czwartek, 30 kwietnia 2015

- twenty six -

Aleksandar uznał, iż kupi jakiś podarunek Mely podczas pobytu w domu rodzinnym. Naprawdę musiał wysilić umysł nad czymś oryginalnym. Kusiło go, żeby po raz ostatni spotkać się jeszcze z dziewczyną, ale nie chciał jej fatygować dla spełnienia swoich zachcianek.
Pogoda nie była najlepsza, ale to nie przeszkadzało atakującemu podczas ostatniej nocy w Polsce. Wstał zrelaksowany z zamiarem opróżnienia lodówki. Stracił cały luz, gdy rozdzwonił się jego telefon, a on zdał sobie sprawę, która jest godzina.
- Stary, gdzie ty jesteś? Czekam w kolejce na odprawę!
- Eee… Zaspałem? – brunet podrapał się po głowie.
- Atanasijević! Czyś ty oszalał? Jak ty chcesz się teraz dostać do domu mądralo? – Cupko nie krył zdenerwowania.
- Jestem w proszku, więc raczej nie zdążę na nasz lot. Spróbuję dolecieć czymś późniejszym – odparł niemrawo.
- Uważaj, bo znajdziesz miejsce – prychnął Konstantin. – Zaraz do ciebie jadę.
- Stój! Nic się nie stało. Wsiadaj do samolotu i mną się nie martw. Przepraszam, że zawaliłem.
- Co ty. Tylko sobie narobiłeś kłopotu. Mam nadzieję, że zobaczymy się w Serbii! Pa!
Aleksandar usiadł w fotelu i złapał głowę w dłonie. Nie tak miał wyglądać ten dzień. Ja mógł zaspać? Największa głupota w jego wykonaniu. Nie załamywał się długo, przecież liczyła się każda chwila. Chyba wiele osób myślało tak jak chłopak, bo korek na drodze zdawał się ciągnąć w nieskończoność.
Wściekał się sam na siebie, bo nienawidził takich sytuacji. Tylko urokiem osobistym coś zdziała w katastrofalnym położeniu. Płaszczył się przed okienkiem kasy biletowej, czarował, brał na litość, ale niestety to działało tylko na ludzi, a nie na pogodę. Został uprzejmie poinformowany o odwołaniu lotów i poproszony o cierpliwe czekanie na kolejne informacje.

„Najwyraźniej jakaś siła wyższa nie pozwala mi wrócić do domu. Dasz wiarę, że akurat teraz odwołali wszystkie loty? Sterczę jak ten kołek i czekam na zbawienie, z nadzieją, że może jednak puszczą jeden samolot, ale chyba nic z tego :(„
„Atan, coś ty zrobił? Nie miałeś już dawno być w samolocie? Co się stało?”
„Zaspałem. Potem na wylotówce był straszny korek... a teraz pani w okienku twierdzi, że z powodu pogarszających się warunków wszystkie loty są odwołane. Więc chyba jednak czekają mnie święta na lotnisku.”
„Biedaku :* Poczekaj na jakieś pewne informacje i nie ruszaj się stamtąd!”

_ _ _

Nie zawahała się ani sekundy. Wiedziała, że ta myśl to najlepsze rozwiązanie. Czym prędzej pognała do salonu.
- Chcecie zapełnić puste miejsce przy stole?
- Kogo tym razem przygarniasz? - ojciec spojrzał na nią znad gazety zaciekawiony.
- Aleks utknął na lotnisku. Przecież nie mogę go tak zostawić - oznajmiła z błagalnym spojrzeniem.
- Aleks - zmarszczył brwi, zastanawiając się nad czymś.
- Aleks? - z kuchni wyjrzała głowa mamy.
- Atanasijević, no. Sam mnie w to, tato, wkopałeś.
- Sądziłem, że tylko oprowadzasz go po mieście - złożył gazetę, po czym spojrzał na córkę, czekając na wyjaśnienia.
- Chłopak? - upewniła się pani Ziemborowska. - W naszym domu? Kochanie, to cudownie!
- Przypominam, że jak odwiózł mnie po meczu to zrobiłaś straszną drakę. - spojrzała wymownie na matkę.
- Wiesz, jak to jest po ciemku - starała się wytłumaczyć. - A on przecież taki wielki.. Wyglądał podejrzanie po prostu.
- Jasssne. Czyli go przygarniemy?
- Pytanie! - zawołała kobieta.
- Skoro jestem przegłosowany - wzruszył ramionami tata Mely. - Cieszę się, że w końcu poznam tego chłopaka, którego tak wszyscy zachwalają.
- Mecze powinny ci wystarczyć - mruknęła dziewczyna. - Dostanę kluczyki? Bo on tam biedak czeka.
- Chyba nie zamierzasz prowadzić w takich warunkach? - zawołał mężczyzna, po czym wstał z fotela i ruszył w stronę wieszaka z kurtkami.
- Dziękuję. - Ucałowała przy wyjściu policzek ojca.
- Jasna sprawa. Poza tym, Piechocki by cię zamordował, gdyby coś się stało jego asowi.
- Mnie? Biedną niewinną dziewczynę?
- Cóż, sądzę, iż przy panu Atanasijeviciu nabrałaś nieco charakteru - stwierdził, czekając na córkę przy drzwiach.
- Tato, co ty sugerujesz? - zdenerwowała się.
- Tylko tyle, że stałaś się bardziej śmiała, nie denerwuj się, kochanie - starał się ją uspokoić. - Ale to dobrze.
- Nie chcę, żeby spędzał Boże Narodzenie sam albo z prezesem, nawet jeśli ma inną religię.
- Rozumiem i aprobuję Twoją decyzję, nie mam nic przeciwko - na chwilę skupił się na drodze, by włączyć się do ruchu. - Bardzo lubisz tego chłopaka, prawda?
- Jego nie da się nie lubić - uśmiechnęła się sama do siebie.
- Rozumiem - tata pokiwał głową z lekkim uśmiechem.
- Myślisz, że mama go nie zamęczy?
- Jeśli dobrze to rozegramy, nie będzie mieć do niego zbyt wiele dostępu.

_ _ _

Wpadła na halę odlotów, rozglądając się za burzą ciemnych loków. Miała nadzieję, że siatkarz nigdzie nie odjechał. Dostrzegła go siedzącego na ławce, wpatrującego się ze zrezygnowaniem w tablicę odlotów. Ostrożnie podeszła do niego od tyłu i zakryła swoimi dłońmi oczy chłopaka. Nie pozwoliła mu wstać.
- Hey, what's going on? - zawołał zaskoczony, próbując się odwrócić.
- Zgadnij - mruknęła cicho. Tyle wystarczyło, by się wyswobodził i z niedowierzaniem wpatrywał w Polkę.
- Mely?!
- Niespoodzianka..? - uśmiechnęła się niepewnie, na co siatkarz objął ją mocno.
- Ale skąd ty się tu wzięłaś?
- Z nieba - zażartowała.
- Kręcimy nową reklamę Axe? - rozejrzał się dookoła, jakby czegoś szukając.
- Że niby porzuciłam dla ciebie skrzydła? - żachnęła się.
- Dobrze, że aureola jeszcze jest na miejscu - uśmiechnął się, zakładając jej kosmyk włosów za ucho. - No dobra, więc chcesz dotrzymać mi towarzystwa, zanim nie przywrócą lotu?
- Twoje rogi też - lekko go dźgnęła. - Mam lepszą wiadomość. Zabieram cię do domu.
W tym samym momencie z głośników popłynęła informacja o ostatecznym anulowaniu wszystkich startów.
- Samolotem nigdzie nie polecę, jak widać - westchnął. - Zamierzasz odwieźć mnie do samego Belgradu?
- Ech ty mój mały rozumku - stłamsiła jego fryzurę. - Do mojego domu.
- Twojego - zmarszczył brwi. - Ale to znaczy, że mam spędzić z tobą święta?
- Tak, właśnie tak. I nie masz opcji odmowy. Mama już szykuje pewnie dwa razy większe zakupy.
- Z twoimi rodzicami - do Aleksa zdawało się nadal nie docierać, o czym tak właściwie rozmawiają. Nagle odetchnął głośniej. - Ale przecież to są święta, nie mogę ot tak wbić ci do domu.
- A myślisz, że ja mogłabym je spokojnie spędzić, wiedząc, że się poniewierasz po obcych?! - oburzyła się szatynka i poderwała na nogi.
- No ale przecież tam będą twoi rodzice! - zawołał, a Mely spojrzała na niego z politowaniem. - To znaczy... Ja nawet nie jestem twoim... My przecież nie... To nie mnie powinnaś przyprowadzić do domu!
- Nie traktuj tego jako deklaracji. Przecież wiem, że nie jesteśmy razem i oni też to wiedzą, bez obaw - wytłumaczyła spokojnie, jednak z jakimś smutkiem w głosie. - Nie zamierzam cię zmuszać. W końcu masz tu kumpli i na pewno cię przygarną. Myślałam... Chciałam... - poddała się i machnęła ręką. - Nieważne.
- Mel, poczekaj, przepraszam - chwycił ją za dłoń i obrócił w swoją stronę. - Nie tak miało to zabrzmieć. Jestem ci bardzo wdzięczny, że pozwalasz mi na spędzenie tych świąt ze swoją rodziną. Ja po prostu chciałbym, żeby... - zawahał się, nie wiedząc do końca, jak wyrazić to, co czuje.
- Nie ma za co, nie tłumacz się. Nie odjadę, dopóki nie zadzwonisz do Mariusza albo innego Winiara i nie załatwisz sobie towarzystwa na święta - odparła poważnie.
- Cóż - westchnął, po czym wyciągnął telefon i wystukał ciąg liczb. W tym czasie dziewczyna udawała, że bardzo interesują ją czubki jej butów. Nagle usłyszała dźwięk komórki. Spojrzała na wyświetlacz i uniosła brwi, wciskając zieloną słuchawkę.
