piątek, 27 lutego 2015

- twenty two -


                Siatkarz przeciągnął się z rana w łóżku. Od razu uśmiechnął się szeroko na widok słońca, wyłaniającego się zza chmur. Nie samym śniegiem człowiek żyje, a on przywykł do cieplejszego klimatu. Wciągnął na siebie dresy i koszulkę i pomaszerował do kuchni na kubek porannej kawy. Uwielbiał jej zapach roznoszący się po pomieszczeniu i wnikający do jego nozdrzy.

- Siema Atan, jak tam? – głos szatyna rozbrzmiał w słuchawce.
- Niedawno wstałem. Mam nadzieję, że nie jesteś zły za wczoraj.
- Co ty. Potrafię wykorzystywać okazje – rzucił tajemniczo.
- Nie wątpię. Zamarzyła ci się 18-stka, co? – Serb przeżuwał śniadanie.
- Nic nie można dziewczynie zarzucić, to czemu mam nie spróbować.
- Oczywiście, że możesz. Nikt ci nie zabrania. Ja tam ci życzę powodzenia – odparł atakujący.
- Dzięki. A ty się dogadałeś z Melanią? W porządku? – spytał Polak.
- Pewnie, oprowadza mnie po mieście i w ogóle.
- Chcesz, żeby była tylko i wyłącznie przewodniczką, czy coś więcej?
- Kurek, nie zachowuj się jak baba – roześmiał się brunet.
- To nie ja się na nią rzucałem po meczu i biegałem po szpitalu.
- Myślała, że jest dla mnie nieważna, więc musiałem ją przekonać, tak?

                Atanasijević wiedział, że nie potrafi tak otwarcie opowiadać jak kolega. Prawda, chciał się zbliżyyć do Polski na tyle, na ile ona mu pozwoli. Mely umiała go oczarować tak, że potem myślał tylko o niej. I naprawdę ona nie musiała robić nic specjalnego, a Serb koncentrował się na niej. Kolejne nieporozumienia i konflikty zupełnie nie były im potrzebne.

„Asia jedzie do Bartka, więc się zabiorę z nią. Szykuj się ;-)”
„Świetna wiadomość :-) Nie mogę się doczekać. Pamiętasz adres?”
„Powinnam trafić ;) Przygotuj dobrą herbatę :)”

                Dwa dni pod rząd z szatynką mogły sprawić, że z trudnem wytrzyma do następnego spotkania, ale skoro kilka miesięcy kontaktowali się tyko telefonicznie, Aleks nie zamierzał być załchanny. Niebawem grali ze Skrą w Lidze Mistrzów i chętnie podarowałby przewodniczce bilet. Jednak nie wiedział, jak jej rodzice zareagowaliby na takie wyjście w tygodniu. Wolał nie wywoływać rodzinnych sprzeczek.

_ _ _

Melania żartowała z niej od rana, a podczas zakupów w supermarkecie wcale nie było lepiej. Brunetka cierpliwie znosiła żartobliwe złośliwości, ale i tak nie mogła się skupić na liście potrzebnych produktów.

- Meluś, skarbie, może ogranijmy to sprawnie i jedźmy już – zaproponowała.
- Przepraszam, wiem, nadaję non stop.
- Nie masz za co, tylko napradę nie chcę wybiegać myślami w przód – brunetka spojrzała na przyjaciółkę poważnie.
- Nie martw się, kochana. Zawsze możesz mu strzelić w twarz, czy coś – odparła z uśmiechem szatynka.
- Prędzej między nogi dosięgnę – roześmiała się Joasia.
- Zależy kto ma jakie zapędy.
- Proszę cię. Naprawdę nie kręci mnie, żeby wylądować z nim w łóżku i rano zakończyć znajomość – rzuciła Stałecka, gdy wybierały makaron.
- Oczywiście, że cię w tym popieram. Ja to się chyba balam jechać z Aleksem do jego mieszkania – wyznała Melania.
- Już się przekonałaś, że nie jest psychopatą. Jakby to powiedziałam babcia, dobrze mu z oczy patrzy.
- Oczy ma świetne. Wtedy wieczorem, to kompletnie magicznie wyglądały… - rozmarzyła się. Asia spojrzała na towarzyszkę znacząco, unosząc jedną brew do góry.
- Dobrze, dobrze. I niby ci się nie podoba, tak?
- Nie powiedziałam nic takiego!
- Także, skoro ci się podoba, a on chce cię całować po tych policzkach, to wszystko zmierza do jednego – podsumowała brunetka.
- Jesteśmy przyjaciółmi?
- Debil. Pozwól mu się poderwać – poruszyła brwiami.
- Wiesz co? Może zmienimy temat?

