała, bo jednak Aleks, był rozżalony, a w takich sytuacjach zdarza się powiedzieć coś troszkę niefortunnie. Natomiast czasem taka drobnostka w złym dniu przechyla czarę goryczy.
Podteksty w smsach Asi i Bartka - luuubię to. :D
Mam nadzieję, że Mely nie zrobiła sobie krzywdy i wyjdzie z tego w jednym kawałku.
Mimo wszelkich przeciwności cieszę się, że nie rozstajesz się z historią. Melania emocjonalnie zareagowała, ale nie dziwię jej się, bo też często tak mam... Mam jednak nadzieję, że się pogodzą, bo tak smutno się zrobiło;/ Pit jest zawsze najlepszy!^^ Ten tekst xD Ale ma 100% rację:p No cóż czyżby coś zaiskrzyło?^^ Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńBiorę w ciemno, jak zwykle! Cichy Pit okazuje się nie być taki cichy. Ale to dobrze, wyrabia się chłopak :D
OdpowiedzUsuńCo do Aleksa i Mely.. Mam trochę mieszane uczucia. No bo z jednej strony kadrze nie idzie to może działać nieco depresyjnie. Wydaje mi się, że Mel powinna zaakceptować zły humor Loczka. Wiemy przecież z doświadczenia, jak czasem trudno wyciągnąć bliską nam osobę ze złego samopoczucia. Z drugiej strony jednak nasza dziewczyna czasem trochę za bardzo bierze wszystko do siebie, a biedny siatkarz nie dość, że ma ciężko na turnieju to jeszcze dodatkowo przejmuje się tym, czy nie uraził koleżanki. To może być dość męczące..
Dobrze słyszeć za to, że u Kurków dzieje się pomału, ale stale do przodu. A obiad (czy też kolacja ze śniadaniem) będzie i tak, nie patrząc już na to, kto komu stawia ;) Tylko czy on dla niej nie jest za stary? :D
Wiesz co ja myślę, Martuś ;) Bardzo się cieszę, że mimo wszystko piszesz dalej. Czas nie jest tutaj ważny. Ja tam zawsze będę czekać. Albo delikatnie dam do zrozumienia, że bardzo chętnie pomogę, kiedy tęsknota za tymi dwiema parami będzie nie do zniesienia :D
Całuję, Ania :*
świetny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńczekam na next :)
Melania i Aleks to dwie strasznie mimio wszystko podobne do siebie osobowości dlatego między nimi tyle niedomówień. Jedynym sposobem na rozwiązanbie wszystkich problemów będzie rozmowa twarzą w twarz. Jak się lepiej poznają nie będzi emiędzy nimi tej niezręczności:)
OdpowiedzUsuńKochana ja zawse czekam na nowości bez względu na to jak często będą :) Powodzenia!
Jestem, w tempie żółwia ale jestem :))) Oj Mely i Aleks czy oni w końcu spotkają się w tym samym czasie z tym samym nastrojem, tymi samymi pytaniami i odpowiedziami. Na razie sie szarpią, docierają swoja telefoniczno internetową znajomość, może to id dobrze bo kiedy przyjdzie pora na spotkanie twarzą w twarz to już będą znać swoje zachowania przynajmniej w jakimś tam procencie. Aśka i Bartek, no Kurek jeszcze taki stary nie jest więc i o liceum moze zahaczyć, ta "para" jest zupełnie inna od wcześniej wspomnianej ale to o to właśnie tutaj chodzi
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! A tymczasem zapraszam do siebie:* http://volleyball-its-my-life.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń