czwartek, 30 kwietnia 2015

- twenty six -

Aleksandar uznał, iż kupi jakiś podarunek Mely podczas pobytu w domu rodzinnym. Naprawdę musiał wysilić umysł nad czymś oryginalnym. Kusiło go, żeby po raz ostatni spotkać się jeszcze z dziewczyną, ale nie chciał jej fatygować dla spełnienia swoich zachcianek.
Pogoda nie była najlepsza, ale to nie przeszkadzało atakującemu podczas ostatniej nocy w Polsce. Wstał zrelaksowany z zamiarem opróżnienia lodówki. Stracił cały luz, gdy rozdzwonił się jego telefon, a on zdał sobie sprawę, która jest godzina.
- Stary, gdzie ty jesteś? Czekam w kolejce na odprawę!
- Eee… Zaspałem? – brunet podrapał się po głowie.
- Atanasijević! Czyś ty oszalał? Jak ty chcesz się teraz dostać do domu mądralo? – Cupko nie krył zdenerwowania.
- Jestem w proszku, więc raczej nie zdążę na nasz lot. Spróbuję dolecieć czymś późniejszym – odparł niemrawo.
- Uważaj, bo znajdziesz miejsce – prychnął Konstantin. – Zaraz do ciebie jadę.
- Stój! Nic się nie stało. Wsiadaj do samolotu i mną się nie martw. Przepraszam, że zawaliłem.
- Co ty. Tylko sobie narobiłeś kłopotu. Mam nadzieję, że zobaczymy się w Serbii! Pa!
Aleksandar usiadł w fotelu i złapał głowę w dłonie. Nie tak miał wyglądać ten dzień. Ja mógł zaspać? Największa głupota w jego wykonaniu. Nie załamywał się długo, przecież liczyła się każda chwila. Chyba wiele osób myślało tak jak chłopak, bo korek na drodze zdawał się ciągnąć w nieskończoność.
Wściekał się sam na siebie, bo nienawidził takich sytuacji. Tylko urokiem osobistym coś zdziała w katastrofalnym położeniu. Płaszczył się przed okienkiem kasy biletowej, czarował, brał na litość, ale niestety to działało tylko na ludzi, a nie na pogodę. Został uprzejmie poinformowany o odwołaniu lotów i poproszony o cierpliwe czekanie na kolejne informacje.

„Najwyraźniej jakaś siła wyższa nie pozwala mi wrócić do domu. Dasz wiarę, że akurat teraz odwołali wszystkie loty? Sterczę jak ten kołek i czekam na zbawienie, z nadzieją, że może jednak puszczą jeden samolot, ale chyba nic z tego :(„
„Atan, coś ty zrobił? Nie miałeś już dawno być w samolocie? Co się stało?”
„Zaspałem. Potem na wylotówce był straszny korek... a teraz pani w okienku twierdzi, że z powodu pogarszających się warunków wszystkie loty są odwołane. Więc chyba jednak czekają mnie święta na lotnisku.”
„Biedaku :* Poczekaj na jakieś pewne informacje i nie ruszaj się stamtąd!”

