Siatkarz
przeciągnął się z rana w łóżku. Od razu uśmiechnął się szeroko na widok słońca,
wyłaniającego się zza chmur. Nie samym śniegiem człowiek żyje, a on przywykł do
cieplejszego klimatu. Wciągnął na siebie dresy i koszulkę i pomaszerował do
kuchni na kubek porannej kawy. Uwielbiał jej zapach roznoszący się po
pomieszczeniu i wnikający do jego nozdrzy.
- Siema Atan, jak tam? – głos
szatyna rozbrzmiał w słuchawce.
- Niedawno wstałem. Mam nadzieję,
że nie jesteś zły za wczoraj.
- Co ty. Potrafię wykorzystywać
okazje – rzucił tajemniczo.
- Nie wątpię. Zamarzyła ci się
18-stka, co? – Serb przeżuwał śniadanie.
- Nic nie można dziewczynie
zarzucić, to czemu mam nie spróbować.
- Oczywiście, że możesz. Nikt ci
nie zabrania. Ja tam ci życzę powodzenia – odparł atakujący.
- Dzięki. A ty się dogadałeś z
Melanią? W porządku? – spytał Polak.
- Pewnie, oprowadza mnie po
mieście i w ogóle.
- Chcesz, żeby była tylko i
wyłącznie przewodniczką, czy coś więcej?
- Kurek, nie zachowuj się jak
baba – roześmiał się brunet.
- To nie ja się na nią rzucałem
po meczu i biegałem po szpitalu.
- Myślała, że jest dla mnie
nieważna, więc musiałem ją przekonać, tak?
Atanasijević
wiedział, że nie potrafi tak otwarcie opowiadać jak kolega. Prawda, chciał się
zbliżyyć do Polski na tyle, na ile ona mu pozwoli. Mely umiała go oczarować
tak, że potem myślał tylko o niej. I naprawdę ona nie musiała robić nic
specjalnego, a Serb koncentrował się na niej. Kolejne nieporozumienia i
konflikty zupełnie nie były im potrzebne.
„Asia
jedzie do Bartka, więc się zabiorę z nią. Szykuj się ;-)”
„Świetna wiadomość :-) Nie mogę się doczekać. Pamiętasz adres?”
„Powinnam trafić ;) Przygotuj dobrą herbatę :)”
„Świetna wiadomość :-) Nie mogę się doczekać. Pamiętasz adres?”
„Powinnam trafić ;) Przygotuj dobrą herbatę :)”
Dwa dni
pod rząd z szatynką mogły sprawić, że z trudnem wytrzyma do następnego
spotkania, ale skoro kilka miesięcy kontaktowali się tyko telefonicznie, Aleks
nie zamierzał być załchanny. Niebawem grali ze Skrą w Lidze Mistrzów i chętnie
podarowałby przewodniczce bilet. Jednak nie wiedział, jak jej rodzice
zareagowaliby na takie wyjście w tygodniu. Wolał nie wywoływać rodzinnych
sprzeczek.
_ _ _
Melania żartowała z niej od rana,
a podczas zakupów w supermarkecie wcale nie było lepiej. Brunetka cierpliwie
znosiła żartobliwe złośliwości, ale i tak nie mogła się skupić na liście
potrzebnych produktów.
- Meluś, skarbie, może ogranijmy
to sprawnie i jedźmy już – zaproponowała.
- Przepraszam, wiem, nadaję non
stop.
- Nie masz za co, tylko napradę
nie chcę wybiegać myślami w przód – brunetka spojrzała na przyjaciółkę
poważnie.
- Nie martw się, kochana. Zawsze
możesz mu strzelić w twarz, czy coś – odparła z uśmiechem szatynka.
- Prędzej między nogi dosięgnę –
roześmiała się Joasia.
- Zależy kto ma jakie zapędy.
- Proszę cię. Naprawdę nie kręci
mnie, żeby wylądować z nim w łóżku i rano zakończyć znajomość – rzuciła Stałecka,
gdy wybierały makaron.
- Oczywiście, że cię w tym
popieram. Ja to się chyba balam jechać z Aleksem do jego mieszkania – wyznała
Melania.
- Już się przekonałaś, że nie
jest psychopatą. Jakby to powiedziałam babcia, dobrze mu z oczy patrzy.
- Oczy ma świetne. Wtedy
wieczorem, to kompletnie magicznie wyglądały… - rozmarzyła się. Asia spojrzała
na towarzyszkę znacząco, unosząc jedną brew do góry.
- Dobrze, dobrze. I niby ci się
nie podoba, tak?
