Aleksandar uznał, iż kupi jakiś
podarunek Mely podczas pobytu w domu rodzinnym. Naprawdę musiał wysilić umysł
nad czymś oryginalnym. Kusiło go, żeby po raz ostatni spotkać się jeszcze z
dziewczyną, ale nie chciał jej fatygować dla spełnienia swoich zachcianek.
Pogoda nie była najlepsza, ale to
nie przeszkadzało atakującemu podczas ostatniej nocy w Polsce. Wstał
zrelaksowany z zamiarem opróżnienia lodówki. Stracił cały luz, gdy rozdzwonił
się jego telefon, a on zdał sobie sprawę, która jest godzina.
- Stary, gdzie ty jesteś? Czekam
w kolejce na odprawę!
- Eee… Zaspałem? – brunet podrapał
się po głowie.
- Atanasijević! Czyś ty oszalał?
Jak ty chcesz się teraz dostać do domu mądralo? – Cupko nie krył zdenerwowania.
- Jestem w proszku, więc raczej
nie zdążę na nasz lot. Spróbuję dolecieć czymś późniejszym – odparł niemrawo.
- Uważaj, bo znajdziesz miejsce –
prychnął Konstantin. – Zaraz do ciebie jadę.
- Stój! Nic się nie stało.
Wsiadaj do samolotu i mną się nie martw. Przepraszam, że zawaliłem.
- Co ty. Tylko sobie narobiłeś
kłopotu. Mam nadzieję, że zobaczymy się w Serbii! Pa!
Aleksandar usiadł w fotelu i
złapał głowę w dłonie. Nie tak miał wyglądać ten dzień. Ja mógł zaspać?
Największa głupota w jego wykonaniu. Nie załamywał się długo, przecież liczyła
się każda chwila. Chyba wiele osób myślało tak jak chłopak, bo korek na drodze
zdawał się ciągnąć w nieskończoność.
Wściekał się sam na siebie, bo
nienawidził takich sytuacji. Tylko urokiem osobistym coś zdziała w katastrofalnym
położeniu. Płaszczył się przed okienkiem kasy biletowej, czarował, brał na
litość, ale niestety to działało tylko na ludzi, a nie na pogodę. Został
uprzejmie poinformowany o odwołaniu lotów i poproszony o cierpliwe czekanie na
kolejne informacje.
„Najwyraźniej jakaś siła wyższa nie pozwala mi wrócić do domu. Dasz
wiarę, że akurat teraz odwołali wszystkie loty? Sterczę jak ten kołek i czekam
na zbawienie, z nadzieją, że może jednak puszczą jeden samolot, ale chyba nic z
tego :(„
„Atan, coś ty zrobił? Nie miałeś
już dawno być w samolocie? Co się stało?”
„Zaspałem. Potem na wylotówce był straszny korek... a teraz pani w
okienku twierdzi, że z powodu pogarszających się warunków wszystkie loty są
odwołane. Więc chyba jednak czekają mnie święta na lotnisku.”
„Biedaku :* Poczekaj na jakieś
pewne informacje i nie ruszaj się stamtąd!”
_ _ _
Nie zawahała się ani sekundy.
Wiedziała, że ta myśl to najlepsze rozwiązanie. Czym prędzej pognała do salonu.
- Chcecie zapełnić puste miejsce
przy stole?
- Kogo tym razem przygarniasz? -
ojciec spojrzał na nią znad gazety zaciekawiony.
- Aleks utknął na lotnisku.
Przecież nie mogę go tak zostawić - oznajmiła z błagalnym spojrzeniem.
- Aleks - zmarszczył brwi,
zastanawiając się nad czymś.
- Aleks? - z kuchni wyjrzała
głowa mamy.
- Atanasijević, no. Sam mnie w
to, tato, wkopałeś.
- Sądziłem, że tylko oprowadzasz
go po mieście - złożył gazetę, po czym spojrzał na córkę, czekając na
wyjaśnienia.
- Chłopak? - upewniła się pani
Ziemborowska. - W naszym domu? Kochanie, to cudownie!
- Przypominam, że jak odwiózł
mnie po meczu to zrobiłaś straszną drakę. - spojrzała wymownie na matkę.
- Wiesz, jak to jest po ciemku -
starała się wytłumaczyć. - A on przecież taki wielki.. Wyglądał podejrzanie po
prostu.
- Jasssne. Czyli go przygarniemy?
- Pytanie! - zawołała kobieta.
- Skoro jestem przegłosowany -
wzruszył ramionami tata Mely. - Cieszę się, że w końcu poznam tego chłopaka,
którego tak wszyscy zachwalają.
- Mecze powinny ci wystarczyć -
mruknęła dziewczyna. - Dostanę kluczyki? Bo on tam biedak czeka.
- Chyba nie zamierzasz prowadzić
w takich warunkach? - zawołał mężczyzna, po czym wstał z fotela i ruszył w
stronę wieszaka z kurtkami.
- Dziękuję. - Ucałowała przy
wyjściu policzek ojca.
- Jasna sprawa. Poza tym,
Piechocki by cię zamordował, gdyby coś się stało jego asowi.
- Mnie? Biedną niewinną
dziewczynę?
- Cóż, sądzę, iż przy panu
Atanasijeviciu nabrałaś nieco charakteru - stwierdził, czekając na córkę przy
drzwiach.
- Tato, co ty sugerujesz? -
zdenerwowała się.
- Tylko tyle, że stałaś się
bardziej śmiała, nie denerwuj się, kochanie - starał się ją uspokoić. - Ale to
dobrze.
- Nie chcę, żeby spędzał Boże
Narodzenie sam albo z prezesem, nawet jeśli ma inną religię.
- Rozumiem i aprobuję Twoją
decyzję, nie mam nic przeciwko - na chwilę skupił się na drodze, by włączyć się
do ruchu. - Bardzo lubisz tego chłopaka, prawda?
- Jego nie da się nie lubić -
uśmiechnęła się sama do siebie.
- Rozumiem - tata pokiwał głową z
lekkim uśmiechem.
- Myślisz, że mama go nie
zamęczy?
- Jeśli dobrze to rozegramy, nie
będzie mieć do niego zbyt wiele dostępu.
_ _ _
Wpadła na halę odlotów,
rozglądając się za burzą ciemnych loków. Miała nadzieję, że siatkarz nigdzie
nie odjechał. Dostrzegła go siedzącego na ławce, wpatrującego się ze zrezygnowaniem
w tablicę odlotów. Ostrożnie podeszła do niego od tyłu i zakryła swoimi dłońmi
oczy chłopaka. Nie pozwoliła mu wstać.
- Hey, what's going on? - zawołał
zaskoczony, próbując się odwrócić.
- Zgadnij - mruknęła cicho. Tyle
wystarczyło, by się wyswobodził i z niedowierzaniem wpatrywał w Polkę.
- Mely?!
- Niespoodzianka..? - uśmiechnęła
się niepewnie, na co siatkarz objął ją mocno.
- Ale skąd ty się tu wzięłaś?
- Z nieba - zażartowała.
- Kręcimy nową reklamę Axe? -
rozejrzał się dookoła, jakby czegoś szukając.
- Że niby porzuciłam dla ciebie
skrzydła? - żachnęła się.
- Dobrze, że aureola jeszcze jest
na miejscu - uśmiechnął się, zakładając jej kosmyk włosów za ucho. - No dobra,
więc chcesz dotrzymać mi towarzystwa, zanim nie przywrócą lotu?
- Twoje rogi też - lekko go
dźgnęła. - Mam lepszą wiadomość. Zabieram cię do domu.
W tym samym momencie z głośników
popłynęła informacja o ostatecznym anulowaniu wszystkich startów.
- Samolotem nigdzie nie polecę,
jak widać - westchnął. - Zamierzasz odwieźć mnie do samego Belgradu?
- Ech ty mój mały rozumku -
stłamsiła jego fryzurę. - Do mojego domu.
- Twojego - zmarszczył brwi. -
Ale to znaczy, że mam spędzić z tobą święta?
- Tak, właśnie tak. I nie masz
opcji odmowy. Mama już szykuje pewnie dwa razy większe zakupy.
- Z twoimi rodzicami - do Aleksa
zdawało się nadal nie docierać, o czym tak właściwie rozmawiają. Nagle
odetchnął głośniej. - Ale przecież to są święta, nie mogę ot tak wbić ci do
domu.
- A myślisz, że ja mogłabym je
spokojnie spędzić, wiedząc, że się poniewierasz po obcych?! - oburzyła się
szatynka i poderwała na nogi.
- No ale przecież tam będą twoi
rodzice! - zawołał, a Mely spojrzała na niego z politowaniem. - To znaczy... Ja
nawet nie jestem twoim... My przecież nie... To nie mnie powinnaś przyprowadzić
do domu!
- Nie traktuj tego jako
deklaracji. Przecież wiem, że nie jesteśmy razem i oni też to wiedzą, bez obaw
- wytłumaczyła spokojnie, jednak z jakimś smutkiem w głosie. - Nie zamierzam
cię zmuszać. W końcu masz tu kumpli i na pewno cię przygarną. Myślałam...
Chciałam... - poddała się i machnęła ręką. - Nieważne.
- Mel, poczekaj, przepraszam -
chwycił ją za dłoń i obrócił w swoją stronę. - Nie tak miało to zabrzmieć.
Jestem ci bardzo wdzięczny, że pozwalasz mi na spędzenie tych świąt ze swoją
rodziną. Ja po prostu chciałbym, żeby... - zawahał się, nie wiedząc do końca,
jak wyrazić to, co czuje.
- Nie ma za co, nie tłumacz się.
Nie odjadę, dopóki nie zadzwonisz do Mariusza albo innego Winiara i nie
załatwisz sobie towarzystwa na święta - odparła poważnie.
- Cóż - westchnął, po czym
wyciągnął telefon i wystukał ciąg liczb. W tym czasie dziewczyna udawała, że
bardzo interesują ją czubki jej butów. Nagle usłyszała dźwięk komórki.
Spojrzała na wyświetlacz i uniosła brwi, wciskając zieloną słuchawkę.
- Halo?
- Cześć - rzekł Aleks nieco
zachrypniętym głosem. - Nie masz przypadkiem wolnego miejsca przy stole?
- Taka tradycja, że zawsze mam -
rzuciła, patrząc uważnie na siatkarza.
- Więc jest szansa, że
przygarniesz mnie na ten zimowy, wigilijny wieczór? - uśmiechnął się niepewnie.
- Czekaj, tylko sprawdzę w
kalendarzu, czy już kogoś nie zaprosiłam. - Zmrużyła oczy z grymasem
złośliwości.
- Rozumiem, że jesteś
rozchwytywana - pokiwał głową.
- Tak, upomina się o mnie
piekarnik i zmywarka.
- Mogę pomóc w kuchni! - zaoferował
się. - I posprzątać coś...
- A ja będę dzwonić po straż
pożarną i pogotowie? - powątpiewała. -Tak na serio, to przyjechałam tu z tatą.
Nie może czekać w nieskończoność. Podjąłeś decyzję?
- Tak. I to jest odpowiedź na
każde pytanie.
- Jesteś pewien, że na każde? -
dostrzegł błysk w jej oku.
- Myślimy o tym samym? - uniósł
brew, robiąc krok w jej stronę.
Tak, kocham cię - przemknęło w natłoku myśli.
- Jestem coraz mniej o tym
przekonana - mruknęła, gdy znalazł się przy niej i zaczął się pochylać.
- Bo prostu boisz się zadać to
jakże krępujące pytanie - wyszeptał jej do ucha. - Ale pomogę ci: tak, Mely,
zamierzam spać na kanapie.
Wypuściła głośno powietrze, a on
zauważył jej rumieńce. Spodziewała usłyszeć się coś innego, ale może sama sobie
to wmówiła? Chłopak bacznie obserwował jej twarz. Tak bardzo chciał mieć
pewność, że zależy jej tak samo mocno.
- Idziemy? - chciała wybrnąć z
krępującej sytuacji.
- Nie każmy twojemu tacie czekać
- uśmiechnął się znowu, po czym chwycił uchwyt walizki.
- Dziwne, że jeszcze tu nie
przyszedł z myślą, iż porwałeś mu jedyną córkę - rzuciła rozbawiona. Próbowała
dojść do siebie, by uniknąć krępujących pytań od rodziciela. Dlaczego tak łatwo
ulegała emocjom w towarzystwie Serba? Aż tak bardzo pragnęła powtórki z ich
ostatniego spotkania?
- Trudno byłoby cię gdzieś
wywieźć, skoro zamknęli lotnisko - zaśmiał się, obejmując ją ramieniem. Zdawał
się nie zauważyć, że lekko drgnęła pod jego dotykiem. Po prostu chciał być jak
najbliżej niej.
- Kto tam wie, co ci w głowie
siedzi - westchnęła, widząc przyglądającego im się ojca.
- Od razu podejrzewasz mnie o
jakieś straszne rzeczy - stwierdził jeszcze, zanim pan Ziemborowski wysiadł z
samochodu, by się przywitać i otworzyć bagażnik.
- Nie mogła cię przekonać, co? -
zagadnął mężczyzna.
- Po prostu nie chciałem robić
problemu - uśmiechnął się niepewnie, podając mu dłoń, kiedy schował walizkę i
zatrzasnął klapę.
- Żaden problem, raczej zaszczyt.
A jak kobieta coś sobie postanowi, to nie ma zmiłuj. - Melania przewróciła na
te słowa oczami i zajęła miejsce pasażera z przodu.
- Znam to bardzo dobrze, moja
mama jest niesamowita - odparł, przywołując w głowie obraz rodzicielki. - Nie
zamierzam oczywiście siedzieć bezczynnie, pomogę w przygotowaniach jak tylko
potrafię.
- Bez obaw, znajdziemy dla ciebie
zajęcie.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Oto mój chytry plan :D Ktoś się spodziewał?
Tym samym zaczynam mój maraton scen napisanych wspólnie z Anią, za co serdecznie ci dziękuję mój dobry duszku :* Będzie magicznie ;)