_ _ _

Nie zawahała się ani sekundy. Wiedziała, że ta myśl to najlepsze rozwiązanie. Czym prędzej pognała do salonu.
- Chcecie zapełnić puste miejsce przy stole?
- Kogo tym razem przygarniasz? - ojciec spojrzał na nią znad gazety zaciekawiony.
- Aleks utknął na lotnisku. Przecież nie mogę go tak zostawić - oznajmiła z błagalnym spojrzeniem.
- Aleks - zmarszczył brwi, zastanawiając się nad czymś.
- Aleks? - z kuchni wyjrzała głowa mamy.
- Atanasijević, no. Sam mnie w to, tato, wkopałeś.
- Sądziłem, że tylko oprowadzasz go po mieście - złożył gazetę, po czym spojrzał na córkę, czekając na wyjaśnienia.
- Chłopak? - upewniła się pani Ziemborowska. - W naszym domu? Kochanie, to cudownie!
- Przypominam, że jak odwiózł mnie po meczu to zrobiłaś straszną drakę. - spojrzała wymownie na matkę.
- Wiesz, jak to jest po ciemku - starała się wytłumaczyć. - A on przecież taki wielki.. Wyglądał podejrzanie po prostu.
- Jasssne. Czyli go przygarniemy?
- Pytanie! - zawołała kobieta.
- Skoro jestem przegłosowany - wzruszył ramionami tata Mely. - Cieszę się, że w końcu poznam tego chłopaka, którego tak wszyscy zachwalają.
- Mecze powinny ci wystarczyć - mruknęła dziewczyna. - Dostanę kluczyki? Bo on tam biedak czeka.
- Chyba nie zamierzasz prowadzić w takich warunkach? - zawołał mężczyzna, po czym wstał z fotela i ruszył w stronę wieszaka z kurtkami.
- Dziękuję. - Ucałowała przy wyjściu policzek ojca.
- Jasna sprawa. Poza tym, Piechocki by cię zamordował, gdyby coś się stało jego asowi.
- Mnie? Biedną niewinną dziewczynę?
- Cóż, sądzę, iż przy panu Atanasijeviciu nabrałaś nieco charakteru - stwierdził, czekając na córkę przy drzwiach.
- Tato, co ty sugerujesz? - zdenerwowała się.
- Tylko tyle, że stałaś się bardziej śmiała, nie denerwuj się, kochanie - starał się ją uspokoić. - Ale to dobrze.
- Nie chcę, żeby spędzał Boże Narodzenie sam albo z prezesem, nawet jeśli ma inną religię.
- Rozumiem i aprobuję Twoją decyzję, nie mam nic przeciwko - na chwilę skupił się na drodze, by włączyć się do ruchu. - Bardzo lubisz tego chłopaka, prawda?
- Jego nie da się nie lubić - uśmiechnęła się sama do siebie.
- Rozumiem - tata pokiwał głową z lekkim uśmiechem.
- Myślisz, że mama go nie zamęczy?
- Jeśli dobrze to rozegramy, nie będzie mieć do niego zbyt wiele dostępu.