- Halo?
- Cześć - rzekł Aleks nieco zachrypniętym głosem. - Nie masz przypadkiem wolnego miejsca przy stole?
- Taka tradycja, że zawsze mam - rzuciła, patrząc uważnie na siatkarza.
- Więc jest szansa, że przygarniesz mnie na ten zimowy, wigilijny wieczór? - uśmiechnął się niepewnie.
- Czekaj, tylko sprawdzę w kalendarzu, czy już kogoś nie zaprosiłam. - Zmrużyła oczy z grymasem złośliwości.
- Rozumiem, że jesteś rozchwytywana - pokiwał głową.
- Tak, upomina się o mnie piekarnik i zmywarka.
- Mogę pomóc w kuchni! - zaoferował się. - I posprzątać coś...
- A ja będę dzwonić po straż pożarną i pogotowie? - powątpiewała. -Tak na serio, to przyjechałam tu z tatą. Nie może czekać w nieskończoność. Podjąłeś decyzję?
- Tak. I to jest odpowiedź na każde pytanie.
- Jesteś pewien, że na każde? - dostrzegł błysk w jej oku.
- Myślimy o tym samym? - uniósł brew, robiąc krok w jej stronę.
Tak, kocham cię - przemknęło w natłoku myśli.
- Jestem coraz mniej o tym przekonana - mruknęła, gdy znalazł się przy niej i zaczął się pochylać.
- Bo prostu boisz się zadać to jakże krępujące pytanie - wyszeptał jej do ucha. - Ale pomogę ci: tak, Mely, zamierzam spać na kanapie.
Wypuściła głośno powietrze, a on zauważył jej rumieńce. Spodziewała usłyszeć się coś innego, ale może sama sobie to wmówiła? Chłopak bacznie obserwował jej twarz. Tak bardzo chciał mieć pewność, że zależy jej tak samo mocno.
- Idziemy? - chciała wybrnąć z krępującej sytuacji.
- Nie każmy twojemu tacie czekać - uśmiechnął się znowu, po czym chwycił uchwyt walizki.
- Dziwne, że jeszcze tu nie przyszedł z myślą, iż porwałeś mu jedyną córkę - rzuciła rozbawiona. Próbowała dojść do siebie, by uniknąć krępujących pytań od rodziciela. Dlaczego tak łatwo ulegała emocjom w towarzystwie Serba? Aż tak bardzo pragnęła powtórki z ich ostatniego spotkania?
- Trudno byłoby cię gdzieś wywieźć, skoro zamknęli lotnisko - zaśmiał się, obejmując ją ramieniem. Zdawał się nie zauważyć, że lekko drgnęła pod jego dotykiem. Po prostu chciał być jak najbliżej niej.
- Kto tam wie, co ci w głowie siedzi - westchnęła, widząc przyglądającego im się ojca.
- Od razu podejrzewasz mnie o jakieś straszne rzeczy - stwierdził jeszcze, zanim pan Ziemborowski wysiadł z samochodu, by się przywitać i otworzyć bagażnik.
- Nie mogła cię przekonać, co? - zagadnął mężczyzna.
- Po prostu nie chciałem robić problemu - uśmiechnął się niepewnie, podając mu dłoń, kiedy schował walizkę i zatrzasnął klapę.
- Żaden problem, raczej zaszczyt. A jak kobieta coś sobie postanowi, to nie ma zmiłuj. - Melania przewróciła na te słowa oczami i zajęła miejsce pasażera z przodu.
- Znam to bardzo dobrze, moja mama jest niesamowita - odparł, przywołując w głowie obraz rodzicielki. - Nie zamierzam oczywiście siedzieć bezczynnie, pomogę w przygotowaniach jak tylko potrafię.

- Bez obaw, znajdziemy dla ciebie zajęcie.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Oto mój chytry plan :D Ktoś się spodziewał?
Tym samym zaczynam mój maraton scen napisanych wspólnie z Anią, za co serdecznie ci dziękuję mój dobry duszku :* Będzie magicznie ;)

niedziela, 19 kwietnia 2015

- twenty five -

Już tylko kilka godzin pozostało do odjazdu autokaru do Łodzi. Właśnie ten czas Aleksandar zaplanował na spotkanie z Polką, gdyż czekała ich niewielka rozłąka. Przyzwyczaił się do poczucia, iż Melania jest gdzieś blisko i niedużo zachodu potrzeba do spotkania. Pod tym względem perspektywa grania dla bełchatowskiej Skry stała się jeszcze bardziej przyjemniejsza.
Zaparkował samochód pod halą, jak zwykł robić przez każdym treningiem lub meczem. O tej porze inni zawodnicy z pewnością pakowali swoje walizki i żegnali się z rodziną Brunet poprawił szalik pod szyją i postawił kołnierz płaszcza. Postanowił wyruszyć na spotkanie dziewczynie, która tym razem posłużyła się komunikacją miejską. Temperatura powietrza wahała się ostatnio zdecydowanie w okolicach zera. Prze to każdy oddech tworzył obłoczek pary tuż przed ludzką twarzą.
Serb uśmiechnął się szeroko i pomachał energicznie w stronę wysiadającej z pojazdu dziewczyny. Ta obejrzała się dookoła siebie, sprawdzając czy nikt ich nie obserwuje. On wiedział, że bała się zainteresowania ze strony jego fanów czy też mediów. Czuł się w obowiązku zatrzymania ich relacji i spotkań tylko dla nich.
- Cześć – przytulił ją mocno na powitanie. Lubił zanurzać nos w jej włosach, a rzadko miał ku temu sposobność.
- Gdzie idziemy? Pomyśl o tym, żebyś się nie spóźnił na wyjazd. – Spojrzała na niego uważnie.
- Gorąca czekolada?
- Tak! – odparła Melania z uśmiechem i ruszyła do przodu.
- A jak się czujesz? Miałaś badania? – dopytywał, dorównując jej kroku.
- Bez dobrych wyników nie wypuściliby mnie z domu. Wszystko już w porządku. Jak tam twoje mięśnie?
- Och, dobrym masażem nigdy nie pogardzę, jeśli reflektujesz - zażartował.
- Poproś fizjoterapeutę i po kłopocie – odparła, widząc jego głupkowaty uśmiech.
Weszli w końcu do ciepłego pomieszczenia, zostawiając płaszcze na wieszaku. Wszędzie rozchodziły się wspaniałe zapachy
- Biała na podwójnym mleku, o tak.
Atanasijević obserwował twarz swojej towarzyszki, przeszukującej menu. Potrafiła cieszyć się z drobnostek, tak niewiele oczekiwała od niego. Chyba cały czas ją zaskakiwał swoją sympatią i zainteresowaniem.
- A ty co bierzesz?
Serb, wyrwany z zamyślenia, zanurkował w karcie. Każda pozycja brzmiała przepysznie i chętnie spróbowałby wszystkiego. W końcu wybrał mleczną z wiśniami. Razem, prawie jednocześnie, zaciągnęli się aromatem parujących przed nimi napojów. Momentalnie zapomnieli o niskiej temperaturze na zewnątrz.
- Mogę spróbować twojej? – spytała niepewnie.
- Jasne, ale ty też się podziel swoją – spojrzał na nią chytrze.
Wyciągnął w jej kierunku pełną łyżeczkę. Pochyliła się nad stołem, robiąc to samo. Delikatnie rozchyliła usta, utrzymując z brunetem kontakt wzrokowy. On też szykował się na degustację. W tej chwili Melania pomyślała, że najlepsza czekolada na świecie, to ta w jego oczach, ale nie odważyła się tego powiedzieć na głos.

