Już tylko kilka godzin pozostało
do odjazdu autokaru do Łodzi. Właśnie ten czas Aleksandar zaplanował na
spotkanie z Polką, gdyż czekała ich niewielka rozłąka. Przyzwyczaił się do
poczucia, iż Melania jest gdzieś blisko i niedużo zachodu potrzeba do
spotkania. Pod tym względem perspektywa grania dla bełchatowskiej Skry stała
się jeszcze bardziej przyjemniejsza.
Zaparkował samochód pod halą, jak
zwykł robić przez każdym treningiem lub meczem. O tej porze inni zawodnicy z
pewnością pakowali swoje walizki i żegnali się z rodziną Brunet poprawił szalik
pod szyją i postawił kołnierz płaszcza. Postanowił wyruszyć na spotkanie
dziewczynie, która tym razem posłużyła się komunikacją miejską. Temperatura
powietrza wahała się ostatnio zdecydowanie w okolicach zera. Prze to każdy
oddech tworzył obłoczek pary tuż przed ludzką twarzą.
Serb uśmiechnął się szeroko i
pomachał energicznie w stronę wysiadającej z pojazdu dziewczyny. Ta obejrzała
się dookoła siebie, sprawdzając czy nikt ich nie obserwuje. On wiedział, że
bała się zainteresowania ze strony jego fanów czy też mediów. Czuł się w
obowiązku zatrzymania ich relacji i spotkań tylko dla nich.
- Cześć – przytulił ją mocno na
powitanie. Lubił zanurzać nos w jej włosach, a rzadko miał ku temu sposobność.
- Gdzie idziemy? Pomyśl o tym,
żebyś się nie spóźnił na wyjazd. – Spojrzała na niego uważnie.
- Gorąca czekolada?
- Tak! – odparła Melania z
uśmiechem i ruszyła do przodu.
- A jak się czujesz? Miałaś
badania? – dopytywał, dorównując jej kroku.
- Bez dobrych wyników nie
wypuściliby mnie z domu. Wszystko już w porządku. Jak tam twoje mięśnie?
- Och, dobrym masażem nigdy nie
pogardzę, jeśli reflektujesz - zażartował.
- Poproś fizjoterapeutę i po
kłopocie – odparła, widząc jego głupkowaty uśmiech.
Weszli w końcu do ciepłego
pomieszczenia, zostawiając płaszcze na wieszaku. Wszędzie rozchodziły się
wspaniałe zapachy
- Biała na podwójnym mleku, o
tak.
Atanasijević obserwował twarz
swojej towarzyszki, przeszukującej menu. Potrafiła cieszyć się z drobnostek,
tak niewiele oczekiwała od niego. Chyba cały czas ją zaskakiwał swoją sympatią
i zainteresowaniem.
- A ty co bierzesz?
Serb, wyrwany z zamyślenia,
zanurkował w karcie. Każda pozycja brzmiała przepysznie i chętnie spróbowałby
wszystkiego. W końcu wybrał mleczną z wiśniami. Razem, prawie jednocześnie,
zaciągnęli się aromatem parujących przed nimi napojów. Momentalnie zapomnieli o
niskiej temperaturze na zewnątrz.
- Mogę spróbować twojej? –
spytała niepewnie.
- Jasne, ale ty też się podziel
swoją – spojrzał na nią chytrze.
Wyciągnął w jej kierunku pełną
łyżeczkę. Pochyliła się nad stołem, robiąc to samo. Delikatnie rozchyliła usta,
utrzymując z brunetem kontakt wzrokowy. On też szykował się na degustację. W
tej chwili Melania pomyślała, że najlepsza czekolada na świecie, to ta w jego
oczach, ale nie odważyła się tego powiedzieć na głos.
Odprowadziła go pod jego samochód.
Nadal był jedynym siatkarzem na parkingu. Chyba nikomu nie spieszyło się do
opuszczania domowych pieleszy. Atakujący wyciągnął swoje torby, ustawiając je
na ziemi.
- Chętnie bym cię spakował –
przyznał z melancholijną nutą w głosie.
- Oj, Satan, Satan – próbowała
ręką sięgnąć jego czupryny.