_ _ _

Wpadła na halę odlotów, rozglądając się za burzą ciemnych loków. Miała nadzieję, że siatkarz nigdzie nie odjechał. Dostrzegła go siedzącego na ławce, wpatrującego się ze zrezygnowaniem w tablicę odlotów. Ostrożnie podeszła do niego od tyłu i zakryła swoimi dłońmi oczy chłopaka. Nie pozwoliła mu wstać.
- Hey, what's going on? - zawołał zaskoczony, próbując się odwrócić.
- Zgadnij - mruknęła cicho. Tyle wystarczyło, by się wyswobodził i z niedowierzaniem wpatrywał w Polkę.
- Mely?!
- Niespoodzianka..? - uśmiechnęła się niepewnie, na co siatkarz objął ją mocno.
- Ale skąd ty się tu wzięłaś?
- Z nieba - zażartowała.
- Kręcimy nową reklamę Axe? - rozejrzał się dookoła, jakby czegoś szukając.
- Że niby porzuciłam dla ciebie skrzydła? - żachnęła się.
- Dobrze, że aureola jeszcze jest na miejscu - uśmiechnął się, zakładając jej kosmyk włosów za ucho. - No dobra, więc chcesz dotrzymać mi towarzystwa, zanim nie przywrócą lotu?
- Twoje rogi też - lekko go dźgnęła. - Mam lepszą wiadomość. Zabieram cię do domu.
W tym samym momencie z głośników popłynęła informacja o ostatecznym anulowaniu wszystkich startów.
- Samolotem nigdzie nie polecę, jak widać - westchnął. - Zamierzasz odwieźć mnie do samego Belgradu?
- Ech ty mój mały rozumku - stłamsiła jego fryzurę. - Do mojego domu.
- Twojego - zmarszczył brwi. - Ale to znaczy, że mam spędzić z tobą święta?
- Tak, właśnie tak. I nie masz opcji odmowy. Mama już szykuje pewnie dwa razy większe zakupy.
- Z twoimi rodzicami - do Aleksa zdawało się nadal nie docierać, o czym tak właściwie rozmawiają. Nagle odetchnął głośniej. - Ale przecież to są święta, nie mogę ot tak wbić ci do domu.
- A myślisz, że ja mogłabym je spokojnie spędzić, wiedząc, że się poniewierasz po obcych?! - oburzyła się szatynka i poderwała na nogi.
- No ale przecież tam będą twoi rodzice! - zawołał, a Mely spojrzała na niego z politowaniem. - To znaczy... Ja nawet nie jestem twoim... My przecież nie... To nie mnie powinnaś przyprowadzić do domu!
- Nie traktuj tego jako deklaracji. Przecież wiem, że nie jesteśmy razem i oni też to wiedzą, bez obaw - wytłumaczyła spokojnie, jednak z jakimś smutkiem w głosie. - Nie zamierzam cię zmuszać. W końcu masz tu kumpli i na pewno cię przygarną. Myślałam... Chciałam... - poddała się i machnęła ręką. - Nieważne.
- Mel, poczekaj, przepraszam - chwycił ją za dłoń i obrócił w swoją stronę. - Nie tak miało to zabrzmieć. Jestem ci bardzo wdzięczny, że pozwalasz mi na spędzenie tych świąt ze swoją rodziną. Ja po prostu chciałbym, żeby... - zawahał się, nie wiedząc do końca, jak wyrazić to, co czuje.
- Nie ma za co, nie tłumacz się. Nie odjadę, dopóki nie zadzwonisz do Mariusza albo innego Winiara i nie załatwisz sobie towarzystwa na święta - odparła poważnie.
- Cóż - westchnął, po czym wyciągnął telefon i wystukał ciąg liczb. W tym czasie dziewczyna udawała, że bardzo interesują ją czubki jej butów. Nagle usłyszała dźwięk komórki. Spojrzała na wyświetlacz i uniosła brwi, wciskając zieloną słuchawkę.
- Halo?
- Cześć - rzekł Aleks nieco zachrypniętym głosem. - Nie masz przypadkiem wolnego miejsca przy stole?
- Taka tradycja, że zawsze mam - rzuciła, patrząc uważnie na siatkarza.
- Więc jest szansa, że przygarniesz mnie na ten zimowy, wigilijny wieczór? - uśmiechnął się niepewnie.
- Czekaj, tylko sprawdzę w kalendarzu, czy już kogoś nie zaprosiłam. - Zmrużyła oczy z grymasem złośliwości.
- Rozumiem, że jesteś rozchwytywana - pokiwał głową.
- Tak, upomina się o mnie piekarnik i zmywarka.
- Mogę pomóc w kuchni! - zaoferował się. - I posprzątać coś...
- A ja będę dzwonić po straż pożarną i pogotowie? - powątpiewała. -Tak na serio, to przyjechałam tu z tatą. Nie może czekać w nieskończoność. Podjąłeś decyzję?
- Tak. I to jest odpowiedź na każde pytanie.
- Jesteś pewien, że na każde? - dostrzegł błysk w jej oku.
- Myślimy o tym samym? - uniósł brew, robiąc krok w jej stronę.
Tak, kocham cię - przemknęło w natłoku myśli.
- Jestem coraz mniej o tym przekonana - mruknęła, gdy znalazł się przy niej i zaczął się pochylać.
- Bo prostu boisz się zadać to jakże krępujące pytanie - wyszeptał jej do ucha. - Ale pomogę ci: tak, Mely, zamierzam spać na kanapie.
Wypuściła głośno powietrze, a on zauważył jej rumieńce. Spodziewała usłyszeć się coś innego, ale może sama sobie to wmówiła? Chłopak bacznie obserwował jej twarz. Tak bardzo chciał mieć pewność, że zależy jej tak samo mocno.
- Idziemy? - chciała wybrnąć z krępującej sytuacji.
- Nie każmy twojemu tacie czekać - uśmiechnął się znowu, po czym chwycił uchwyt walizki.
- Dziwne, że jeszcze tu nie przyszedł z myślą, iż porwałeś mu jedyną córkę - rzuciła rozbawiona. Próbowała dojść do siebie, by uniknąć krępujących pytań od rodziciela. Dlaczego tak łatwo ulegała emocjom w towarzystwie Serba? Aż tak bardzo pragnęła powtórki z ich ostatniego spotkania?
- Trudno byłoby cię gdzieś wywieźć, skoro zamknęli lotnisko - zaśmiał się, obejmując ją ramieniem. Zdawał się nie zauważyć, że lekko drgnęła pod jego dotykiem. Po prostu chciał być jak najbliżej niej.
- Kto tam wie, co ci w głowie siedzi - westchnęła, widząc przyglądającego im się ojca.
- Od razu podejrzewasz mnie o jakieś straszne rzeczy - stwierdził jeszcze, zanim pan Ziemborowski wysiadł z samochodu, by się przywitać i otworzyć bagażnik.
- Nie mogła cię przekonać, co? - zagadnął mężczyzna.
- Po prostu nie chciałem robić problemu - uśmiechnął się niepewnie, podając mu dłoń, kiedy schował walizkę i zatrzasnął klapę.
- Żaden problem, raczej zaszczyt. A jak kobieta coś sobie postanowi, to nie ma zmiłuj. - Melania przewróciła na te słowa oczami i zajęła miejsce pasażera z przodu.
- Znam to bardzo dobrze, moja mama jest niesamowita - odparł, przywołując w głowie obraz rodzicielki. - Nie zamierzam oczywiście siedzieć bezczynnie, pomogę w przygotowaniach jak tylko potrafię.