- Nie powiedziałam nic takiego!
- Także, skoro ci się podoba, a
on chce cię całować po tych policzkach, to wszystko zmierza do jednego –
podsumowała brunetka.
- Jesteśmy przyjaciółmi?
- Debil. Pozwól mu się poderwać –
poruszyła brwiami.
- Wiesz co? Może zmienimy temat?
_ _ _
- Witam i gratuluję dobrej
pamięci – siatkarz przywitał dziewczynę szerokim uśmiechem i oparł się o
framugę.
- Poznałam po namiotach fanek,
rozbitych pod klatką – ironizowała.
- Tylko tego mi brakuje –
przepuścił ją w drzwiach. – Co dobrego zjemy?
- Zobaczysz, jak dostaniesz na
talerzu. Ładne mieszkanie. Nawet posprzątane – rzuciła po pierwszym zerknięciu
na wnętrze.
- Wbrew pozorom nie był brudne.
Wystarczyło zrobić pranie – opowiedział przyjmujący. – Kuchnia na lewo,
łazienka po prawej.
- Dziękuję.
- Chcesz się czegoś napić? Kawa,
herbata, sok? Kupiłem też czerwone wino do obiadu.
- No proszę. To teraz może
herbaty, a ja spróbuję się zapoznać z twoją kuchnią – uśmiechnęła się Stałecka.
Planował zostawić gościa, by mógł
spokojnie pracować, a sam zamierzał zasiąść z komputerem w salonie. Jednak co
chwila przemykająca w drzwiach sylwetka dziewczyny skutecznie go rozpraszała.
Zabrał laptopa pod pachę i udał się do kuchni.
- Wszystko w porządku?
- Tak, tak. Tylko… Masz jakieś
sitko? – spytała, próbują sprawdzić zawartość górnych półek.
Przez chwilę obserwował jej
napięte pośladki, jednak nie mógł pozwolić jej się tak męczyć. Podszedł do
aneksu, otwierając drugie drzwiczki szafki i bez problemu sięgnął dłonią o
poszukiwany przedmiot.
- Proszę – postawił go na blacie,
jednocześnie uśmiechając się do Joanny.
- Dziękuję.
Chciała przejść do zlewozmywaka,
ale Bartosz uparcie taranował jej drogę. Oparł się ręką o blat i jak gdyby
nigdy nic stał, wpatrując się w brunetkę. Chcąc, nie chcąc, zważywszy na
gotującą się wodę na makaron, musiała się przecisnąć koło siatkarza. Chyba o to
przyjmującemu chodziło, gdyż zadowolony obserwował jej poczynania i wcale nie
ułatwiał zadania. Wręcz przeciwnie, naparł na nią nieznacznie jeszcze bardziej.
Ocierając się o szatyna, doświadczyła nagłego uderzenia gorąca. Na dodatek, gdy
już sądziła, że się uwolni z tej niezręcznej pozycji, on zatrzymał ją ręką.
- Bartek, woda – jęknęła bezradnie.
- Nie ma problemu – chwycił
torebkę z makaronem i wsypał zawartość do garnka.
- Możesz mnie puścić?
- Nie - wymruczał, dłonią masując
jej ramię i wyczuwając na nim gęsią skórkę.
- Chcesz mieć co jeść? - łapała
się ostatniego argumentu.
- Asiu, Asiu – pokręcił głową.
Dosłownie w mgnieniu oka zamienił
ich miejscami i posadził dziewczynę na blacie. Spoglądała na niego lekko
przerażonymi oczami. Skąd mogła wiedzieć, co zrobi?
- Nie powiedziałem ci, że
ślicznie wyglądasz – odparł, zbliżając się maksymalnie i patrząc prosto w jej
twarz.
- Dziękuję – odpowiedziała cicho,
nie utrzymując kontaktu wzrokowego.
- I tak zmysłowo pachniesz –
mruknął do jej ucha, kompletnie ją paraliżując.
Stałecka czuła ciepło ciała
Bartka, jego policzek przy swoim, ręce uniemożliwiające ucieczkę. Tymczasem on
wodził nosem po kobiecej szyi, obojczyku i twarzy, aż zetknął go z jej własnym.
- Podoba ci się? – zerknął na nią.