Odprowadziła go pod jego samochód. Nadal był jedynym siatkarzem na parkingu. Chyba nikomu nie spieszyło się do opuszczania domowych pieleszy. Atakujący wyciągnął swoje torby, ustawiając je na ziemi.
- Chętnie bym cię spakował – przyznał z melancholijną nutą w głosie.
- Oj, Satan, Satan – próbowała ręką sięgnąć jego czupryny.
- Spokojnie. Jeszcze w tym roku cię pomaltretuję – uśmiechnął się.
- Dobrze. Przynajmniej dam ci jakiś prezent, bo na dzisiaj się nie przygotowałam.
- Mely, ty jesteś jak wieczny, długoterminowy prezent. – Wyciągnął ręce do przodu, przyciągając szatynkę do siebie.
Lekko onieśmielona dziewczyna stała w jego objęciach. Chciała zapamiętać na kilka dni Aleksa z tej chwili. Z lekkim uśmiechem na ustach, kolorowym szalikiem pod szyją i błyszczącymi brązowymi oczami. Czuła dotyk jego rąk na plecach, nawet przez zimowy płaszcz.
Zlokalizowała mokry ślad na policzku i zaskoczona spojrzała w górę. Powoli sfruwały z nieba pierwsze płatki śniegu. Uśmiechnęła się na widok białych drobinek, osadzających się w lokach chłopaka. Jego również bardzo zaskoczył początek białego opadu.
- To jest chwila z cyklu: O nie, moje włosy, moje piękne włosy? – roześmiała się Ziemborowska.
- Wcale nie! – prychnął.
- Nawiniesz je sobie na wałki i będą jak nowe – kontynuowała.
- Tak to nie będziemy rozmawiać, moja panno.
Pochylił się w kierunku Polki. Myślała, że chce jej łaskawie dać pożegnalnego buziaka w policzek i odejść jak urażony paw. Zamiast tego siatkarz naciągnął jej czapkę na oczy. Dla niej zapanowała ciemność.
- Śmieszne – mruknęła, chcąc poprawić nakrycie głowy. Zapewne wyglądała jak krasnoludek z pomponem sterczącym na czubku głowy.
Na ręce sięgającej w górę poczuła jednak ciepłą dłoń chłopaka. Powoli poprowadził je ponownie w dół. Nim kolejne słowa wydobyły się z gardła „niewidomej”, świat wybuchł tysiącem barw. To wszystko za sprawą delikatnego dotyku ust Atanasijevica na jej wargach.
Nigdy nie opisałaby tego uczucia za pomocą słów. Trzymał ją przy sobie i powoli skradał pocałunki. Odwzajemniała każdy jego gest, chociaż serce rozbijało się jej po całej klatce piersiowej. Pękła granica, zniknął mur. Dostał się do najbardziej skrytych zakamarków jej duszy. Pozbawiał ją racjonalnych myśli każdym muśnięciem. Ich usta igrały ze sobą, stapiając się w jedno i rozłączając na przemian. Czy to się działo naprawdę?
Z czułością patrzył na dziewczynę, gdy poprawiał jej czapkę, a ona odważyła się w końcu podnieść na niego wzrok. Tyle sprzecznych emocji kotłowało się w niej, od szczęścia po strach. Doskonale zdawał sobie sprawę, że otworzył szkatułkę z drogocennym skarbem. Gdyby ją teraz porzucił, nigdy nie wróciłaby do niego.
- Aleks…
- Och Mely, moja Mely – westchnął, zamykając ciało szatynki w szczelnych objęciach ramion. Poczuł jak mocno się w niego wtuliła, cała drżąc. Ucałował czubek jej głowy i schował twarz w jej włosach. Lekkie miękkie fale muskały go po skórze, a on czuł się szczęśliwy jak nigdy wcześniej.
- Wracaj szybko – usłyszał mruknięcie, które wywołało u niego kolejny uśmiech tego dnia.
Zupełnie nie przeszkadzał im padający śnieg. Prawie o tym zapomnieli, gdy byli zajęci sobą i odkrywaniem nowych uczuć. Teraz już całkiem sporo świeżych płatków skończyło swój lot na ich głowach i płaszczach. Asfalt pokrył się cienką warstwą bieli.
- Do ciebie zawsze.