- Bez obaw, znajdziemy dla ciebie zajęcie.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Oto mój chytry plan :D Ktoś się spodziewał?
Tym samym zaczynam mój maraton scen napisanych wspólnie z Anią, za co serdecznie ci dziękuję mój dobry duszku :* Będzie magicznie ;)

7 komentarzy:

  1. Nieeech oni się w końcu zejdą..:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko, Aleks ciocia Lady dobrze radzi weź sprawy w swoje ręce. Trochę więcej odwagi :D.
    Melania też widzę trochę się rozkręciła ;), ale to całkiem dobrze.
    A gdzie moje Kurki? :< Czekam na nich i czekam :(
    Może w następnym hmmmm?
    Całusy, pakująca się do Ciebie
    Lady Spark :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Tam Kołek Uraiarte, tu Kołek Atanasijević... Samek Kołki w tym siatkarskim świecie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Yeah! Zaczyna się mój ulubiony czas i wen, do którego nie wiem, czy powinnam się przyznawać... Nie mniej jednak, nadal nie mogę się doczekać, aż posuniemy się dalej ^^
    "..do Mariusza, albo innego Winiara" - tego nie pamiętam, no wiesz! Jak to "innego"? To jest ich więcej? :o
    "Tak, będę spał na kanapie" zmiażdżyło system. Tak, też Cię kocham! Ech.
    Wybacz, trudno sklecić mi coś konstruktywnego. Zmęczenie nie daje normalnie funkcjonować.. :)
    Całuję i do następnego! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Święta to magiczny czas nie zależnie od tego jakiej jest kto wiary, więc mam nadzieję, że one dużo zmienią w relacji tej dwójki:) No nie wiem może jakaś jemioła? Hahaha Ale Mely walczyła, żeby zgodził się spędzić z nią i jej rodzicami święta;) Aleks jest wygrał wszystko swoim tekstem "Tak, będę spał na kanapie". Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, że Aleks zgodził się na święta w domu Mely. Na pewno będzie przesłuchanie przez mamę i faktycznie może spotkają się pod jemiołą xd
    Pozdrawiam :*
    PS zapraszam na zaawalcz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Aleks! Do przewidzenia było, że Mel nie da Ci spędzić świąt samotnie! Ale spóźnić się na lot - tylko tak roztrzepany Serb mógłby mieć takie szczęście hahahaha! A jak wyciągnął telefon i zadzwonił do Mel to po prostu nie mogłam się nie uśmiechnąć! Oby przez te święta wreszcie oboje zdecydowali się powiedzieć szczerze o swoich uczuciach po pasują do siebie idealnie!

    Całusy! :*

    OdpowiedzUsuń