_ _ _

- Witam i gratuluję dobrej pamięci – siatkarz przywitał dziewczynę szerokim uśmiechem i oparł się o framugę.
- Poznałam po namiotach fanek, rozbitych pod klatką – ironizowała.
- Tylko tego mi brakuje – przepuścił ją w drzwiach. – Co dobrego zjemy?
- Zobaczysz, jak dostaniesz na talerzu. Ładne mieszkanie. Nawet posprzątane – rzuciła po pierwszym zerknięciu na wnętrze.
- Wbrew pozorom nie był brudne. Wystarczyło zrobić pranie – opowiedział przyjmujący. – Kuchnia na lewo, łazienka po prawej.
- Dziękuję.
- Chcesz się czegoś napić? Kawa, herbata, sok? Kupiłem też czerwone wino do obiadu.
- No proszę. To teraz może herbaty, a ja spróbuję się zapoznać z twoją kuchnią – uśmiechnęła się Stałecka.

Planował zostawić gościa, by mógł spokojnie pracować, a sam zamierzał zasiąść z komputerem w salonie. Jednak co chwila przemykająca w drzwiach sylwetka dziewczyny skutecznie go rozpraszała. Zabrał laptopa pod pachę i udał się do kuchni.
- Wszystko w porządku?
- Tak, tak. Tylko… Masz jakieś sitko? – spytała, próbują sprawdzić zawartość górnych półek.
Przez chwilę obserwował jej napięte pośladki, jednak nie mógł pozwolić jej się tak męczyć. Podszedł do aneksu, otwierając drugie drzwiczki szafki i bez problemu sięgnął dłonią o poszukiwany przedmiot.
- Proszę – postawił go na blacie, jednocześnie uśmiechając się do Joanny.
- Dziękuję.

Chciała przejść do zlewozmywaka, ale Bartosz uparcie taranował jej drogę. Oparł się ręką o blat i jak gdyby nigdy nic stał, wpatrując się w brunetkę. Chcąc, nie chcąc, zważywszy na gotującą się wodę na makaron, musiała się przecisnąć koło siatkarza. Chyba o to przyjmującemu chodziło, gdyż zadowolony obserwował jej poczynania i wcale nie ułatwiał zadania. Wręcz przeciwnie, naparł na nią nieznacznie jeszcze bardziej. Ocierając się o szatyna, doświadczyła nagłego uderzenia gorąca. Na dodatek, gdy już sądziła, że się uwolni z tej niezręcznej pozycji, on zatrzymał ją ręką.
- Bartek, woda – jęknęła bezradnie.
- Nie ma problemu – chwycił torebkę z makaronem i wsypał zawartość do garnka.
- Możesz mnie puścić?
- Nie - wymruczał, dłonią masując jej ramię i wyczuwając na nim gęsią skórkę.
- Chcesz mieć co jeść? - łapała się ostatniego argumentu.
- Asiu, Asiu – pokręcił głową.
Dosłownie w mgnieniu oka zamienił ich miejscami i posadził dziewczynę na blacie. Spoglądała na niego lekko przerażonymi oczami. Skąd mogła wiedzieć, co zrobi?
- Nie powiedziałem ci, że ślicznie wyglądasz – odparł, zbliżając się maksymalnie i patrząc prosto w jej twarz.
- Dziękuję – odpowiedziała cicho, nie utrzymując kontaktu wzrokowego.
- I tak zmysłowo pachniesz – mruknął do jej ucha, kompletnie ją paraliżując.
Stałecka czuła ciepło ciała Bartka, jego policzek przy swoim, ręce uniemożliwiające ucieczkę. Tymczasem on wodził nosem po kobiecej szyi, obojczyku i twarzy, aż zetknął go z jej własnym.
- Podoba ci się? – zerknął na nią.
Pokiwała nieznacznie głową, ewidentnie zaskoczona sytuacją. Patrzyła na siatkarza i nie mogła przewidzieć jego kolejnego ruchu. Świdrował ją tymi swoimi niebieskimi oczkami, prawie hipnotyzując. Nie zaprotestowała, gdy przysunął wargi, złączając je z jej własnymi. Mimochodem pochyliła głowę do przodu, a on kontynuował z większą śmiałością. Podobały mu się usta brunetki, pełne, miękkie, pasowały do tych jego w ich pieszczocie. Odważył się zanurkować dłońmi w jej gęste włosy, jednocześnie przyciągając ją jeszcze bliżej. Z pełnym zaangażowaniem całowali się nadal, wciąż delikatnie i subtelnie.
- Dostanę w twarz? – spytał, gdy się odsunął.
- Jeśli przez ciebie rozgotował się makaron, to tak – zeskoczyła na ziemię, by pomieszać w garnku.
- Zjem jakikolwiek – oparł Kurek beztrosko.
- A potem powiesz, że ci niedobry obiad zrobiłam – prychnęła.
- Poprawisz deserem – szepnął, stając za nią i opierając ręce na jej biodrach.
- Marzy ci się.
- Żebyś wiedziała – musnął jej szyję i zniknął w salonie.

_ _ _

- Chyba zostawiłam rękawiczkę u Aśki w samochodzie – jęknęłam, przeszukując kieszenie pod klatką Serba. Od razu wychodziliśmy na małą rundkę po mieście, korzystając z pięknej, jak na zimę, pogody. Słońce, słońcem, ale temperatura dalej minusowa.
- Ja niestety mam jedną parę, ale może reflektujesz moje? – zaproponował rycersko.
- Nie, co ty. Ubierz sobie. Mam jeszcze kieszenie – tłumaczyłam.
- Żeby ci dłonie nie zmarzły. To gdzie idziemy?
- Hmm… Przed siebie – mrugnęłam do niego i ruszyłam pierwsza.
- Hola, hola. Ty dalej jesteś pod moją opieką, więc proszę bardzo, łapiemy się – nadstawił swoje ramię, o które wspierałam się poprzedniego dnia.
- Aleks, nie dramatyzuj – spojrzałam na niego żałośnie.
- Zapomniałaś już o szpitalu i chcesz tam wylądować ponownie? – brunet nie dawał za wygraną.
- Okej – przewróciłam oczami, wsuwając rękę w uchwyt towarzysza.

Mroźne powietrze skrupulatnie pozbawiało mnie złudzeń o jakiejkolwiek opcji poradzenia sobie bez pary rękawiczek. Z całej siły zaciskałam koniec rękawa, chowając w nim dłoń. W pewien sposób słuchanie Aleksandara i skupianie na nim mojej uwagi, odwracało moje myślenie od poczucia dyskomfortu.
- Mely, może zrobimy sobie zdjęcie? – zaproponował nagle.
- Ale… tutaj? – zdziwiłam się.
- Tak, teraz. Dobre foto, nie jest złe – uśmiechał się szeroko, wyciągając telefon.
- Gdzie mam stanąć?
- Najlepiej jak najbliżej mnie - odparł Serb i włączył aparat.
Niepewnie spoglądając na niego, zrobiłam trzy kroki w przód. Wyciągnął zachęcająco ramię, które potem wylądowało na mojej ręce, przyciskając mnie do siatkarza.
- Musimy się zmieścić w kadrze – mrugnął. - Moje długie ręce się na coś przydają.
Pozwoliłam mu wsiąknąć w wybieranie najlepszego ujęcie, obrabianie go i prezentowanie efektów.
- Idealne do wrzucenia – podsumował.
- Przepraszam, niby gdzie? – drgnęłam przestraszona.
- Na moje konto. Masz coś przeciwko?

Mierzył mnie zdumionym spojrzeniem, a ja na chwilę zagapiłam się w jego czekoladowe oczy. Naprawdę, kilka ostatnich dni w relacjach z atakującym przyniosło idyllę. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, że ktoś może zobaczyć nas razem podczas spacerów. Wbrew pozorom Aleks miał już mnóstwo fanek i wielbicielek nie tylko jego gry. Aktywnie udzielał się na portalach społecznościowych, utrzymując stały kontakt z fanami. A teraz chciał tam umieścić zdjęcie ze mną?
- Nie chcę ci robić problemów ze wścibskimi ludźmi. Poza tym nie jestem dziś reprezentacyjna – próbowałam się wykręcić.
- Mely, spójrz na mnie. – Chłopak dotknął mojego policzka, na którym poczułam przyjemne mrowienie. – Chciałbym się wszystkim pochwalić, że mam kogoś takiego jak ty.
Zostałam zahipnotyzowana. Jego głosem, jego wzrokiem, jego zapachem. Dał mi odczuć, że jestem dla niego ważna. Uwierzyłam w to przesłanie. W tamtej chwili uwierzyłabym we wszystko z ust siatkarza. Nieznacznie uśmiechnęłam się, kiwając jednocześnie głową i wpatrując się w jego poważną twarz. Dobrze, że nie tuczył swoją słodkością.
- Może też założysz konto? Będę mógł cię oznaczyć, trochę ci pozaświecać tablicę, hmm? – proponował.
- Już mam i do tej pory cieszyłam się małą aktywnością – odparłam żartobliwie.
- Wyczuwam nowych obserwatorów – tylko się zaśmiał. – Proszę się tu znaleźć – wyciągnął do mnie telefon.
Gdy oddawałam mu sprzęt, nasze dłonie nieznacznie się zetknęły. Mój dotyk musiał być lodowaty. Wnioskowałam to po zaskoczonej minie atakującego.
- Jakbyś pracowała w kostnicy – wzdrygnął się. – Dawaj ją tu, szybko!
- Ale co? – spytałam, zaskoczona jego gestykulacją.
- Rękę, Mel, rękę.
Najzwyczajniej w świecie złapał mnie za wspomnianą część ciała i wzmocnił uścisk, splatając nasze palce. Oniemiała przyglądałam się poczynaniom bruneta, który po chwili ruszył do przodu, ciągnąc mnie za sobą.
- Ty chcesz tak iść?
- Wolisz stracić palce? – spytał retorycznie. – Wstydzisz się, hmm? – Podejrzliwy uśmieszek na twarzy Atanasijevica kompletnie mnie rozbroił.
- Chyba powinno być na odwrót.
- I tak cię nie puszczę – dodał niczym nie zrażony.
- Jeśli nas tak zobaczą, to uznają, że masz dziewczynę – tłumaczyłam mu konsekwencje.
- Dobry mam gust, prawda? – mruknął, pochyliwszy się wcześniej do mojego ucha.
- Przeginasz, Satan.
- Jak uroczo – skradł całus z mojego policzka.

Naprawdę bagatelizował wszystkie moje obawy, nie przejmując się skutkami zdjęcia i spaceru za rękę. Akurat to doświadczenie bardzo mi się spodobało, mówiąc szczerze. Po zmarzniętej dłoni nie było śladu, odkąd to on ją ogrzewał.
- Dziękuję – mruknęłam w końcu.
- Staram się odwdzięczyć za zajmowanie się mną – błysnął zębami w serdecznym uśmiechu.
- Nie robię nic takiego – odparłam.
- Wystarczy, że jesteś, Mely. Teraz i w ogóle. – Lekko uścisnął moją dłoń, a ja faktycznie się wzruszyłam.
- Teraz to sobie nie wyobrażam tego, żebyś miał nagle zniknąć.
- Nie musisz. Moje towarzystwo masz jak w banku – odpowiedział Serb.

Był wyższy, silniejszy, pewnie i mądrzejszy ode mnie, ale właśnie taki potrafił mnie oczarować. Docierał do bardzo skrytych części mojej osoby, zupełnie naturalnie. Uważnie słuchałam wszystkiego, co do mnie mówił, bo w ten sposób także lepiej go poznawałam. W towarzystwie Aleksandara zdarzały się nieprawdopodobne historie i czasem nie poznawałam siebie samej i nie poznawałam swoich myśli.


_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Wiem, wiem. Jest pięknie :D
Sama klikam co chwilę "Podgląd", żeby podziwiać nowy szablon.
Oczywiście znowu zaciągam dług wdzięczności u Lady Spark :* Kochana, obie szalejemy na jego punkcie xD

A teraz coś, co Lady Spark lubi najbardziej. Zapraszam na nowość!
THE TRAILS WE PLACE

Skoro pojawił się nowy szablon, to nie mogę skończyć zbyt szybko ^^
Trzymajcie się!

P.S. Chciałabym wam polecić pewien blog, który już dawno powinnam wam pokazać. Nie moje, bo ja jeszcze nie umiem tak pisać o uczuciach ;) http://naszasamotnosc.blogspot.com/

piątek, 6 lutego 2015

- twenty one -




- Popatrz, zostaliśmy sami – wyszczerzył się Kurek, opuszczając szatnię. Asia stała oparta o ścianę naprzeciwko, czekając cierpliwie.
- Ty masz samochód, ja mam samochód. Po prostu się rozjedźmy do swoich domów – zaproponowała.
- Źle się czujesz?
- Czemu?
- Bo się wykręcasz od spotkania, a pamiętaj, mamy w planach obiad – odpowiedział siatkarz.
- Naprawdę nie masz nic lepszego do roboty niż bajerowanie mnie? – spytała przekornie dziewczyna.
- To trudniejsze i ciekawsze niż ci się wydaje – odparł szczerze i poprowadził ją do wyjścia.
- Doprawdy?
- Tak. Poza tym… Przyjechałem z Bąkiem.
- Proszę, wszystko jasne. Uciekła ci podwózka - roześmiała się Joanna.
- Ależ chętnie bym się z tobą przespacerował, jednak po co masz tu zostawiać auto - przekonywał.
- Niech ci będzie. Zlituję się nad tobą - spojrzała na niego pod górę, napotykając pogodny błękitny wzrok.
- A powiesz mi jakiś komplement? - dopytywał szatyn.
- Lepiej wyglądasz z zamkniętą paszczą.

      Nie wiedziała, skąd brała nagłą pewność siebie w kontaktach z niedawnym idolem z plakatu. Stałecka pozwalała sobie na zaczepki, wredne żarciki i dogryzanie mu. Automatycznie przybierała z lekka bojową postawę. Ku zdziwieniu dziewczyny, siatkarz niczym się nie zrażał i ciągle utrzymywali kontakt.

- Żartowałam - rzuciła, gdy zapinała pasy.
- Trochę mi ulżyło - mrugnął do niej okiem.
- I tak musisz mi powiedzieć, gdzie mam cię podrzucić.
- A to nie dasz się namówić na kawę, ciastko i inne takie? - Niebieskooki ewidentnie nie zamierzał się szybko rozstawać.
- Chcesz mnie utuczyć, upić, czy co? - roześmiała się ponownie.
- Wszystko na raz. Wtedy wezmę cię do jaskini i wykorzystam.
- Głupek - pacnęła go jedną ręką po głowie.
- Zaparkuj tu po prawej, mają dobre smakołyki - zaproponował po chwili.

      _ _ _


      Od jednego troskliwego człowieka trafiłam do drugiego, chyba jeszcze bardziej przejętego moim stanem. Takiemu nie wytłumaczysz, że dasz sobie radę sama. Aleksandar, gdy tylko opuścił szatnię, przejął mnie od Asi.

- Co ty robisz? - spytałam, gdy kombinował przy moim ramieniu.
- Lepiej ci się pójdzie i nie będziesz się przemęczać tak bardzo - oznajmił chłopak, biorąc mnie pod rękę, na tyle, na ile pozwalała różnica wysokości.

      Uczepiona serbskiego ramienia, przespacerowałam z nim spory kawałek Bełchatowa. Skoro tak go wszystko interesowało, to proszę bardzo. Sam też zdążył poznać swoje otoczenie, ale stwierdził, że gdybym tylko chciała go zgubić, to udałoby mi się to.

- Wiem, że to nie po dżentelmeńsku, ale z dojściem pod moje mieszkanie polegam na tobie - przyznał szczerze.
- Czyli mówisz, że mam zwiedzić twoją hacjendę?
- Jak najbardziej możesz. Dość cię wymęczyłem. Dobrze się czujesz? - pytał troskliwie.
- W takim towarzystwie trudno czuć się źle - uśmiechnęłam się do atakującego.
- Skoro tak dobrze na ciebie działam, to widzimy się jutro? - zaproponował.
- Spacer dla zdrowia nikomu nie zaszkodzi. Tylko będę musiała się tu dostać, a rodzice nie pozwolą mi prowadzić - analizowałam w głowie możliwe opcje.
- Mogę po ciebie przyjechać - rzucił Aleks.
- Nie będę cię targać. Coś wymyślę.
- Jakby co, to jeden telefon i będę.

      Wieczór w jego mieszkaniu zaliczałam do jednych z najmilszych w życiu. Sam na sam z Atanasijevicem, którego się obawiałam, wcale nie był zły. Odpowiadałam na wszystkie jego pytania. Czasem może i mieliśmy drobne problemy z językiem, ale radziliśmy sobie świetnie.

- Jeśli często będziemy robić rundki po mieście, to już nigdy nie zabłądzę - zaśmiał się.
- A wtedy co jest? “Bartek, ratuj?” Bo podejrzewam, że Cupko tak samo udany, jak ty.
- No tak, przeważnie tak to wygląda - odparł z szerokim uśmiechem.
- Kiedyś zginiecie, zobaczysz - odwzajemniłam grymas/
- Przepraszam, że tak późno, ale pięknie wyglądasz w naszej koszulce - wypalił niespodziewanie, a ja zarumieniłam się z wrażenia.
- Hmmm… Chyba w twojej. Dziękuję.
- Oczywiście, że w mojej. W innej nie byłoby ci tak dobrze - odparł Aleks z błyskiem w oku.
- Doprawdy? - szturchnęłam go w ramię, a on odwdzięczył mi się tym samym.

      Nie zamierzałam niepokoić rodziców późnym powrotem, więc ok. 21 poprosiłam gospodarza o odstawienie do domu. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zleciał ten czas, odkąd wyszliśmy z sali. Aleksandar skutecznie absorbował wszystkie moje myśli.
      Poinstruowałam go podczas jazy, aż w końcu stanęliśmy pod moim domem. Nieprzenikniony mrok na zewnątrz rozświetlał księżyc i uliczne lampy. Gdzieś w oddali szczekały psy, słysząc odgłos silnika. Ten jednak ucichł, a ja zaskoczona spojrzała na bruneta.

- Jak ci się podobało? - spytał, poprawiając kurtkę.
- Dzień pozytywnych wrażeń.
- Cieszy mnie to bardzo. To daj mi jutro znać, co i jak. Mam nadzieję, że się zobaczymy - dostrzegłam w mroku jego uśmiech.
- Ja też. Co ty robisz? - zdziwiłam się, gdy odpiął pas.
- Odprowadzę cię do drzwi - odparł, jak gdyby nigdy nic.
- Przecież ja potrafię sama chodzić - zapewniłam, chcąc go powstrzymać.
- Boisz się, że mamuśka mnie zobaczy, co? - roześmiał się.
- Wiesz, nie lubię jej męczących pytań o wszystko - westchnęłam tylko.

      Ponownie oplótł moje ramię swoim, niczym pomagający staruszce. Jednak bliskość siatkarza coraz bardziej mi odpowiadała. Stykaliśmy się prawie na całej długości ręki i odrobinę tułowiem. Mogłam oddychać jego perfumami, jego zapachem.

- Jutro też mnie będziesz tak eskortował? - zadarłam głowę do góry.
- A od tej odpowiedzi zależą losy naszego spotkania?
- Co ty.
- To będę, bo musisz się oszczędzać - odparł.
- Gorzej niż z Aśką i rodzicami - zaśmiałam się, przystając pod wejściem.
- Myślałem, że lepiej - zbliżył się o krok i jego oczy lekko zalśniły.
- Nie o to mi chodziło… - skonfundowałam się.
- Mam nadzieję - mruknął, pochylając się ku mnie.

      Kilka jego loków przeskoczyło na różne strony, a nasze twarze były na tej samej wysokości, tak jakby. Przez niego kiedyś zwariuję.

- Pomyślałem, że podawanie ręki będzie dziwne w naszym przypadku, więc… - Atanasijević zawiesił głos. Sekundę później jego wargi musnęły mój policzek, a mnie prawie momentalnie obleciała gęsia skórka. Nie odważyłam się poruszyć, ani odezwać. - Dobranoc, Melania - rozbrzmiało w okolicach mojego ucha.
- Dobranoc, Aleks.

      Jego sylwetka błyskawicznie pokonała drogę do furtki. Przed wejściem do samochodu atakujący obrócił się jeszcze, ale mnie skrywał pewnie mrok. Klamkę nacisnęłam dopiero, gdy zniknęły w oddali czerwone światła wozu.

_ _ _


- I było tak źle? - spytał Bartosz, gdy opuszczali knajpkę.
- Miałam gorsze spotkania - droczyła się brunetka.
- Ale żadne nie było lepsze - błysnął zębami w uśmiechu.
- Schlebiasz sobie - rzuciła mu spojrzenie znad dachu samochodu, nim do niego wsiadła.
- Ktoś musi, skoro ty nie chcesz.
- Kurek - westchnęła tylko. - Teraz musisz mnie pokierować, to odwiozę twoje dupsko.
- Nie ma problemu. A co z tym obiadem? - dopytywał szatyn.
- Po następnym meczu?
- Eee tam! Wbijaj jutro - machnął ręką.
- Nie wiem, czy mój portfel to wytrzyma. Ja płacę, a ty mnie zawleczesz do jakiejś drogiej knajpy - dziewczyna pokręciła głową.
- No co ty, Aśka. Możemy… - zamyślił się. - Kup produkty i ugotujesz u mnie.
- Co? - zerknęła na niego szybko z ukosa, by nie rozpraszać się podczas jazdy.
- Teraz w prawo. Nie będziemy się włóczyć po knajpach, tylko posiedzimy w moim mieszkaniu.
- Przemyślę to - mruknęła.
- Asiu, nie bądź uparta - siatkarz pogładził jej ramię.

      Czuł jak lekko drgnęła, zaskoczona tym gestem. Musiał załagodzić jej bojowy nastrój, przekonać do siebie. Przecież wieczne droczenie się i dogryzanie sobie to nie najlepszy scenariusz znajomości. Rówieśniczki brunetki rzuciłyby się na niego bez pytania, ale teraz go nie podniecała ta myśl. Bartek wpatrywał się w profil towarzyszki, podpowiadając co jakiś czas trasę. Zatrzymali się pod jego blokiem. Przyjmujący odpiął pas, lecz nie wysiał od razu.

- Skoro mówisz, że się zastanowisz, to daj potem odpowiedź - uśmiechnął się nieznacznie.
- W porządku. Dzięki za miły wieczór - odwzajemniła grymas.
- Nie ma za co. To do zobaczenia.

       Przybliżył się do Joanny, spoglądając cały czas w jej oczy. Widział w nich niepewność i zaskoczenie, gdy pochylał się coraz bardziej.

- Bartek… - wychrypiała dziewczyna.

       Zatrzymał się na ułamek sekundy, by potem szybko musnąć jej usta i wyjść z samochodu. Nim Stałecka się ocknęła, on zabrał swoją torbę z tylnego siedzenia i posłał jej ostatni uśmiech na pożegnanie.

_ _ _


- Nie za późno? - przywitało ją w progu zawołanie matki. Dziewczyna tylko uśmiechnęła się pod nosem. Nie skróciłaby spotkania z Aleksandarem ani o minutę.
- Dobry wieczór - przywitała się z rodzicami w salonie.
- To nie był samochód Asi - ciągnęła kobieta.
- Podobno masz słaby wzrok, a tak świetnie widzisz w ciemności - wymknęło się zgryźliwie Ziemborowskiej.
- Melanio!
- Spokojnie, kochanie. Ciesz się, że wróciła. Jak było na meczu? - zapytał ojciec.
- Super, jak zwykle - uśmiechnęła się.
- Fajna koszulka. Kupiłaś? - spytał mężczyzna z zaciekawieniem.
- Nie. Dostałam - odparła szatynka niepewnie.
- Rozumiem, to mi też załatw.
- Andrzej! Jesteś niepoważny! Kto cię odwiózł? - wtrąciła się kobieta.
- Aleks i nawet odprowadził mnie pod drzwi - odpowiedziała jej córka, patrząc na ojca, który mrugnął do niej okiem.
- Miło z jego strony. Idź, odpocznij kochanie - odesłał pociechę do pokoju.

       Melania zaśmiała się głośno, będąc już w pokoju. Sytuacja w salonie wydała jej się komiczna. Nie bała się, że dostanie szlaban, bo to przecież ojciec wkręcił ją w tę znajomość. A Serb… Nie zrobił nic złego przez cały wieczór i zdecydowanie nie byłoby go stać na coś takiego.

