piątek, 31 października 2014

- eighteen -


Najgorsze, co mógł zrobić, to znów pozbawić się kontaktu z Melanią. Tylko on był tak zdolny! Żałośnie patrzył na milczący telefon. Do Polki nie docierały SMS-y, telefon chyba wyłączyła, brak możliwości kontaktu. Denerwował się tą sytuacją, bo przecież chciał wyjaśnić, naprawić, przeprosić.

Na szczęście na boisku wszystko w ich drużynie grało i rozpoczęli grudzień wygraną 3:1 nad Egiptem. Może nie byli idealnym zespołem, ale dało się z nich coś wycisnąć. Zasługiwali na awans z pewnością, tak jak mówiła szatynka, o której Serb miał słabość.

Cierpliwie zniósł wizytę u fizjoterapeuty. Pozwolił się wymasować i „naprawić”. Potem bawił się telefonem na przemian z przeglądaniem Internetu i zerkaniem na telewizor. Prawie spadł z łóżka, gdy usłyszał sygnał przychodzącej wiadomości. Jeszcze większy szok wywarła na nim treść i nadawca.
_ _ _

Bardzo możliwe, iż odrobinę odleciałam w tamtej chwili, bo lada moment i znajdowałam się gdzieś zupełnie indziej. Byłoby bardzo, ale to bardzo miło, gdyby ktoś mi cokolwiek wyjaśnił, naprawdę. Spróbowałam się wyprostować na łóżku, ale jakoś nie bardzo mi to wyszło.

- To nie twoje łoże małżeńskie z domu, więc bez szalonych manewrów – usłyszałam głos rodzicielki.
- Co ja tu robię? – spytałam, mrużąc oczy przed jasnym światłem.
- Leżysz. Cieszę się, że się obudziłaś. – Ucałowała moje czoło – Jak się czujesz? Boli cię coś?
- Eee… Wszystko? – mruknęłam bez przekonania.

Na tą chwilę byłam ogromnie zdezorientowana. Niewiele mogłam sobie przypomnieć. Nie potrafiłam połączyć ze sobą pewnych faktów.

- Poczekaj, zawołam kogoś – odparła mama, wychodząc z pomieszczenia.

 Niedługo potem zjawiła się w towarzystwie lekarza w białym kitlu.

- Dzień dobry, jak się pani czuje? – spytał uprzejmie.
- Niezbyt dobrze. Coś mi jest?
- Jeszcze wczoraj zrobiliśmy pani USG klatki piersiowej i tomografię głowy. Stwierdziliśmy dwa złamane żebra i wstrząśnienie mózgu.

Z niedowierzaniem wysłuchiwałam diagnozy. Skąd to wszystko u mnie?

- Ale ja tylko biegałam… - zaczęłam.
- I potrącił panią samochód – skończył za mnie mężczyzna. – Dobrze, że tylko tak to się skończyło a nie gorzej. Odradzałbym słuchawki na drogach uczęszczanych przez samochody.

Potarłam twarz dłońmi, próbując to wszystko połączyć. Możliwe, że nie zauważyłam auta? Biedny kierowca, wpakowałam mu się na maskę. Znowu tworzyłam same kłopoty.

- Długo mam tu zostać?
- Doradzałbym jeszcze kilka dni. Do Mikołajek co najmniej – odpowiedział doktor.
- Będę mogła obejrzeć mecze? – spytałam, spoglądając na telewizor.
Mężczyzna spojrzał pytająco na moją mamę.
- Córka ogląda siatkówkę. Odbywa się Puchar Świata, a raczej już kończy – wytłumaczyła.
- Aaa. Niestety nie mamy tu zbyt wielu kanałów. – Rozłożył bezradnie ręce.
- No trudno. – Uśmiechnęłam się krzywo. – Dziękuję.

Już myślałam, że ominą mnie najważniejsze mecze, ale chyba za szybko się poddałam. Mamę odesłałam do domu, żeby nie marnowała przy mnie całego dnia. Odbyłam też rozmowę telefoniczną z tatą, który bardzo się zmartwił moim wypadkiem. Musiałam go uspokoić, że jeszcze nie umieram i go trochę pomęczę na tym świecie.

Wracając do siatkówki. Koło południa zafundował sobie drzemkę, odnalazłszy w końcu dogodną pozycję. Wszystko przerwało ciche pukanie, czyli nie personel.

- Proszę.
- Cześć. – Nieśmiało wyglądająca zza drzwi czarna czupryna momentalnie przyprawiła mnie o uśmiech.
- Co ty tu robisz? – spytałam.
- Jak to? Nie ma cię w domu, w szkole,  a twoja mama serwuje mi takie rewelacje. Dziewczyno, tak się przestraszyłam! - Przylgnęła do mnie lekko, obejmując rękami za szyję. – Naprawdę, przestraszyłaś mnie. Mówiłam, że to bieganie, to zły pomysł. Chciałaś się wykończyć? Mam nadzieję, że nie zrobiłaś tego specjalnie.
- Co ty, czysty wypadek, Asia… - Spojrzałam na nią smutno.
- Już dobrze, przepraszam. Po prostu nic nie wiedziałam, a wyobraźnia działa – tłumaczyła.
- Kochana jesteś. A ty nie w szkole albo na meczu?
- Co ty, skończyliśmy wcześniej, więc pozwoliłam sobie… - Zaczęła grzebać w torbie, by wyciągnąć z niej swojego laptopa.
- Targałaś tu to?
- Nie bój się. Obejrzymy wszystko razem. – Uśmiechnęła się, uruchamiając sprzęt i szukając transmisji.
- Jesteś niemożliwa. Myślałam, że tu będę leżeć plackiem. – Pokręciłam głową.
- A gdzie tam. Kibicujemy, bo przyda ci się trochę emocji. Strasznie blada jesteś – wytknęła mi.
- Zdaje ci się. To przez ten szpital. – Machnęłam ręką.


Hmmm… Wypadałoby ograć Włochów w odwecie za Serbię albo coś. Oni mieli zdecydowanie mniejszą szansę na awans niż my, bo ja już wyczuwałam podium. Jeśli wygrana pozbawi kogoś kwalifikacji, to czemu mamy odpuszczać? My też chcieliśmy tam jechać.

Po dwóch setach nie mogłam patrzeć na przeciwnika. Kto im pozwolił nas tak ogrywać? Chyba jednak nikt. Nasi zawodnicy w końcu odpalili swoją grę i przypomnieli kolegom z południa maksymę o nie wygrywaniu przy 2:0.

Tak bardzo się cieszyłam z tego obrotu spraw. Podnieśli się, potrafili postawić swoje warunki i wygrać. Cała batalia została okraszona małą utarczką Kubiak-Travica pod siatką. Nikt z postronnych nie wiedział, o co chodzi, ale sami zainteresowani na pewno. Obawiałam się jakichś rękoczynów lub innych potyczek, ale wszystko zostało opanowane. Oczywiście w obronie każdego rzucili się na pomoc koledzy, więc mogło się to różnie skończyć.

- Ja nie mogę, jeszcze punkt do pewnego awansu! Rozumiesz? Czyż oni nie są fantastyczni? – Szturchnęła mnie Stałecka.
- Oczywiście, ze są. Mam nadzieję, że się gdzieś w szatniach nie pobiją z Włochami. – Uśmiechnęłam się.
- Nie na darmo Kurek taki nabity – zażartowała.
- Co tam u niego?
- A nic nowego nie wiem. Dopiero coś mogę mu napisać ewentualnie – odpowiedziała dziewczyna.
- Pogratuluj mu koniecznie.
- A ty pogratulowałaś Aleksowi? Wygrał z Egiptem – spytała zaczepnie.
- Nie, bo nawet nie wiedziałam co i jak. Od razu uprzedzę inne pytanie. O szpitalu też mu nie powiedziałam, bo to mu niepotrzebne – powiedziałam wszystko, co zapewne chciała wiedzieć.
- Mel, przecież jesteście jak przyjaciele, więc się informuje o takich rzeczach – westchnęła.
- A proszę cię, nie musi się już tak o mnie zamartwiać, phi. Więc doradzam ci nie kombinować niczego, bo to i tak bez sensu. Niech sobie skończy turniej.

_ _ _


Milczeć w takich sytuacjach nie potrafiła nigdy. Domyślała się, że Aleksandar na pewno telefonował do jej przyjaciółki. Zachowanie jak u obrażonego przedszkolaka coraz bardziej przypominało reakcje Melanii. Nerwowo dreptał po swoim pokoju z telefonem w ręce.

„Gratulacje dla całej drużyny! Byliście fantastyczni. Misiek cały?”
„Dziękujemy bardzo :) Same ciężkie mecze teraz, ale jesteśmy tak blisko… Cały i zdrowy :)”
„Trzymamy kciuki dalej :) Inaczej niż dobrze, nie może być :) Odzywał się do ciebie Aleks?”
„Fantastyczny doping to fantastyczne wyniki ;) Trochę go uspakajałem z grą i Melanią. Czemu pytasz?”
„Takie gadki to na wywiady zostaw :p Nie chciałam, żeby się przejmował, ale ona teraz jest w szpitalu.”
„Wymyślę coś nowego :) Co się stało? On nie wie?”
„A jak sądzisz? Oczywiście, że nie -.- „
„Co za ludzie. I my ich musimy ratować :p”
„Z pożytkiem dla wszystkich ;-)”
„Zamawiam ciebie na partnerkę na ich wesele :-D”
„Słoneczko w Japonii przygrzało?”
„Lepszego partnera nie znajdziesz ;-)”

Ze strony przyjmującego zawsze mogła liczyć na poprawę humoru. Obojętnie o czym by nie pisali, wszystko kończyło się w żartobliwym tonie. Przynajmniej Bartosz nie zamulał przed meczami i nie zjadały go nerwy.

Joasia tłumaczyła sobie, że taki facet zawsze ma dużo znajomych, koleżanek i na pewno każdą traktuje równie uprzejmie. Po prostu potrafił, jeśli tylko mu zależało, zjednywać sobie ludzi. Domyśliła się, że z każdym powrotem jego do domu zapanowywało rodzinne święto. Gdyby nie miał młodszego brata, to kompletnie by go wszyscy rozpieszczali, a tak to część rodzinnej troskliwości zgarniał Kuba.

Kolejne dni zorganizowała tak, by odwiedzać Melanię w okolicach godzin meczowych. Cieszyła się, że chociaż w taki sposób mogła przysłużyć się przyjaciółce. Stałecka martwiła się jej stanem zarówno fizycznym i psychicznym. Może nie byłoby tego całego wypadku, gdyby szatynka nie ubzdurała sobie konieczności schudnięcia. W ćwiczeniu nie ma nic złego, ale trzeba zachować rozwagę i, jak się okazało, ostrożność.

_ _ _


„Przysięgnij, że się nie zdenerwujesz i skończysz Puchar w takiej świetnej formie jak teraz. Piszę to do ciebie w tajemnicy na razie. Melania trafiła do szpitala i dlatego się nie odzywa.”

Ale jak to Bartek się dowiedział, a on nie? Pewnie od tej koleżanki. Mimo wszystko, nie zasłużył na krótkiego SMS od Polki? Oczywiście, że się martwił o jej zdrowie. Chyba utrzymywali na tyle dobrą znajomość , by miał prawo wiedzieć, co się z dziewczyną dzieje.

„Nic mi nie napisała… Jest przytomna? Jak poważne to jest?”

A co jeśli była w śpiączce? Przecież Kurek nie napisał, czemu ona tam leży. Coraz bardziej podnosiło się mu ciśnienie. Bruneta przerażała jego własna niewiedza. Obiecał sobie, że jeśli wszystko pójdzie w porządku, to koniecznie ją odwiedzi. Obojętnie gdzie, w domu czy w szpitalu.

Zależało mu na niej? A nawet jeśli, to nie mogli mu zabronić niczego odnośnie Melanii. Sami mu ją podsunęli do pomocy. Gdyby Polka okazała się niemiła, dziwna, natarczywa albo wykazywałaby inne negatywne cechy, nie zżyłby się z nią aż tak. Może nadawali na podobnych falach, skoro czuł się przy szatynce swobodnie. „Przy” znaczyło w jego przypadku dziewczynę po drugiej stronie telefonu lub komputera.

„Samochód potrącił ją podczas biegania. Nie ma poważnych obrażeń, niedługo ją wypuszczą. Obiecaj, że nie będę żałował, że ci dałem znać.”
„Co ty, Bartek. Jestem bardzo, ale to bardzo wdzięczny. Będę jeszcze potrzebował w tej sprawie twojej pomocy :)”
„Bylebyśmy nie oberwali od dziewczyn ;)”

Jeszcze kilka razy próbował dodzwonić się do Melanii, ale bezskutecznie. Bardzo nie lubił być ignorowany. Zwłaszcza znienacka. Skoro tej sprawy nie rozwiąże już na wyjeździe, to należało się przygotować na działanie w Polsce. Westchnął głęboko kilka razy, układając w głowie misterny plan. W końcu rzeczy najlepiej załatwia się twarzą w twarz.

_ _ _


Wcale się nie dziwiłam szalonej radości moich rodaków na parkiecie w Tokio. Wygrali dwa pierwsze sety z Brazylią. Wygrali awans! Polecimy do Londynu! Jedynym minusem tej sytuacji był chyba brak koncentracji na dalszą część meczu. Kanarki doprowadziły do tie-breaka, a my straciliśmy szansę na przysłowiowe dobicie ostatniego gwoździa do ich trumny.

Również piątego seta doczekaliśmy się w ostatnim starciu polskich siatkarzy na japońskiej ziemi. Już oficjalnie był to pojedynek o pierwsze miejsce, o zwycięstwo w Pucharze Świata. Niestety i tym razem to po naszej stronie znalazła się „2”. Celem było podium i to zostało wywalczone.

Euforia moja i Joanny zwabiała nieraz do sali dyżurujące pielęgniarki. Jak można być cicho w takich chwilach? Każdy, kto kibicuje całym sercem, zrozumie te emocje. Nie przeszkadzał mi nawet lekki ból w klatce piersiowej. Moje pokiereszowane wnętrzności dawały o sobie znać w różnych momentach.

Panowie masakrowali wręczane im pamp erki, ciesząc się do kamer i siebie nawzajem. Marcin, El capitano, został dodatkowo najlepiej blokującym całego turnieju. Dzień pełen radości.

Serbowie wygrali swoje ostatnie spotkania z Chinami i USA, ostatecznie plasując się na 8 pozycji. Mimo wszystko byłam zdania, że i tak nie zabraknie ich na Igrzyskach Olimpijskich. Stałecka zafundowała mi rundę po zdjęciach meczowych Aleksandara. Nie poskutkowało mrożenie jej wzrokiem.

- Napisałabyś mu coś miłego, to nie – prychnęła.
- Żeby mi odpisał, że go wcale nie rozumiem? Dzięki. – Zamknęłam kartę przeglądarki z jego podobizną.
- Przesadzasz. Jakoś nigdy wcześniej ci tego nie wytknął.
- Może mu się coś odmieniło? Nie zamierzam słuchać podejrzanych wyjaśnień – odparłam.
- Już raz z nim zrywałaś kontakt. Na pewno powtórki z rozrywki mu się nie spodoba.  – Spojrzała na mnie surowo brunetka. – Z innej beczki, to Ulka chce cię odwiedzić.
- Ta od Bąkiewicza? Masz z nią kontakt? – zdumiałam się na takie rewelacje.
- Tak się jakoś dogadałyśmy  w sieci. Będziemy miały z kim siedzieć na meczach – mrugnęła.
- Wydawała się bardzo sympatyczna. Możesz ją przyprowadzić, jak chce oglądać chorego ludzia w szpitalu. – Uśmiechnęłam się nieznacznie.
- Chyba, że wcześniej to ciebie stąd wypuszczą, niż my się wybierzemy – stwierdziła Asia w zamyśleniu.
- To mi chyba nie grozi. Mówili, że do końca tygodnia, a potem i tak leżakowanie w domu. – Przewróciłam oczami.
- Zapewnię ci atrakcje. Będziemy razem nadrabiać twoje zaległości. – Wyszczerzyła się do mnie.

- Niech okażą wyrozumiałość choremu człowiekowi.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _


Here we go again ;)

Rozkręca się, nieprawdaż? :) Postaram się zbyt długo nie trzymać w niepewności.
Nie krzyczcie na autorkę, bo nikomu głowa nie odpadła :P

Mała informacja. Reaktywuję "Miłość w kapeluszu". Pomału wrzucę tam, co już kiedyś powstało, a potem zajmę się dokończeniem tej historii ;) Cieszycie się?

Zajrzyjcie trochę niżej pod notkę, mała niespodzianka xD

Też was uwielbiam!

niedziela, 19 października 2014

- seventeen -

                Gdy reprezentacja toczyła bój z Irańczykami, ja pisałam próbną maturę z języka. I tak, trochę nie mogłam się skupić. Po prostu żałowałam, że nie mogłam mieć normalnych zajęć, które bym sobie odpuściła i została w domu, by ich dopingować.
                Całe napięcie prysło wraz z ogłoszeniem jednego z kolegów, że przegraliśmy z Iranem 2:3. Jęknęłam cicho  pod nosem. Na szczęście nauczyciele pilnujący nie robili afery, choć musieli się domyślać o korzystaniu z telefonu. Nie dowierzałam, ale nikt by w takiej sprawie nie kłamał.
Zmartwiłam się strasznie tą sytuacją. Na szczęście zdołałam wydukać na kartce parę słów od siebie. Potem myślami złączyłam się z siatkarzami. Dalej wierzyłam w tą ekipę i jedna porażka ie mogła tego zmienić. Zapewne bili się z różnymi myślami, ale pokładałam nadzieję w zdrowym rozsądku sztabu i ich.
Wszystko wyjaśniło się kolejnego dnia. Obawiałam się meczu z gospodarzami, ale siatkarze zachowali spokojne głowy i wygrali go 3:1. Pod górkę mieli Serbowie. Niczym nie przypominali Mistrzów Europy sprzed kilku miesięcy. Wygrali 5-setowy pojedynek z Japonią, by następny z Kubą przegrać do 1.
Aleksowi przemawiałam do rozumu, jak mogłam, ale przecież ja jedna nic nie zmienię od razu. Awans na Igrzyska uciekał im coraz bardziej. Turnieje kwalifikacyjne dawały jeszcze szansę, ale były dodatkowym wysiłkiem w napiętym sezonie. Z jednej strony trzymałam kciuki za Polskę i radowało mi się serce na widok gry rodaków, a z drugiej… Nie chciałam oglądać smutnej miny Aleksa po przegranych. I tego głosu…
Dotąd grali w tych samych miastach  co Polacy, ale potem Serbowie pojechali do Hammamatsu, a my do Fukuoki. Z tymi nazwami to małe ćwiczenie na dykcję. Tym razem kolejny trzymeczowy cykl składał się ze spotkań z Chinami, USA i Egiptem. Niby nie najtrudniejszy, ale w tym turnieju nie takie rzeczy się działy. Uwidaczniały się wszystkie słabości każdej drużyny, obnażając ewentualne słabe przygotowanie. A biało-czerwoni co? Zgarnęli 9 punktów i ruszyli dalej. Nie posiadałam się z radości. Z tak licznymi zdobyczami punktowymi dotarliśmy do prawdziwej śmietanki turnieju. W Tokio bowiem czekali na nas Włosi, Brazylijczycy i Rosjanie.
Tego zestawu uraczyła wcześniej drużyna bałkańska. Niestety przegrali z Włochami i Rosją, ale… Właśnie. Przeciwko Brazylii obudził się w nich duch zwycięstwa. Wywalczyli dzielnie 3 punkty. Może  i wszyscy przekreślili ich w kolejce po podium, ale oni nie zamierzali się poddawać i dać ogrywać. Nawet jeśli turniej im nie wyszedł, chcieli skończyć na najwyższym możliwym miejscu.
- Przecież pojedziecie na te Igrzyska, Aleks. Jak nie z PŚ to z innego turnieju – tłumaczyłam mu.
- Łatwo ci mówić – mruknął.
- Och, skoro doszliśmy do momentu, w którym uznajesz, że się nie znam, to chyba mogę skończyć tą rozmowę.
- Mely, to nie tak!
- A jak? Niepotrzebnie tracisz czas na rozmowy ze mną – odparłam chłodno.
- Ja tego tak nie widzę. Przecież obje je lubimy – brunet próbował mnie przekonać.
- Lubiłam. Nie lubię być tak traktowana, jakbym nic nie znaczyła i nic nie zrobiła – otwarcie wyraziłam swoje myśli.
- Doskonale wiesz, że tak nie jest.
- Skąd mam wiedzieć? Nie jestem jasnowidzką, a ty wygadujesz różne rzeczy – lekko podniosłam głos.
Byłam naprawdę zdenerwowana, zasmucona i zrozpaczona na raz. Zabolały mnie, niby nic nie znaczące, słowa. Ściskało mnie wewnątrz klatki piersiowej, jak w okolicznościach każdego większego smutku w moim życiu. Czułam zbierające się w kącikach oczu łzy.
- Nie denerwuj się, proszę. Nie chciałem cię urazić – powiedział cicho.
- Trudno. Mogę się już nie wypowiadać na ten temat. Zadzwoń, jak będziesz potrzebował porady odnośnie Bełchatowa. Powodzenia – wysiliłam się na obojętny ton i zakończyłam rozmowę.

_ _ _

Zdecydowanie lepsze nastroje zapanowały w kadrze po pokonaniu kanarkowej ekipy. W końcu wiele drużyn poległo w starciu z nimi, a oni dali radę ugrać trzy punkty. Wszystko byłoby super, gdyby nie zasępiona mina Aleksandara.
- Co jest młody? Ty sobie pograłeś, my wygraliśmy – zagaił Milkovic.
- Co ty, nie narzekam na to – uśmiechnął się nikle brunet.
- Ja myślę. Musisz się szykować na przejęcie roli – starszy atakujący mrugnął znacząco.
- Ivan… Ja chyba się jeszcze nie nadaję – mruknął.
- Nie gadaj bzdur. Każdy jest do zastąpienia. To dowiem się, o co chodzi ponuraku?
- A tam, sam muszę to rozwiązać – Atanasijevic próbował wybrnąć z tematu.
- Dziewczyna, tak? – odgadł szybko srebrnowłosy.
- Znaczy nie moja… Cudza też nie. Ta z Polski – plątał się w zeznaniach.
- Coś kojarzę. I co z nią nie tak?
- Uraziłem ją niechcący, a ona uznała, że jej nie doceniam i w ogóle kompletna kicha wyszła.
- Nigdy bym nie pomyślał, że będziemy rozmawiać o takich rzeczach – zaśmiał się Ivan. – Kobiety różnią się od siebie i nie sprzedam ci jakiegoś gotowego przepisu.
- Wiem. Wcale tego nie oczekiwałem. Ona tak szybko wszystko bierze do siebie, a ja muszę walczyć ze stereotypem faceta świni – odparł brunet, załamując ręce.
- A tak w ogóle, to kim dla ciebie jest? – zapytał kapitan.
- Nie widzieliśmy się ani razu, bo się bała. Przy jedynej okazji uciekła, więc sam nie wiem. Mogłaby stać się kimś ważnym, tak sądzę.
- To już twoja decyzja. Życzę powodzenia – poklepał młodego kolegę po ramieniu na odchodne.

_ _ _

Tamtego wieczora nie potrafiła wytrzymać od nadmiaru emocji. Pół nocy przepłakała, wciskając twarz w poduszkę. W końcu przewróciła ją na drugą stronę, by nie leżeć na mokrej poszewce. Może i nie miała powodu, może wybuchła niepotrzebnie. Stało się. Nie potrafiła trzymać uczuć na wodzy, a Aleksandar był osobą, od której takie słowa zabolały najbardziej. Tak się starała, walczyła sama z sobą. Ze złości zmasakrowała pustą butelkę po wodzie.
Poranek wcale nie okazał się łatwiejszy. Kolejny dzień na zmianę miejscowości dla siatkarzy przysłużył się jej stanowi. Gdyby miała w tym stanie oglądać pojedynek, niewiele by z niego wiedziała.
Niechętnie założyła plecak na plecy i ruszyła z domu. Nawet nie siliła się na spojrzenie w lustro i doprowadzenie się do porządku. Wcześniej umyła twarz, zęby i to by było na tyle. Najwyżej będzie odstraszać od siebie ludzi, a to akurat na rękę.
Wszystkie nadzieje na samotność prysły dla Melanii wraz z przekroczeniem progu szkoły. W drzwiach wejściowych trafiła na Joannę, która wybałuszyła oczy na widok szatynki.
- Co ci się stało?
- Nic – mruknęła dziewczyna, powoli szurając nogami.
- Proszę się, teraz ty mnie nie olewaj.
- Znowu kicha z Aleksem – rzuciła krótko Ziemborowska.
- Nie smuć się, damy radę.
Brunetka przytuliła mocno przyjaciółkę, a ta lekko odwzajemniła uścisk. Widać potrzebowała odrobiny czułości i pocieszenia.
- Dziękuję.
- Nie masz za co, musimy potem pogadać i to wyjaśnimy. Jeśli będziesz chciała, napiszemy do Bartosza – proponowała Asia.
- Bez przesady. To nie warte takiego zachodu. Szkoda truć mu głowę – odparła Melania.
- A tam. Chętnie by pomógł. Przecież cię lubi.
- Jak ty go dobrze znasz, hmm? – zmierzyła towarzyszkę uważnym spojrzeniem.
- Przecież to było widać. Poza tym, zawsze o ciebie pyta – dodała Stałecka.
- Zawsze?
- Jak się zdarzy, że piszemy do siebie – mruknęła pod nosem.
- Rozumiem – wyszczerzyła się niebieskooka. – Często wam się zdarza?
- Bez przesady. Szkoda pieniędzy – Aśka wytknęła język.
- Aha, aha. Nadrobicie w kraju albo w Internecie.
- Czy my nie miałyśmy rozmawiać o tobie?
- Oj tam, szczegół.
Dzwonek rozbrzmiewający w całej szkole rozegnał tłum uczniów do klas. W tym i dziewczyny, wbiegające po schodach na piętro.

_ _ _

Szatyn ciężko oddychał, podpierając ręce na kolanach. Wieczorny trening miał utrzymać ich formę, sprawność i kondycję. Jak nigdy marzył o wakacjach pod palmą, jednak za bardzo kochał wysiłek i sport.
„Kryzys u naszych dzióbków. Co u ciebie?”
Dzięki kontaktowi z Joasią poczuł się młodszy, jakiś taki pełniejszy energii i życia. Wyrwała go ze zgrzybiałego samopoczucia. Nie martwił się już o wszystko na zapas. Chłopak w kwiecie wieku. Cały świat stał otworem i na pewno się wszystko jakoś ułoży.
„Co u nich? Ja będę odpoczywał i szykował siły na najważniejsze mecze”
„Pokłócili się. Mamy zakaz interweniowania xD A to leż na dupie i śpij ;)”
„Może jak się zejdą, to lepiej im pójdzie? ;) No leżę, może mi nie zbrzydnie :P”
„Wtedy to dopiero się zacznie :D A to ma co brzydnąć w ogóle?”
„Zobaczymy :)  Łooo! Ta zniewaga krwi wymaga!”
„Już się tak, Kurek, nie bulwersuj, bo ci zmarszczki się nowe zrobią :D”
„Ja nie mam żadnych zmarszczek! Jak wrócę do Bełchatowa to fundujesz mi obiad :P”
„Chyba ty mi, jeśli już ;)”
„Ooo, czyli zgadzasz się na spotkanie? :D Super, jesteśmy umówieni”
„Szybka piłka?”
„Lubię szybkie ;)”
„Hahaha chyba łatwe”
„Mówimy o piłkach, oczywiście?”
„Taaak ;)”
Puknął się w czoło, gdy od dłuższej chwili cieszył się do telefonu, jakby był niespełna umysłu. Wyczuwał te wszystkie podteksty, żarciki, aluzje. Podobało mu się to. W końcu koleżanka kolegi koleżanki też może okazać się kimś sympatycznym, a nie podrzucaną pod nos dziewczyną z musu.
- Piter?
- Co? – mruknął blondyn spod kołdry.
- A ja się łapię jeszcze na liceum? – spytał przyjmujący.
- Co? Ty? Stary baran? Przecież skończyłeś już jakieś, no nie?
- Nie w tym sensie. Dziewczyny z liceum – przewrócił oczami.
- Aaa. Proszę cię, dziewczynki z podstawówki chcą, żebyś został ich mężem – zaśmiał się Nowakowski. – Więc liceum to już starszy przedział.
- Hahaha bardzo śmieszne, naprawdę. Żeby na ciebie się nie przerzuciły – burknął szatyn.
- Ja tam ci doradzam najlepiej jakąś pełnoletnią i tyle, żeby cię za kratki nie wsadzili – żartował dalej środkowy.
- Też mi Cichy Pit, phi!

_ _ _

Nowa melancholijna lista piosenek zgrana na odtwarzacz MP3. Wprost idealna do mojego nastroju w ostatnim czasie. Przy niej postanowiłam biegać. Dopóki chodników nie skuł lód, chciałam korzystać i katować siebie znienawidzonym zajęciem.
Na zewnątrz dopiero zaczynało zmierzchać. O tej godzinie mogłam biec prawie na pamięć. Przymknęłam powieki, by rozbudzić wyobraźnię samymi dźwiękami muzyki. Nie myślałam o spoconym ciele i zmęczonych mięśniach, tylko odpływałam z kolejnymi nutami. Odważyłam się nawet nucić pod nosem, biegnąc ścieżką oświetloną przez latarnię, która dobijała się przez przymknięte powieki.

Wszystko byłoby do końca ładnie i pięknie, gdybym nie wpadła na coś twardego, a raczej to coś na mnie i nie upadła boleśnie na ziemię. Słuchawki wyleciały z moich uszu. Słyszałam kilka zmartwionych głosów.


______________________________________________


Jak coś dodać, to z przytupem :D Dobra, ja się jaram akcją, a wy pewnie chcecie mnie zabić lub uszkodzić. Przepraszam :(
Tak to wymyśliłam dawno temu, a że pomysł nie był najgłupszy, to realizuję ;)

Teraz ogólne słowo na niedzielę. Zastanawiałam się dużo razy, czy to pisać, ale jednak mam prawo.
Rzadko dodaję, fakt. Jednak powinnyście wiedzieć, że to nie jest brak szacunku dla czytelników, no way. Bardzo mnie podbudowuje wasza obecność. Jednak poza blogiem istnieje realny świat, w którym nie zawsze rzeczy dzieją się po naszej myśli.
W moim przypadku zdarzyły się straszne rzeczy, których nikomu nie życzę. Gdy rozpada się rodzina, ostatnią rzeczą, o jakiej się myśli, to własna twórczość. Jeśli nawet już sobie przypomniałam, to czułam, że nie wyduszę z siebie więcej żadnego słowa, że będę musiała to skończyć.
Gdyby nie wsparcie moich cudownych dziewczyn, nie byłoby mnie tu. Zwątpiłam w sens moich historii, ale jednak serce upomniało się o to, co kocha.

Nikogo nie zmuszam do czytania moich opowiadań, ani do codziennego zaglądania. Gdy coś dodaję, powiadamiam zainteresowanych. Od czegoś też jest lista czytelnicza na bloggerze. Jeśli coś wam nie odpowiada, to zawsze można opuścić stronę.

Każdy zainteresowany ma wstęp do świata moich opowiadań :) Szanujcie cudze emocje.