- Spokojnie. Jeszcze w tym roku
cię pomaltretuję – uśmiechnął się.
- Dobrze. Przynajmniej dam ci
jakiś prezent, bo na dzisiaj się nie przygotowałam.
- Mely, ty jesteś jak wieczny,
długoterminowy prezent. – Wyciągnął ręce do przodu, przyciągając szatynkę do
siebie.
Lekko onieśmielona dziewczyna
stała w jego objęciach. Chciała zapamiętać na kilka dni Aleksa z tej chwili. Z
lekkim uśmiechem na ustach, kolorowym szalikiem pod szyją i błyszczącymi
brązowymi oczami. Czuła dotyk jego rąk na plecach, nawet przez zimowy płaszcz.
Zlokalizowała mokry ślad na
policzku i zaskoczona spojrzała w górę. Powoli sfruwały z nieba pierwsze płatki
śniegu. Uśmiechnęła się na widok białych drobinek, osadzających się w lokach
chłopaka. Jego również bardzo zaskoczył początek białego opadu.
- To jest chwila z cyklu: O nie,
moje włosy, moje piękne włosy? – roześmiała się Ziemborowska.
- Wcale nie! – prychnął.
- Nawiniesz je sobie na wałki i
będą jak nowe – kontynuowała.
- Tak to nie będziemy rozmawiać,
moja panno.
Pochylił się w kierunku Polki.
Myślała, że chce jej łaskawie dać pożegnalnego buziaka w policzek i odejść jak
urażony paw. Zamiast tego siatkarz naciągnął jej czapkę na oczy. Dla niej
zapanowała ciemność.
- Śmieszne – mruknęła, chcąc
poprawić nakrycie głowy. Zapewne wyglądała jak krasnoludek z pomponem sterczącym
na czubku głowy.
Na ręce sięgającej w górę poczuła
jednak ciepłą dłoń chłopaka. Powoli poprowadził je ponownie w dół. Nim kolejne
słowa wydobyły się z gardła „niewidomej”, świat wybuchł tysiącem barw. To
wszystko za sprawą delikatnego dotyku ust Atanasijevica na jej wargach.
Nigdy nie opisałaby tego uczucia
za pomocą słów. Trzymał ją przy sobie i powoli skradał pocałunki. Odwzajemniała
każdy jego gest, chociaż serce rozbijało się jej po całej klatce piersiowej.
Pękła granica, zniknął mur. Dostał się do najbardziej skrytych zakamarków jej
duszy. Pozbawiał ją racjonalnych myśli każdym muśnięciem. Ich usta igrały ze
sobą, stapiając się w jedno i rozłączając na przemian. Czy to się działo
naprawdę?
Z czułością patrzył na
dziewczynę, gdy poprawiał jej czapkę, a ona odważyła się w końcu podnieść na
niego wzrok. Tyle sprzecznych emocji kotłowało się w niej, od szczęścia po
strach. Doskonale zdawał sobie sprawę, że otworzył szkatułkę z drogocennym
skarbem. Gdyby ją teraz porzucił, nigdy nie wróciłaby do niego.
- Aleks…
- Och Mely, moja Mely –
westchnął, zamykając ciało szatynki w szczelnych objęciach ramion. Poczuł jak
mocno się w niego wtuliła, cała drżąc. Ucałował czubek jej głowy i schował
twarz w jej włosach. Lekkie miękkie fale muskały go po skórze, a on czuł się
szczęśliwy jak nigdy wcześniej.
- Wracaj szybko – usłyszał
mruknięcie, które wywołało u niego kolejny uśmiech tego dnia.
Zupełnie nie przeszkadzał im
padający śnieg. Prawie o tym zapomnieli, gdy byli zajęci sobą i odkrywaniem
nowych uczuć. Teraz już całkiem sporo świeżych płatków skończyło swój lot na
ich głowach i płaszczach. Asfalt pokrył się cienką warstwą bieli.
- Do ciebie zawsze.
_ _ _
Z ciężkim
sercem odjechał spod rodzinnego domu, czując jeszcze buziaki składane na jego
policzkach przez syna i żonę. Cieszył się bardzo na świąteczną chwilę
wytchnienia. Brunet powoli planował w głowie urządzenie u siebie imprezy
sylwestrowej, co zaczął negocjować z małżonką.
