niedziela, 19 kwietnia 2015

- twenty five -

Już tylko kilka godzin pozostało do odjazdu autokaru do Łodzi. Właśnie ten czas Aleksandar zaplanował na spotkanie z Polką, gdyż czekała ich niewielka rozłąka. Przyzwyczaił się do poczucia, iż Melania jest gdzieś blisko i niedużo zachodu potrzeba do spotkania. Pod tym względem perspektywa grania dla bełchatowskiej Skry stała się jeszcze bardziej przyjemniejsza.
Zaparkował samochód pod halą, jak zwykł robić przez każdym treningiem lub meczem. O tej porze inni zawodnicy z pewnością pakowali swoje walizki i żegnali się z rodziną Brunet poprawił szalik pod szyją i postawił kołnierz płaszcza. Postanowił wyruszyć na spotkanie dziewczynie, która tym razem posłużyła się komunikacją miejską. Temperatura powietrza wahała się ostatnio zdecydowanie w okolicach zera. Prze to każdy oddech tworzył obłoczek pary tuż przed ludzką twarzą.
Serb uśmiechnął się szeroko i pomachał energicznie w stronę wysiadającej z pojazdu dziewczyny. Ta obejrzała się dookoła siebie, sprawdzając czy nikt ich nie obserwuje. On wiedział, że bała się zainteresowania ze strony jego fanów czy też mediów. Czuł się w obowiązku zatrzymania ich relacji i spotkań tylko dla nich.
- Cześć – przytulił ją mocno na powitanie. Lubił zanurzać nos w jej włosach, a rzadko miał ku temu sposobność.
- Gdzie idziemy? Pomyśl o tym, żebyś się nie spóźnił na wyjazd. – Spojrzała na niego uważnie.
- Gorąca czekolada?
- Tak! – odparła Melania z uśmiechem i ruszyła do przodu.
- A jak się czujesz? Miałaś badania? – dopytywał, dorównując jej kroku.
- Bez dobrych wyników nie wypuściliby mnie z domu. Wszystko już w porządku. Jak tam twoje mięśnie?
- Och, dobrym masażem nigdy nie pogardzę, jeśli reflektujesz - zażartował.
- Poproś fizjoterapeutę i po kłopocie – odparła, widząc jego głupkowaty uśmiech.
Weszli w końcu do ciepłego pomieszczenia, zostawiając płaszcze na wieszaku. Wszędzie rozchodziły się wspaniałe zapachy
- Biała na podwójnym mleku, o tak.
Atanasijević obserwował twarz swojej towarzyszki, przeszukującej menu. Potrafiła cieszyć się z drobnostek, tak niewiele oczekiwała od niego. Chyba cały czas ją zaskakiwał swoją sympatią i zainteresowaniem.
- A ty co bierzesz?
Serb, wyrwany z zamyślenia, zanurkował w karcie. Każda pozycja brzmiała przepysznie i chętnie spróbowałby wszystkiego. W końcu wybrał mleczną z wiśniami. Razem, prawie jednocześnie, zaciągnęli się aromatem parujących przed nimi napojów. Momentalnie zapomnieli o niskiej temperaturze na zewnątrz.
- Mogę spróbować twojej? – spytała niepewnie.
- Jasne, ale ty też się podziel swoją – spojrzał na nią chytrze.
Wyciągnął w jej kierunku pełną łyżeczkę. Pochyliła się nad stołem, robiąc to samo. Delikatnie rozchyliła usta, utrzymując z brunetem kontakt wzrokowy. On też szykował się na degustację. W tej chwili Melania pomyślała, że najlepsza czekolada na świecie, to ta w jego oczach, ale nie odważyła się tego powiedzieć na głos.