      W okolicy serca rozlewało się ciepło, gdy wspominała troskliwe gesty siatkarza. Ich spacer po Bełchatowie pod rekę… Mogłaby tak codziennie. Opowiadał o wielu rzeczach z pasją, zaangażowaniem i iskrami w oczach. Obserwowała jego ruchy ręką, mimikę, skaczące raz po raz loki. Odleciała myślami do tamtych chwil.

      Dziewczyna dotknęła swoich rozgrzanych wciąż policzków. Nic nie mogła poradzić, że podekscytowanie zawsze rozpalało jej twarz. Pierwszy mecz, pierwszy e-mail, SMS, rozmowa, pierwsze spotkanie. Pierwszy pocałunek? Nie, to zwykły buziak. W końcu tak robią… No właśnie, kto? Przyjaciele?

“Dziękuję, Mely. Bełchatów z tobą jest sto razy lepszy niż Bełchatów bez ciebie ;-) Odpocznij sobie, bo mnie twoi rodzice uduszą za męczenie córki :-D”
“Miło mi słyszeć :) Prędzej zatrudnią cię jako mojego bodyguarda :-P”
“Hello! Najprzystojniejszy ochroniarz w mieście :D”“To ja ciebie bym musiała ratować od adoratorek ;-)”
“ Powiedziałbym, że ukochana czeka i po sprawie :-P”“Dzięki za wkopanie mnie :-P A może to ja powinnam powiedzieć: dajcie spokój, przecież jest gejem? xD”
“Ooo! Nie chcesz, żebym ci udowodnił, że nie jestem, naprawdę :-P”
“Powiem tacie!”
“ Taty z nami jutro nie będzie ;-)”
“Aleks… Bo nie przyjadę.”
“To wtedy się nie przekonasz :-)”

_ _ _


       Joanna zdążyła wrócić, porozmawiać z rodzicami, wziąć prysznic, a wciąż wspominała kilka sekund z sytuacji w samochodzie. Przecież… Nie podrywała go, nie wdzięczyła się, nie zabiegała o jakiekolwiek względy. To dlatego się jej uczepił? Chciał zdobyć oporną maturzystkę? W głowie zapanował kompletny mętlik.

- Mely, możemy porozmawiać? - wykręciła numer do przyjaciółki.
- Oczywiście. Stało się coś złego? - zaniepokoiła się Ziemborowska.
- Ty mi powiedz. Bartek mnie pocałował - wyrzuciła szybko z siebie. - Znaczy, to było tak szybko, nagle, prawie w ogóle…
- Spokojnie, Asiunia. Nie chciałaś tego?
- Nie wiem. Niby zawsze mi się podobał, ale nie sądziłam, że dojdzie do takiej sytuacji - denerwowała się brązowooka.
- To nie przestępstwo. Spodobałaś mu się i tyle, głuptasie - Melania próbowała ją pocieszyć.
- Na pewno - prychnęła. - Matko, a ja mam mu jutro zrobić obiad.
- Ooo, widzę, że już jesteście umówieni. On przyjeżdża do ciebie czy ty do niego? - odparła rozbawiona szatynka.
- Proszę cię. Oczywiście, że ja do niego. Jakby go zobaczyła moja matka…
- Byłoby zabawnie. To mogłabym się z tobą zabrać?
- A po co się wybierasz do Bełka? - Aśka przybrała ciekawski ton.
- Bo… Aleksandar chciał jeszcze pozwiedzać, a niedziele to przecież dla nas obojga wolny dzień… - tłumaczyła.
- Chyba dla was obojga okazja na romantyczne spacerki.
- Z nas dwóch to ty jesteś szybsza!


_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _




Odzyskałam komputer, wiecie? :)

Cieszę się bardzo, że mogę w końcu opublikować tu cokolwiek. Nie myślcie, że was porzuciłam.
Podczas brnięcia do sfinalizowania tej historii oczywiście nękają mnie inne pomysły :)

Tutaj zapraszam na przeniesione odcinki --> http://milosc-w-kapeluszu.blogspot.com/

Chyba mogę wam się pochwalić czymś jeszcze ;)


Czekam na wasze opinie i wrażenia. Czeka nas wiele przygód z Aleksem i Melanią ^^

Pozdrawiam