_ _ _


                Z ciężkim sercem odjechał spod rodzinnego domu, czując jeszcze buziaki składane na jego policzkach przez syna i żonę. Cieszył się bardzo na świąteczną chwilę wytchnienia. Brunet powoli planował w głowie urządzenie u siebie imprezy sylwestrowej, co zaczął negocjować z małżonką.
                Głęboko westchnął, startując ze skrzyżowania na widok zielonego światła. Zabrał cały ekwipunek , wyjechał na czas. Dzisiaj nie dostarczy kolegom powodu do śmiechu. Od razu pomyślał o kolegach z Serbii, upatrując w nich kandydatów do strojenia żartów. Wszyscy razem tworzyli naprawdę roześmianą ekipę.
Sprawnie skręcił w stronę hali, widząc z daleka tylko jeden samochód. Czyżby aż tak się pospieszył? Już zamierzał zatrąbić, ale w porę się powstrzymał, gdyż zauważył obok Atanasijevica jakąś dziewczynę.  Stali przytuleni, bardzo blisko siebie, zapewne się żegnając.
Brunet stanął w bramce przejazdowej, więc miał nadzieję, iż za chwilę ktoś na niego nie zatrąbi. Uważnie przyglądał się scence przed sobą, aż nagle podskoczył na fotelu kierowcy, słysząc pukanie do okna. Z wystraszoną miną spojrzał na winowajcę.
- Cupko, ale masz wyczucie - mruknął, opuszczając szybę.
- Czemu stanąłeś autem jak ofiara? - kolega obrzucił go spojrzeniem jak wariata.
- Cicho siedź i patrz tam. – Winiarski wskazał palcem na parking. Ostrożnie wysiadł z pojazdu i we dwójkę podeszli pod ścianę budynku. Jawnie podglądali bruneta z jego wybranką.
- Przecież to Mely – szepnął Konstantin.
- No proszę. Chyba teraz inaczej mu pomaga – wyszczerzył się Polak.
- Kogo tam szpiegujecie, pierdoły?
Obaj o mało nie wrzasnęli na widok kolejnego z chłopaków. Bartek, wyższy od nich nieznacznie, dojrzał ponad nimi Serba w miłosnych uniesieniach.
- Bo przegapicie najlepsze.
Jak na komendę siatkarze odwrócili się ponownie i razem z wielkimi oczami obserwowali całującą się parę. Żaden z nich się  nie odezwał, wiedząc, że czekałaby ich rychła śmierć z rąk Aleksa za przerwanie takiej chwili.
- To chyba jasne, że do tego to zmierzało – podsumował Kurek.
- Co ty nie powiesz – szturchnął go Serb.
- Udajemy, że niczego nie widzieliśmy, czy jakoś to wykorzystamy?
Wystarczyło spojrzeć na wyraz twarzy Michała, żeby poznać odpowiedź.

- Love is in the air everywhere I look around – zaczął śpiewać Misiek, gdy Serb przechodził obok niego w autobusie.
- Love me, love me, say that you love me – przyłączył się Cupković, ku uciesze pozostałych.
Atanasijević przez chwilę spoglądał na nich jak na idiotów, po czym zrozumiał aluzję. Zmrużył w złości oczy, siadając z dala od nich bez słowa.
- No Aleks! Wracaj, opowiedz coś! – jęknęli.
- Och, a niby tacy dobrze poinformowani jesteście – prychnął brunet.
- O co wam chodzi? – zdezorientowany Kłos dopytywał kumpli.
- Bo Atan poca… Ała! – W stronę głowy Winiara poleciał zagłówek.
- Wyrwał coś? Uuu! – zawyło pół autokaru.
- Wyrwać to ja wam mogę coś innego – burknął pod nosem sam zainteresowany.
Nie będą mu bezcześcić wspomnień swoimi głupimi tekstami. Jasne, że musieli coś widzieć, ale teraz odstawiali istny cyrk z tego powodu. Westchnął ciężko, nie mając zamiaru się do nich odzywać. Sięgnął po słuchawki do torby, lecz zaraz poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Myślał, że to któryś z żartownisiów przyszedł się naprzykrzać. Zamiast nich ujrzał Michała Bąkiewicza.
- Nie denerwuj się, przejdzie im.
- Dzięki. Jakoś wytrzymam ten wyjazd – odparł lakonicznie.
- Mówili o Melanii, co? – przyjmujący przysiadł na fotelu obok.
- Tak. Powinienem pomyśleć, że zaczną się schodzić o tej godzinie, ech… To wyszło spontanicznie.
- Raczej ciężko zaplanować takie rzeczy.
- Jeszcze minutę przed… tym, nie wiedziałem, że to się stanie – tłumaczył atakujący.
- Ważny krok dla was, jak sądzę – odparł wyrozumiale Michał.
- Chyba nawet nie wiem jak bardzo.

_ _ _


Siedziałam w pokoju, w którym dawno zapadły kompletne ciemności. Zapaliłam świeczkę o zapachu cytrusów, zamierzając zażyć trochę relaksu. Kilka godzin temu byłam w zupełnie innym wymiarze. Dzięki Serbowi poczułam zupełnie inną magię niż ta świąteczna. Przez to uśmiechałam się teraz sama do siebie  i nie potrafiłam przestać. Gdybym mogła swoje szczęście przelać na innych, z chęcią uszczęśliwiłabym całe miasteczko.
Wracając do egzystencjonalnych problemów, nie wiedziałam, co powinnam napisać lub czy nie zadzwonić do bruneta. Nie chciałam by sądził, że mnie uraził albo zrobił coś niewłaściwego. Jeśli to nie był chwilowy kaprys, to chyba mogłam zaryzykować… Tylko jak to wszystko rozegrać? Łamałabym sobie głowę w nieskończoność, gdyby nie wiadomość od zupełnie niespodziewanej osoby.
„Idźcie za ciosem, bo długo czasu stracicie na podchody. Miłość to idealny prezent na święta ;)”

Dotarły do mnie informacje o jako takim rozejmie Kurka z Aśką, ale nie wiedziałam, jakie siatkarz ma odczucia. Tymczasem dalej interesował się dobrem kumpla, chyba nawet nas podglądał. Miłość. Wielkie słowo, którego nie zamierzałam jeszcze używać. Bałam się zbyt wybujałych marzeń o czymś, czego nigdy nie zaznam.
Teraz czułam tylko euforię, bo Aleks obdarzył mnie wyjątkowym gestem. Najchętniej pobiegłabym do niego, by spytać, czy to nie sen. Niestety musiałam znieść rozłąkę, zanim ponownie go przytulę i spojrzę w czekoladowe oczy. Zaczynałam chyba dostawać obsesji. Chwyciłam telefon w dłonie.

„Przepraszam, ale chciałam napisać, że zje mnie tęsknota, nim wrócisz do Polski. Szczęśliwej podróży, Satanie ;-)”

To był koniec mojej relaksacji. Potrafiłam tylko sprawdzać telefon i wgapiać się w ekran. Miałam nadzieję, że jeszcze nie wyłączył komórki na czas lotu.

„W takim razie ja z tej tęsknoty uschnę. Bark mi ciebie bardziej niż dotychczas. Dobrze, że ostatnie wspomnienie twojej twarzy kojarzy mi się tak przyjemnie. Moja słodka :*”
„Aleks… Nie wiem, co ci odpisać.”
„Że będziesz śniła o mnie? ;)”
„Bardzo bym chciała :-)”
„I tego się trzymajmy. Będzie dobrze :* oglądaj mecz!”
_ _ _

Rozważał wlot do Belgradu już z Lublany, ale chyba niestety zbyt późno. Na szczęście mógł liczyć na jakieś połączenie z Polski. Miał także towarzysza podróży w postaci Cupko. Najtrudniejszą rzeczą było chowanie prezentu przed przyjacielem. Zamierzał wręczyć go już na lotnisku w ojczyźnie.
- Dlaczego nie możesz mi go dać już teraz? - jęczał przyjmujący.
- Bo dzisiaj jest 21 grudnia, nie 24.
- Aleks, no. Melanii też nic nie dałeś przed czasem? - dociekał.
- Nie twój interes - kumpel próbował zrzucić go z krzesła.
- No tak, ty po powrocie dasz jej siebie w kokardce.
- Cupko!
Przepchnęli część kolegów z drużyny, goniąc się po boisku. Reszta spoglądała na nich z rozbawieniem. Wszyscy przywykli do temperamentu Serbów i ich częstych niepoważnych sprzeczek. Paweł zaczął biegać za nimi, a Daniel ustawiać przeszkody. Przerwał to kierownik drużyny, zarządzający powrót do hotelu.


__________________________________________


Witam :) Naczekaliście się, to w nagrodę taki odcinek :)
Mogę przyznać, że jestem dumna i mi się podoba :)
A jak wam? ^^

Pozdrawiam