Głęboko
westchnął, startując ze skrzyżowania na widok zielonego światła. Zabrał cały
ekwipunek , wyjechał na czas. Dzisiaj nie dostarczy kolegom powodu do śmiechu.
Od razu pomyślał o kolegach z Serbii, upatrując w nich kandydatów do strojenia
żartów. Wszyscy razem tworzyli naprawdę roześmianą ekipę.
Sprawnie skręcił w stronę hali,
widząc z daleka tylko jeden samochód. Czyżby aż tak się pospieszył? Już
zamierzał zatrąbić, ale w porę się powstrzymał, gdyż zauważył obok
Atanasijevica jakąś dziewczynę. Stali
przytuleni, bardzo blisko siebie, zapewne się żegnając.
Brunet stanął w bramce
przejazdowej, więc miał nadzieję, iż za chwilę ktoś na niego nie zatrąbi. Uważnie
przyglądał się scence przed sobą, aż nagle podskoczył na fotelu kierowcy,
słysząc pukanie do okna. Z wystraszoną miną spojrzał na winowajcę.
- Cupko, ale masz wyczucie -
mruknął, opuszczając szybę.
- Czemu stanąłeś autem jak
ofiara? - kolega obrzucił go spojrzeniem jak wariata.
- Cicho siedź i patrz tam. –
Winiarski wskazał palcem na parking. Ostrożnie wysiadł z pojazdu i we dwójkę
podeszli pod ścianę budynku. Jawnie podglądali bruneta z jego wybranką.
- Przecież to Mely – szepnął
Konstantin.
- No proszę. Chyba teraz inaczej
mu pomaga – wyszczerzył się Polak.
- Kogo tam szpiegujecie,
pierdoły?
Obaj o mało nie wrzasnęli na
widok kolejnego z chłopaków. Bartek, wyższy od nich nieznacznie, dojrzał ponad
nimi Serba w miłosnych uniesieniach.
- Bo przegapicie najlepsze.
Jak na komendę siatkarze
odwrócili się ponownie i razem z wielkimi oczami obserwowali całującą się parę.
Żaden z nich się nie odezwał, wiedząc,
że czekałaby ich rychła śmierć z rąk Aleksa za przerwanie takiej chwili.
- To chyba jasne, że do tego to
zmierzało – podsumował Kurek.
- Co ty nie powiesz – szturchnął
go Serb.
- Udajemy, że niczego nie
widzieliśmy, czy jakoś to wykorzystamy?
Wystarczyło spojrzeć na wyraz
twarzy Michała, żeby poznać odpowiedź.
- Love is in the air everywhere I
look around – zaczął śpiewać Misiek, gdy Serb przechodził obok niego w
autobusie.
- Love me, love me, say that you love me –
przyłączył się Cupković, ku uciesze pozostałych.
Atanasijević przez chwilę spoglądał
na nich jak na idiotów, po czym zrozumiał aluzję. Zmrużył w złości oczy,
siadając z dala od nich bez słowa.
- No Aleks! Wracaj, opowiedz coś!
– jęknęli.
- Och, a niby tacy dobrze
poinformowani jesteście – prychnął brunet.
- O co wam chodzi? –
zdezorientowany Kłos dopytywał kumpli.
- Bo Atan poca… Ała! – W stronę
głowy Winiara poleciał zagłówek.
- Wyrwał coś? Uuu! – zawyło pół
autokaru.
- Wyrwać to ja wam mogę coś
innego – burknął pod nosem sam zainteresowany.
Nie będą mu bezcześcić wspomnień
swoimi głupimi tekstami. Jasne, że musieli coś widzieć, ale teraz odstawiali
istny cyrk z tego powodu. Westchnął ciężko, nie mając zamiaru się do nich
odzywać. Sięgnął po słuchawki do torby, lecz zaraz poczuł na ramieniu czyjąś
dłoń. Myślał, że to któryś z żartownisiów przyszedł się naprzykrzać. Zamiast
nich ujrzał Michała Bąkiewicza.
- Nie denerwuj się, przejdzie im.
- Dzięki. Jakoś wytrzymam ten
wyjazd – odparł lakonicznie.
- Mówili o Melanii, co? –
przyjmujący przysiadł na fotelu obok.
- Tak. Powinienem pomyśleć, że
zaczną się schodzić o tej godzinie, ech… To wyszło spontanicznie.
- Raczej ciężko zaplanować takie
rzeczy.
- Jeszcze minutę przed… tym, nie
wiedziałem, że to się stanie – tłumaczył atakujący.
- Ważny krok dla was, jak sądzę –
odparł wyrozumiale Michał.
- Chyba nawet nie wiem jak bardzo.
_ _ _
Siedziałam w pokoju, w którym
dawno zapadły kompletne ciemności. Zapaliłam świeczkę o zapachu cytrusów,
zamierzając zażyć trochę relaksu. Kilka godzin temu byłam w zupełnie innym
wymiarze. Dzięki Serbowi poczułam zupełnie inną magię niż ta świąteczna. Przez
to uśmiechałam się teraz sama do siebie
i nie potrafiłam przestać. Gdybym mogła swoje szczęście przelać na
innych, z chęcią uszczęśliwiłabym całe miasteczko.
Wracając do egzystencjonalnych
problemów, nie wiedziałam, co powinnam napisać lub czy nie zadzwonić do
bruneta. Nie chciałam by sądził, że mnie uraził albo zrobił coś niewłaściwego.
Jeśli to nie był chwilowy kaprys, to chyba mogłam zaryzykować… Tylko jak to
wszystko rozegrać? Łamałabym sobie głowę w nieskończoność, gdyby nie wiadomość
od zupełnie niespodziewanej osoby.
„Idźcie za ciosem, bo długo czasu
stracicie na podchody. Miłość to idealny prezent na święta ;)”
Dotarły do mnie informacje o jako
takim rozejmie Kurka z Aśką, ale nie wiedziałam, jakie siatkarz ma odczucia.
Tymczasem dalej interesował się dobrem kumpla, chyba nawet nas podglądał.
Miłość. Wielkie słowo, którego nie zamierzałam jeszcze używać. Bałam się zbyt
wybujałych marzeń o czymś, czego nigdy nie zaznam.
Teraz czułam tylko euforię, bo
Aleks obdarzył mnie wyjątkowym gestem. Najchętniej pobiegłabym do niego, by
spytać, czy to nie sen. Niestety musiałam znieść rozłąkę, zanim ponownie go
przytulę i spojrzę w czekoladowe oczy. Zaczynałam chyba dostawać obsesji. Chwyciłam
telefon w dłonie.
„Przepraszam, ale chciałam
napisać, że zje mnie tęsknota, nim wrócisz do Polski. Szczęśliwej podróży,
Satanie ;-)”
To był koniec mojej relaksacji.
Potrafiłam tylko sprawdzać telefon i wgapiać się w ekran. Miałam nadzieję, że
jeszcze nie wyłączył komórki na czas lotu.
„W takim razie ja z tej tęsknoty
uschnę. Bark mi ciebie bardziej niż dotychczas. Dobrze, że ostatnie wspomnienie
twojej twarzy kojarzy mi się tak przyjemnie. Moja słodka :*”
„Aleks… Nie wiem, co ci odpisać.”
„Że będziesz śniła o mnie? ;)”
„Bardzo bym chciała :-)”
„I tego się trzymajmy. Będzie
dobrze :* oglądaj mecz!”
_ _ _
Rozważał wlot do Belgradu już z
Lublany, ale chyba niestety zbyt późno. Na szczęście mógł liczyć na jakieś połączenie
z Polski. Miał także towarzysza podróży w postaci Cupko. Najtrudniejszą rzeczą
było chowanie prezentu przed przyjacielem. Zamierzał wręczyć go już na lotnisku
w ojczyźnie.
- Dlaczego nie możesz mi go dać
już teraz? - jęczał przyjmujący.
- Bo dzisiaj jest 21 grudnia, nie
24.
- Aleks, no. Melanii też nic nie
dałeś przed czasem? - dociekał.
- Nie twój interes - kumpel
próbował zrzucić go z krzesła.