Pokiwała nieznacznie głową,
ewidentnie zaskoczona sytuacją. Patrzyła na siatkarza i nie mogła przewidzieć
jego kolejnego ruchu. Świdrował ją tymi swoimi niebieskimi oczkami, prawie
hipnotyzując. Nie zaprotestowała, gdy przysunął wargi, złączając je z jej
własnymi. Mimochodem pochyliła głowę do przodu, a on kontynuował z większą
śmiałością. Podobały mu się usta brunetki, pełne, miękkie, pasowały do tych
jego w ich pieszczocie. Odważył się zanurkować dłońmi w jej gęste włosy,
jednocześnie przyciągając ją jeszcze bliżej. Z pełnym zaangażowaniem całowali
się nadal, wciąż delikatnie i subtelnie.
- Dostanę w twarz? – spytał, gdy
się odsunął.
- Jeśli przez ciebie rozgotował
się makaron, to tak – zeskoczyła na ziemię, by pomieszać w garnku.
- Zjem jakikolwiek – oparł Kurek
beztrosko.
- A potem powiesz, że ci niedobry
obiad zrobiłam – prychnęła.
- Poprawisz deserem – szepnął,
stając za nią i opierając ręce na jej biodrach.
- Marzy ci się.
- Żebyś wiedziała – musnął jej
szyję i zniknął w salonie.
_ _ _
- Chyba zostawiłam rękawiczkę u
Aśki w samochodzie – jęknęłam, przeszukując kieszenie pod klatką Serba. Od razu
wychodziliśmy na małą rundkę po mieście, korzystając z pięknej, jak na zimę,
pogody. Słońce, słońcem, ale temperatura dalej minusowa.
- Ja niestety mam jedną parę, ale
może reflektujesz moje? – zaproponował rycersko.
- Nie, co ty. Ubierz sobie. Mam
jeszcze kieszenie – tłumaczyłam.
- Żeby ci dłonie nie zmarzły. To
gdzie idziemy?
- Hmm… Przed siebie – mrugnęłam do
niego i ruszyłam pierwsza.
- Hola, hola. Ty dalej jesteś pod
moją opieką, więc proszę bardzo, łapiemy się – nadstawił swoje ramię, o które wspierałam
się poprzedniego dnia.
- Aleks, nie dramatyzuj –
spojrzałam na niego żałośnie.
- Zapomniałaś już o szpitalu i
chcesz tam wylądować ponownie? – brunet nie dawał za wygraną.
- Okej – przewróciłam oczami,
wsuwając rękę w uchwyt towarzysza.
Mroźne powietrze skrupulatnie
pozbawiało mnie złudzeń o jakiejkolwiek opcji poradzenia sobie bez pary
rękawiczek. Z całej siły zaciskałam koniec rękawa, chowając w nim dłoń. W
pewien sposób słuchanie Aleksandara i skupianie na nim mojej uwagi, odwracało
moje myślenie od poczucia dyskomfortu.
- Mely, może zrobimy sobie
zdjęcie? – zaproponował nagle.
- Ale… tutaj? – zdziwiłam się.
- Tak, teraz. Dobre foto, nie
jest złe – uśmiechał się szeroko, wyciągając telefon.
- Gdzie mam stanąć?
- Najlepiej jak najbliżej mnie -
odparł Serb i włączył aparat.
Niepewnie spoglądając na niego,
zrobiłam trzy kroki w przód. Wyciągnął zachęcająco ramię, które potem
wylądowało na mojej ręce, przyciskając mnie do siatkarza.
- Musimy się zmieścić w kadrze –
mrugnął. - Moje długie ręce się na coś przydają.
Pozwoliłam mu wsiąknąć w
wybieranie najlepszego ujęcie, obrabianie go i prezentowanie efektów.
- Idealne do wrzucenia –
podsumował.
- Przepraszam, niby gdzie? –
drgnęłam przestraszona.
- Na moje konto. Masz coś
przeciwko?
Mierzył mnie zdumionym
spojrzeniem, a ja na chwilę zagapiłam się w jego czekoladowe oczy. Naprawdę,
kilka ostatnich dni w relacjach z atakującym przyniosło idyllę. Nigdy nie
zastanawiałam się nad tym, że ktoś może zobaczyć nas razem podczas spacerów.
Wbrew pozorom Aleks miał już mnóstwo fanek i wielbicielek nie tylko jego gry.
Aktywnie udzielał się na portalach społecznościowych, utrzymując stały kontakt
z fanami. A teraz chciał tam umieścić zdjęcie ze mną?
- Nie chcę ci robić problemów ze
wścibskimi ludźmi. Poza tym nie jestem dziś reprezentacyjna – próbowałam się
wykręcić.
- Mely, spójrz na mnie. – Chłopak
dotknął mojego policzka, na którym poczułam przyjemne mrowienie. – Chciałbym się
wszystkim pochwalić, że mam kogoś takiego jak ty.
Zostałam zahipnotyzowana. Jego
głosem, jego wzrokiem, jego zapachem. Dał mi odczuć, że jestem dla niego ważna.
Uwierzyłam w to przesłanie. W tamtej chwili uwierzyłabym we wszystko z ust
siatkarza. Nieznacznie uśmiechnęłam się, kiwając jednocześnie głową i wpatrując
się w jego poważną twarz. Dobrze, że nie tuczył swoją słodkością.
- Może też założysz konto? Będę
mógł cię oznaczyć, trochę ci pozaświecać tablicę, hmm? – proponował.
- Już mam i do tej pory cieszyłam
się małą aktywnością – odparłam żartobliwie.
- Wyczuwam nowych obserwatorów –
tylko się zaśmiał. – Proszę się tu znaleźć – wyciągnął do mnie telefon.
Gdy oddawałam mu sprzęt, nasze
dłonie nieznacznie się zetknęły. Mój dotyk musiał być lodowaty. Wnioskowałam to
po zaskoczonej minie atakującego.
- Jakbyś pracowała w kostnicy –
wzdrygnął się. – Dawaj ją tu, szybko!
- Ale co? – spytałam, zaskoczona
jego gestykulacją.
- Rękę, Mel, rękę.
Najzwyczajniej w świecie złapał
mnie za wspomnianą część ciała i wzmocnił uścisk, splatając nasze palce.
Oniemiała przyglądałam się poczynaniom bruneta, który po chwili ruszył do
przodu, ciągnąc mnie za sobą.
- Ty chcesz tak iść?
- Wolisz stracić palce? – spytał retorycznie.
– Wstydzisz się, hmm? – Podejrzliwy uśmieszek na twarzy Atanasijevica
kompletnie mnie rozbroił.
- Chyba powinno być na odwrót.
- I tak cię nie puszczę – dodał niczym
nie zrażony.
- Jeśli nas tak zobaczą, to
uznają, że masz dziewczynę – tłumaczyłam mu konsekwencje.
- Dobry mam gust, prawda? –
mruknął, pochyliwszy się wcześniej do mojego ucha.
- Przeginasz, Satan.
- Jak uroczo – skradł całus z
mojego policzka.
Naprawdę bagatelizował wszystkie
moje obawy, nie przejmując się skutkami zdjęcia i spaceru za rękę. Akurat to
doświadczenie bardzo mi się spodobało, mówiąc szczerze. Po zmarzniętej dłoni
nie było śladu, odkąd to on ją ogrzewał.
- Dziękuję – mruknęłam w końcu.
- Staram się odwdzięczyć za
zajmowanie się mną – błysnął zębami w serdecznym uśmiechu.
- Nie robię nic takiego –
odparłam.
- Wystarczy, że jesteś, Mely.
Teraz i w ogóle. – Lekko uścisnął moją dłoń, a ja faktycznie się wzruszyłam.
- Teraz to sobie nie wyobrażam
tego, żebyś miał nagle zniknąć.
- Nie musisz. Moje towarzystwo
masz jak w banku – odpowiedział Serb.
Był wyższy, silniejszy, pewnie i
mądrzejszy ode mnie, ale właśnie taki potrafił mnie oczarować. Docierał do bardzo
skrytych części mojej osoby, zupełnie naturalnie. Uważnie słuchałam
wszystkiego, co do mnie mówił, bo w ten sposób także lepiej go poznawałam. W
towarzystwie Aleksandara zdarzały się nieprawdopodobne historie i czasem nie
poznawałam siebie samej i nie poznawałam swoich myśli.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Wiem, wiem. Jest pięknie :D
Sama klikam co chwilę "Podgląd", żeby podziwiać nowy szablon.
Sama klikam co chwilę "Podgląd", żeby podziwiać nowy szablon.
Oczywiście znowu zaciągam dług wdzięczności u Lady Spark :* Kochana, obie szalejemy na jego punkcie xD
A teraz coś, co Lady Spark lubi najbardziej. Zapraszam na nowość!
THE TRAILS WE PLACE
THE TRAILS WE PLACE
Skoro pojawił się nowy szablon, to nie mogę skończyć zbyt szybko ^^
Trzymajcie się!
P.S. Chciałabym wam polecić pewien blog, który już dawno powinnam wam pokazać. Nie moje, bo ja jeszcze nie umiem tak pisać o uczuciach ;) http://naszasamotnosc.blogspot.com/