Odprowadziła go pod jego samochód. Nadal był jedynym siatkarzem na parkingu. Chyba nikomu nie spieszyło się do opuszczania domowych pieleszy. Atakujący wyciągnął swoje torby, ustawiając je na ziemi.
- Chętnie bym cię spakował – przyznał z melancholijną nutą w głosie.
- Oj, Satan, Satan – próbowała ręką sięgnąć jego czupryny.
- Spokojnie. Jeszcze w tym roku cię pomaltretuję – uśmiechnął się.
- Dobrze. Przynajmniej dam ci jakiś prezent, bo na dzisiaj się nie przygotowałam.
- Mely, ty jesteś jak wieczny, długoterminowy prezent. – Wyciągnął ręce do przodu, przyciągając szatynkę do siebie.
Lekko onieśmielona dziewczyna stała w jego objęciach. Chciała zapamiętać na kilka dni Aleksa z tej chwili. Z lekkim uśmiechem na ustach, kolorowym szalikiem pod szyją i błyszczącymi brązowymi oczami. Czuła dotyk jego rąk na plecach, nawet przez zimowy płaszcz.
Zlokalizowała mokry ślad na policzku i zaskoczona spojrzała w górę. Powoli sfruwały z nieba pierwsze płatki śniegu. Uśmiechnęła się na widok białych drobinek, osadzających się w lokach chłopaka. Jego również bardzo zaskoczył początek białego opadu.
- To jest chwila z cyklu: O nie, moje włosy, moje piękne włosy? – roześmiała się Ziemborowska.
- Wcale nie! – prychnął.
- Nawiniesz je sobie na wałki i będą jak nowe – kontynuowała.
- Tak to nie będziemy rozmawiać, moja panno.
Pochylił się w kierunku Polki. Myślała, że chce jej łaskawie dać pożegnalnego buziaka w policzek i odejść jak urażony paw. Zamiast tego siatkarz naciągnął jej czapkę na oczy. Dla niej zapanowała ciemność.
- Śmieszne – mruknęła, chcąc poprawić nakrycie głowy. Zapewne wyglądała jak krasnoludek z pomponem sterczącym na czubku głowy.
Na ręce sięgającej w górę poczuła jednak ciepłą dłoń chłopaka. Powoli poprowadził je ponownie w dół. Nim kolejne słowa wydobyły się z gardła „niewidomej”, świat wybuchł tysiącem barw. To wszystko za sprawą delikatnego dotyku ust Atanasijevica na jej wargach.
Nigdy nie opisałaby tego uczucia za pomocą słów. Trzymał ją przy sobie i powoli skradał pocałunki. Odwzajemniała każdy jego gest, chociaż serce rozbijało się jej po całej klatce piersiowej. Pękła granica, zniknął mur. Dostał się do najbardziej skrytych zakamarków jej duszy. Pozbawiał ją racjonalnych myśli każdym muśnięciem. Ich usta igrały ze sobą, stapiając się w jedno i rozłączając na przemian. Czy to się działo naprawdę?
Z czułością patrzył na dziewczynę, gdy poprawiał jej czapkę, a ona odważyła się w końcu podnieść na niego wzrok. Tyle sprzecznych emocji kotłowało się w niej, od szczęścia po strach. Doskonale zdawał sobie sprawę, że otworzył szkatułkę z drogocennym skarbem. Gdyby ją teraz porzucił, nigdy nie wróciłaby do niego.
- Aleks…
- Och Mely, moja Mely – westchnął, zamykając ciało szatynki w szczelnych objęciach ramion. Poczuł jak mocno się w niego wtuliła, cała drżąc. Ucałował czubek jej głowy i schował twarz w jej włosach. Lekkie miękkie fale muskały go po skórze, a on czuł się szczęśliwy jak nigdy wcześniej.
- Wracaj szybko – usłyszał mruknięcie, które wywołało u niego kolejny uśmiech tego dnia.
Zupełnie nie przeszkadzał im padający śnieg. Prawie o tym zapomnieli, gdy byli zajęci sobą i odkrywaniem nowych uczuć. Teraz już całkiem sporo świeżych płatków skończyło swój lot na ich głowach i płaszczach. Asfalt pokrył się cienką warstwą bieli.
- Do ciebie zawsze.

_ _ _


                Z ciężkim sercem odjechał spod rodzinnego domu, czując jeszcze buziaki składane na jego policzkach przez syna i żonę. Cieszył się bardzo na świąteczną chwilę wytchnienia. Brunet powoli planował w głowie urządzenie u siebie imprezy sylwestrowej, co zaczął negocjować z małżonką.
                Głęboko westchnął, startując ze skrzyżowania na widok zielonego światła. Zabrał cały ekwipunek , wyjechał na czas. Dzisiaj nie dostarczy kolegom powodu do śmiechu. Od razu pomyślał o kolegach z Serbii, upatrując w nich kandydatów do strojenia żartów. Wszyscy razem tworzyli naprawdę roześmianą ekipę.
Sprawnie skręcił w stronę hali, widząc z daleka tylko jeden samochód. Czyżby aż tak się pospieszył? Już zamierzał zatrąbić, ale w porę się powstrzymał, gdyż zauważył obok Atanasijevica jakąś dziewczynę.  Stali przytuleni, bardzo blisko siebie, zapewne się żegnając.
Brunet stanął w bramce przejazdowej, więc miał nadzieję, iż za chwilę ktoś na niego nie zatrąbi. Uważnie przyglądał się scence przed sobą, aż nagle podskoczył na fotelu kierowcy, słysząc pukanie do okna. Z wystraszoną miną spojrzał na winowajcę.
- Cupko, ale masz wyczucie - mruknął, opuszczając szybę.
- Czemu stanąłeś autem jak ofiara? - kolega obrzucił go spojrzeniem jak wariata.
- Cicho siedź i patrz tam. – Winiarski wskazał palcem na parking. Ostrożnie wysiadł z pojazdu i we dwójkę podeszli pod ścianę budynku. Jawnie podglądali bruneta z jego wybranką.
- Przecież to Mely – szepnął Konstantin.
- No proszę. Chyba teraz inaczej mu pomaga – wyszczerzył się Polak.
- Kogo tam szpiegujecie, pierdoły?
Obaj o mało nie wrzasnęli na widok kolejnego z chłopaków. Bartek, wyższy od nich nieznacznie, dojrzał ponad nimi Serba w miłosnych uniesieniach.
- Bo przegapicie najlepsze.
Jak na komendę siatkarze odwrócili się ponownie i razem z wielkimi oczami obserwowali całującą się parę. Żaden z nich się  nie odezwał, wiedząc, że czekałaby ich rychła śmierć z rąk Aleksa za przerwanie takiej chwili.
- To chyba jasne, że do tego to zmierzało – podsumował Kurek.
- Co ty nie powiesz – szturchnął go Serb.
- Udajemy, że niczego nie widzieliśmy, czy jakoś to wykorzystamy?
Wystarczyło spojrzeć na wyraz twarzy Michała, żeby poznać odpowiedź.

- Love is in the air everywhere I look around – zaczął śpiewać Misiek, gdy Serb przechodził obok niego w autobusie.
- Love me, love me, say that you love me – przyłączył się Cupković, ku uciesze pozostałych.
Atanasijević przez chwilę spoglądał na nich jak na idiotów, po czym zrozumiał aluzję. Zmrużył w złości oczy, siadając z dala od nich bez słowa.
- No Aleks! Wracaj, opowiedz coś! – jęknęli.
- Och, a niby tacy dobrze poinformowani jesteście – prychnął brunet.
- O co wam chodzi? – zdezorientowany Kłos dopytywał kumpli.
- Bo Atan poca… Ała! – W stronę głowy Winiara poleciał zagłówek.
- Wyrwał coś? Uuu! – zawyło pół autokaru.
- Wyrwać to ja wam mogę coś innego – burknął pod nosem sam zainteresowany.
Nie będą mu bezcześcić wspomnień swoimi głupimi tekstami. Jasne, że musieli coś widzieć, ale teraz odstawiali istny cyrk z tego powodu. Westchnął ciężko, nie mając zamiaru się do nich odzywać. Sięgnął po słuchawki do torby, lecz zaraz poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Myślał, że to któryś z żartownisiów przyszedł się naprzykrzać. Zamiast nich ujrzał Michała Bąkiewicza.
- Nie denerwuj się, przejdzie im.
- Dzięki. Jakoś wytrzymam ten wyjazd – odparł lakonicznie.
- Mówili o Melanii, co? – przyjmujący przysiadł na fotelu obok.
- Tak. Powinienem pomyśleć, że zaczną się schodzić o tej godzinie, ech… To wyszło spontanicznie.
- Raczej ciężko zaplanować takie rzeczy.
- Jeszcze minutę przed… tym, nie wiedziałem, że to się stanie – tłumaczył atakujący.
- Ważny krok dla was, jak sądzę – odparł wyrozumiale Michał.
- Chyba nawet nie wiem jak bardzo.

_ _ _


Siedziałam w pokoju, w którym dawno zapadły kompletne ciemności. Zapaliłam świeczkę o zapachu cytrusów, zamierzając zażyć trochę relaksu. Kilka godzin temu byłam w zupełnie innym wymiarze. Dzięki Serbowi poczułam zupełnie inną magię niż ta świąteczna. Przez to uśmiechałam się teraz sama do siebie  i nie potrafiłam przestać. Gdybym mogła swoje szczęście przelać na innych, z chęcią uszczęśliwiłabym całe miasteczko.
Wracając do egzystencjonalnych problemów, nie wiedziałam, co powinnam napisać lub czy nie zadzwonić do bruneta. Nie chciałam by sądził, że mnie uraził albo zrobił coś niewłaściwego. Jeśli to nie był chwilowy kaprys, to chyba mogłam zaryzykować… Tylko jak to wszystko rozegrać? Łamałabym sobie głowę w nieskończoność, gdyby nie wiadomość od zupełnie niespodziewanej osoby.
„Idźcie za ciosem, bo długo czasu stracicie na podchody. Miłość to idealny prezent na święta ;)”

Dotarły do mnie informacje o jako takim rozejmie Kurka z Aśką, ale nie wiedziałam, jakie siatkarz ma odczucia. Tymczasem dalej interesował się dobrem kumpla, chyba nawet nas podglądał. Miłość. Wielkie słowo, którego nie zamierzałam jeszcze używać. Bałam się zbyt wybujałych marzeń o czymś, czego nigdy nie zaznam.
Teraz czułam tylko euforię, bo Aleks obdarzył mnie wyjątkowym gestem. Najchętniej pobiegłabym do niego, by spytać, czy to nie sen. Niestety musiałam znieść rozłąkę, zanim ponownie go przytulę i spojrzę w czekoladowe oczy. Zaczynałam chyba dostawać obsesji. Chwyciłam telefon w dłonie.

„Przepraszam, ale chciałam napisać, że zje mnie tęsknota, nim wrócisz do Polski. Szczęśliwej podróży, Satanie ;-)”

To był koniec mojej relaksacji. Potrafiłam tylko sprawdzać telefon i wgapiać się w ekran. Miałam nadzieję, że jeszcze nie wyłączył komórki na czas lotu.

„W takim razie ja z tej tęsknoty uschnę. Bark mi ciebie bardziej niż dotychczas. Dobrze, że ostatnie wspomnienie twojej twarzy kojarzy mi się tak przyjemnie. Moja słodka :*”
„Aleks… Nie wiem, co ci odpisać.”
„Że będziesz śniła o mnie? ;)”
„Bardzo bym chciała :-)”
„I tego się trzymajmy. Będzie dobrze :* oglądaj mecz!”
_ _ _

Rozważał wlot do Belgradu już z Lublany, ale chyba niestety zbyt późno. Na szczęście mógł liczyć na jakieś połączenie z Polski. Miał także towarzysza podróży w postaci Cupko. Najtrudniejszą rzeczą było chowanie prezentu przed przyjacielem. Zamierzał wręczyć go już na lotnisku w ojczyźnie.
- Dlaczego nie możesz mi go dać już teraz? - jęczał przyjmujący.
- Bo dzisiaj jest 21 grudnia, nie 24.
- Aleks, no. Melanii też nic nie dałeś przed czasem? - dociekał.
- Nie twój interes - kumpel próbował zrzucić go z krzesła.
- No tak, ty po powrocie dasz jej siebie w kokardce.
- Cupko!
Przepchnęli część kolegów z drużyny, goniąc się po boisku. Reszta spoglądała na nich z rozbawieniem. Wszyscy przywykli do temperamentu Serbów i ich częstych niepoważnych sprzeczek. Paweł zaczął biegać za nimi, a Daniel ustawiać przeszkody. Przerwał to kierownik drużyny, zarządzający powrót do hotelu.


__________________________________________


Witam :) Naczekaliście się, to w nagrodę taki odcinek :)
Mogę przyznać, że jestem dumna i mi się podoba :)
A jak wam? ^^

Pozdrawiam

8 komentarzy:

  1. No w końcu się doczekałam!
    Ale na coś sensowniejszego poczekasz do jutra :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko! No w końcu!
      Ile zamierzali się do tego zbierać?! Rok? Dwa? Pincet?
      Ale tacy uroczy <3 Cudowni :). Serio, słodko. Podobało mi się. Trochę jestem zawiedziona, że tak mało Kurków, ale liczę, że się poprawisz w następnym rozdziale.
      Mam nadzieję, że Aleks jej nie zrani, bo Mel to bardzo wrażliwa dziewczyna i mogła by już nigdy nie być sobą, po takim zawodzie miłosnym :).
      Całusy :*

      Usuń
  2. Pada śnieg, pada śnieg, całują się bałwanki :P Ale widownia im się zebrała :P Tacy dzicy, niewyżyci... Jeden Bąku normalny. A WIniar... Ten to zawsze ma jakiś niecny plan :P

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja też jestem dumna i też mi sie podoba.
    Daje okejkę i obiecuję nie zawalić studiów mimo czytania wszystkiego spod Twoich dłoni! Ot co :D
    Lila :*

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja będę jak Winiar i Cupko i też zacznę śpiewać - BO MIŁOŚĆ ROŚNIE WOKÓŁ NAS, W SPOKOJNĄ, BIAŁĄ NOC! Ach i się doczekałam w końcu! Już myślałam, że Aleks się nigdy nie odważy i będzie trzeba go pogonić, ale na szczęście sam się w porę odnalazł w tym wszystkim! No i jakie ma wsparcie - ja wiedziałam, że mój Misiek to jednak mój Misiek i on jest po prostu taki kochany, troskliwy, wyrozumiały, przystojny, czarujący, zabawny ( xxxxx komplementów później) i ooooo!

    Jestem piekielnie ciekawa cóż to za prezent tam Aleks przyszykował! I wiesz co... przez Ciebie chcę gwiazdkę!

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Marta, Marta, Marta... Ty to wiesz, jak zrobić mi dzień :D Przede wszystkim dzięki za te kwestie, które wywołały ogromny banan na mojej twarzy:
    "najlepsza czekolada na świecie, to ta w jego oczach" - to mnie rozczuliło kompletnie :3
    "wieczny, długoterminowy prezent" to takie słodkie...
    po wyobrażeniu sobie wałków na głowie Aleksa po prostu płakałam ze śmiechu xd i ten jego grumpy cat :D
    Winiar jak zwykle udowadnia, że to on jest no.1, jeśli chodzi o poczucie humoru i kawały. Jeszcze ten beszt "bo przegapicie najlepsze!"
    Bardzo się cieszę, że między tą dwójką w końcu zaczyna układać się tak jak powinno. Zwłaszcza, że zaczyna się jak najbardziej magicznie :) Ale Ty wiesz, że ja czekam na święta :D
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Młaaaaaaaaaa!! Wreszcie buziaczki! ALeż oni są słodcy. Jak to czytam to normalnie odrywam się od ziemi i zapominam, że życie jest totalnie nieciekawe. Rozmarzyłam się jak ta głupia:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale suuuper^^ Magiczny czas, pierwsze płatki śniegu i ich pierwszy pocałunek Oni są nie poważni haha tak śmiać się z zakochanego kolegi:) No ale cóż Aleks musi to dzielnie znieść:) Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń