sobota, 30 maja 2015

- twenty seven -


Dziewczyna niepewnie nacisnęła klamkę u drzwi do własnego domu. Zdała sobie sprawę, że nie będzie już miała Serba tylko dla siebie. Obejrzała się za plecy, gdzie Aleksandar zmierzał z walizką w jej stronę, a ojciec parkował w garażu.
- Coś cicho... - zauważył chłopak, przepuszczając Mely w wejściu. Zaraz jednak musiał odwołać swoje słowa, gdyż z pomieszczenia obok, najpewniej kuchni, sądząc po ubiorze, wybiegła kobieta w średnim wieku.
- Nareszcie jesteście! Co tak długo? - mówiła głośno i szybko, wycierając ręce w ścierkę. Niestety, nie zrozumiał ani słowa, gdyż posługiwała się polskim językiem. - No, no, faktycznie spory z ciebie chłopak. Ale za to jaki przystojny! Nie mówiłaś, Melanio, że to taki uroczy młodzieniec.
Atan bezradnie wpatrywał się w szatynkę, szukając pomocy.
- Mamo, on cię nie rozumie - wyjaśniła, choć miała nadzieję, że kobieta mu wszystkiego nie przetłumaczy.
- Och - zawahała się i lekko zaczerwieniła. - Ale ja nie umiem po jemu... Powiedz mu, kochanie, że bardzo się cieszę, że spędzi z nami te święta - obserwowała, jak wargi córki się poruszają, a na twarzy siatkarza stopniowo pojawia się uśmiech. - I mam nadzieję, że choć trochę poczuje się jak w domu.
- To ja dziękuję za gościnę - odpowiedział po angielsku, licząc na porozumienie w tym języku.
- Mely, może pokaż panu pokój, a ja przygotuję coś do picia, pewnie zmarzliście - powiedziała do dziewczyny, nie przestając się uśmiechać. Siatkarz zaczął się zastanawiać, czy kobieta potrafi przybrać inny wyraz twarzy.
- Chodź - poprowadziła go na schody. - Spodobałeś się jej - dodała, gdy znaleźli się na piętrze.
- To dobrze? - odpowiedział pytaniem, wpychając walizkę do pokoju, do którego drzwi otworzyła. - Wydaje się być całkiem sympatyczną kobietą, choć bardzo szybko mówi i chyba nie bardzo zna się na angielskim.
- Daj jej się wykazać. Będzie chciała z ciebie wyciągnąć mnóstwo informacji i nie zadowoli się tłumaczem - odpowiedziała Polka.
- Zaczynam się bać - odparł poważnie, jednak kącik jego warg drgnął. - Chodźmy zatem, nie każmy jej czekać.
- Wiedziałam, wolisz ją ode mnie - westchnęła teatralnie.
- Oj, kochana - położył rękę na jej talii, a drugą musnął brodę, zmuszając tym samym dziewczynę, by na niego spojrzała. Uśmiechnął się, widząc jak jej policzki ponownie lekko się czerwienią i na myśl, że to za jego sprawą. - Nikt nigdy nie będzie ważniejszy od ciebie.
- Aleks... Nie wymagam tego, żartowałam - rzuciła lekko zmieszana. Nie spodziewała się takiego wyznania. Wbrew jej podejrzeniom, chłopak coraz śmielej mówił o uczuciach.
- Może ja nie - mruknął pod nosem, robiąc krok w tył. Schował ręce w kieszeniach i ponownie przepuścił Mel w drzwiach.
- Porozmawiamy jeszcze o tym - zastrzegła, kompletnie gubiąc się w sytuacji. Do czego zmierzał?
- Nie pozwólmy twojej mamie dłużej czekać - powiedział tylko ponownie, schodząc za nią po schodach.


<><><> 


Z kuchni dobiegały wesołe głosy krzątaniny. Ledwo pojawili się w progu, a mama Melanii pociągnęła bruneta na drewnianą ławę i postawiła przed nim kubek z parującą herbatą. Na stole leżał już półmisek z lukrowanymi pierniczkami i kruchymi ciasteczkami. Kolejna partia właśnie wylądowała w piekarniku.
- Jedz, jedz. Jutro Mely przejmuje kuchnię - kobieta uwijała się wokół stołu.
- Nie wiem, co na to trener, muszę pilnować diety - mówił powoli z nadzieją, że kobieta zrozumie choć kilka słów. Potem spojrzał z zainteresowaniem na przyjaciółkę. - Będziesz gotować? Mogę jakoś pomóc?
- Nie przytyjesz od razu - mrugnęła do niego pani Ziemborowska.
- Tak. Pierogi, uszka i jakieś ciasto. Jeśli masz ochotę, to proszę bardzo - odpowiedziała dziewczyna.
- Ale.. co to są pierogi? - mina Aleksa była bezcenna.
- Zobaczysz - rozbawiona Polka poklepała go po ramieniu. - Będziesz lepić.
- Lepić... - brunet zmarszczył brwi, nadal nie bardzo rozumiejąc, co Melania ma na myśli. - Hm. Okay. Zawsze to jakieś doświadczenie.
- Poćwiczysz palce, dobrze ci to zrobi - szturchnęła go.
- Pochwalę się trenerowi, że nie zaprzestałem treningów nawet w święta - zaśmiał się, upijając łyk z kubka.
Herbata była przyjemnie słodka, zakrapiana cytryną i z dodatkiem miodu. Aleks nie potrafił nazwać ostatniego składnika, który sprawiał, że płyn miał nieco ostry smak. Dopiero mama Mel poinformowała go, iż jest to imbir.
- Bardzo ładne mieszkanie, proszę pani - zwrócił się do kobiety. - W dodatku czuć zbliżające się święta i tę rodzinną atmosferę.
- Dziękuję, złociutki. Coś planujecie na wieczór? Meluś, zadbaj, żeby nasz gość się nie nudził.


<><><> 


Zmywała po kolacji, która upłynęła w niezwykle radosnej atmosferze. Najbardziej cieszyła się z dobrego kontaktu Serba z jej ojcem. Chyba naprawdę przypadli sobie do gustu, nie wspominając o wspólnej fiksacji na tematy sportowe. Melania nie przeszkadzała im w dyskusji, tylko spoglądała na obu panów z szerokim uśmiechem na ustach.
Tylko jednym uchem się przysłuchiwała, bo myślami odpłynęła zupełnie gdzie indziej. Patrząc na siatkarza przy stole w jej jadalni, zaczęła wspominać wszystkie chwile od momentu ich poznania. Nie było tego wiele, ale każdy powodował uczucie ciepła na sercu. Dziewczyna odkryła, że wymazała już przykre wspomnienia z restauracji przed pierwszym planowanym spotkaniem. Jak to dobrze, że zamiast szukania pocieszenia u innych dziewczyn, Aleksandar siedział teraz naprzeciwko niej. Gdyby znalazł sobie ukochaną, z pewnością do niej pognałby w świąteczny czas.
W głębi serca zakiełkowała nadzieja na pewną zmianę w ich relacjach. W końcu nie mogło być tak samo, po pamiętnym pożegnaniu. Chyba żadne z nich nie przewidziało, że to nie będzie pożegnanie i zamiast powracać w myślach do wspomnień o pierwszym pocałunku, przyjdzie im spędzić kilka dni razem. Pomyślała, że dostała więcej niż to, o czym ośmielała się marzyć.
- Co z tymi atrakcjami na wieczór? - zagadnął brunet, wchodząc do kuchni.
- Cóż, nie wiem, jaka rozrywka jest godna serbskiego księcia - rzuciła żartobliwie podniosłym tonem.
- Tylko towarzystwo księżniczki - mruknął i rozsiadł się wygodnie na krześle.

Czuła na sobie jego intensywny wzrok. Dałaby głowę, że na jego twarzy gościł szeroki przebiegły uśmiech. Atanasijević czekał na jakąkolwiek reakcje jej ciała. Czerpał niebywałą przyjemność z oddziaływania na szatynkę, widząc jej spontaniczne odruchy. Odkrył to niedawno i często korzystał, by wyprowadzić ją z równowagi. Chciał, by straciła całe opanowanie i poddała się temu, co czuła. W wyobraźni widział ją, rzucającą się na niego, muskającą dłońmi jego twarz i szepczącą najczulsze słowa. Tak blisko tego byli na parkingu pod salą.
Jego wizje przerwał stukot sztućców na kuchennej podłodze. Melania pochyliła się, by je pozbierać, a on zrobił to w tym samym momencie. Atakujący zerknął na jej rozdygotane dłonie. Chwycił je w swoje i spojrzał w oczy dziewczyny.
- Nie masz czym się przejmować, kiedy jestem obok ciebie - gładził delikatnie jej palce. Niepewnie podniosła wzrok. - Jesteś przerażona. Czemu?
- Kiedy patrzysz…
- Tak?
- Czuję się dziwnie - mruknęła.
- Ja też. Też czuję, że kanapa to zły pomysł - przygryzł prowokacyjnie wargę.
- A niech cię, Satan - prychnęła, powracając do pionu.
- To co będziemy robić? - podążył za nią jak cień do salonu. - Może jakieś romantyczne filmy? - strzelił brwiami.
- Słuchaj no, mądralo - obróciła się i wbiła palec w jego klatkę piersiową. - Nie pozwolę ci się nade mną znęcać. Oglądniemy kilka dobrych horrorów.
- Będziesz się do mnie przytulać? - spytał z nadzieją.
- Chyba ty!

            Ramię w ramię zasiedli w pokoju gościnnym, który na ten czas stał się lokum Serba. Znajdował się tu również dość duży telewizor. Szatynka przyniosła wcześniej miski z popcornem i chipsami, a chwilę później zajrzała do nich jej mama z kartonem soku i szklankami. Życzyła im miłego wieczoru i kazała nie iść zbyt późno spać.


<><><> 


By uniknąć zamieszania w wigilijny wieczór, zaczynała gotowanie dzień wcześniej. Najlepiej się pracuje z rana, więc wstała wcześnie i zeszła do kuchni, Przypomniała sobie w międzyczasie o Serbie chętnym do pomocy. W rzuciła na patelnię kilka jajek, nastawiła wodę. Po chwili szła na górę z kubkiem kawy i kopcem jajecznicy na talerzu. Chłopaka zastała jeszcze śpiącego ze śmiesznie sterczącymi lokami. Postawiła jedzenie na stole i przysiadła na skraju łóżka. Nigdy by nie pomyślała, że znajdą się w takiej sytuacji. Bała się tej więzi, która przybierała na sile, a jednocześnie ona sama chciała być z nim blisko. Pochyliła się nad atakującym i pocałowała go delikatnie w policzek.
- Mamoo... - mruknął niewyraźnie, zabawnie marszcząc nos. Następnie wymamrotał kilka słów w swoim ojczystym języku i przewrócił się na drugi bok, odsłaniając umięśnione plecy. Z zagryzioną wargą wpatrywała się w niego. Miała wielką ochotę go dotknąć. Dlaczego wyobrażała go sobie bez koszulki?
- To nie mama - odparła.
- Meeely..? - ziewnął szeroko i przeciągając się, spowodował tym samym kolejny rumieniec na policzkach nastolatki. - Która godzina? O, i co tak ładnie pachnie?
- Zrobiłam ci śniadanie - podała mu zestaw. - Rekompensata za pobudkę.
- Jesteś aniołem - uśmiechnął się do niej ciepło i zabrał się do jedzenia. - Jakie plany na dzisiaj?
- Spróbujemy zrobić z ciebie kucharza.
- Boję się, że dużo z tego nie wyjdzie, ale postaram się - obiecał, pakując do ust kolejną porcję jajecznicy.
- Nie przejmuj się. Mam wrażenie, że mama pozwoliłaby ci na wszystko i twoje pierogi będą jej bardziej smakować niż moje - udawała zazdrosną.
- No coś ty. Dlaczego tak uważasz? - spojrzał na nią zaskoczony. - Przecież jestem tylko zwykłym chłopakiem, dlaczego miałaby traktować mnie specjalnie?
- Zwykłym? Przystojny, zabawny, wysoki, w dodatku dobrze zarabiający siatkarz. Jesteś chodzącym ideałem dla każdej matki - zabrała od niego talerz z zamiarem zejścia na dół.
- Tylu komplementów nie usłyszałem nawet od swojej matki - zaśmiał się znowu.
Zrobiło mu się jakoś ciepło na sercu, słysząc słowa dziewczyny. Wstał więc z łóżka i objął ją, splatając swoje wielkie dłonie na jej brzuchu. Mely zesztywniała, czekając na rozwój wydarzeń. Mało nie upuściła naczyń, kiedy poczuła ciepły oddech i wargi siatkarza na swoim policzku.
- Jesteś kochana. Czasem trudno znaleźć mi odpowiednie przymiotniki, żeby to opisać.
- Ja... Też nie wiem co powiedzieć - lekko przekrzywiła głowę, by na niego spojrzeć. Miała jego oczy na wprost swoich.
- Może nie musisz nic mówić? - wyszeptał, pochylając się nad nią. Mel wstrzymała oddech, odruchowo przymykając oczy. Jednak, kiedy w końcu poczuła muśnięcie warg bruneta, odsunęła się gwałtownie.

- Muszę wracać do pracy, jest jeszcze tyle do zrobienia! Nie musisz się śpieszyć. Będę w kuchni - i tyle ją widział.

<><><><><><><><><><><><><><><><><>

Run baby, run - pomyślała sobie Mel :D Ale no powiedzcie, jest już z nią lepiej niż na początku, co? :D
Przepraszam, że was tak długo zostawiłam bez niczego. Lenistwo ze mnie wychodzi.
Ach ten Aleks :D