- No tak, ty po powrocie dasz jej
siebie w kokardce.
- Cupko!
Przepchnęli część kolegów z
drużyny, goniąc się po boisku. Reszta spoglądała na nich z rozbawieniem. Wszyscy
przywykli do temperamentu Serbów i ich częstych niepoważnych sprzeczek. Paweł
zaczął biegać za nimi, a Daniel ustawiać przeszkody. Przerwał to kierownik
drużyny, zarządzający powrót do hotelu.
__________________________________________
Witam :) Naczekaliście się, to w nagrodę taki odcinek :)
Mogę przyznać, że jestem dumna i mi się podoba :)
A jak wam? ^^
Pozdrawiam
No w końcu się doczekałam!
OdpowiedzUsuńAle na coś sensowniejszego poczekasz do jutra :*
Matko! No w końcu!
UsuńIle zamierzali się do tego zbierać?! Rok? Dwa? Pincet?
Ale tacy uroczy <3 Cudowni :). Serio, słodko. Podobało mi się. Trochę jestem zawiedziona, że tak mało Kurków, ale liczę, że się poprawisz w następnym rozdziale.
Mam nadzieję, że Aleks jej nie zrani, bo Mel to bardzo wrażliwa dziewczyna i mogła by już nigdy nie być sobą, po takim zawodzie miłosnym :).
Całusy :*
Pada śnieg, pada śnieg, całują się bałwanki :P Ale widownia im się zebrała :P Tacy dzicy, niewyżyci... Jeden Bąku normalny. A WIniar... Ten to zawsze ma jakiś niecny plan :P
OdpowiedzUsuńA ja też jestem dumna i też mi sie podoba.
OdpowiedzUsuńDaje okejkę i obiecuję nie zawalić studiów mimo czytania wszystkiego spod Twoich dłoni! Ot co :D
Lila :*
A ja będę jak Winiar i Cupko i też zacznę śpiewać - BO MIŁOŚĆ ROŚNIE WOKÓŁ NAS, W SPOKOJNĄ, BIAŁĄ NOC! Ach i się doczekałam w końcu! Już myślałam, że Aleks się nigdy nie odważy i będzie trzeba go pogonić, ale na szczęście sam się w porę odnalazł w tym wszystkim! No i jakie ma wsparcie - ja wiedziałam, że mój Misiek to jednak mój Misiek i on jest po prostu taki kochany, troskliwy, wyrozumiały, przystojny, czarujący, zabawny ( xxxxx komplementów później) i ooooo!
OdpowiedzUsuńJestem piekielnie ciekawa cóż to za prezent tam Aleks przyszykował! I wiesz co... przez Ciebie chcę gwiazdkę!
Buźka :*
Marta, Marta, Marta... Ty to wiesz, jak zrobić mi dzień :D Przede wszystkim dzięki za te kwestie, które wywołały ogromny banan na mojej twarzy:
OdpowiedzUsuń"najlepsza czekolada na świecie, to ta w jego oczach" - to mnie rozczuliło kompletnie :3
"wieczny, długoterminowy prezent" to takie słodkie...
po wyobrażeniu sobie wałków na głowie Aleksa po prostu płakałam ze śmiechu xd i ten jego grumpy cat :D
Winiar jak zwykle udowadnia, że to on jest no.1, jeśli chodzi o poczucie humoru i kawały. Jeszcze ten beszt "bo przegapicie najlepsze!"
Bardzo się cieszę, że między tą dwójką w końcu zaczyna układać się tak jak powinno. Zwłaszcza, że zaczyna się jak najbardziej magicznie :) Ale Ty wiesz, że ja czekam na święta :D
Całuję :*
Młaaaaaaaaaa!! Wreszcie buziaczki! ALeż oni są słodcy. Jak to czytam to normalnie odrywam się od ziemi i zapominam, że życie jest totalnie nieciekawe. Rozmarzyłam się jak ta głupia:)
OdpowiedzUsuńAle suuuper^^ Magiczny czas, pierwsze płatki śniegu i ich pierwszy pocałunek Oni są nie poważni haha tak śmiać się z zakochanego kolegi:) No ale cóż Aleks musi to dzielnie znieść:) Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuń