niedziela, 12 maja 2013

- one -


Trzask drzwi wejściowych. Dzień dobry, to ja, wasza ukochana Melania wróciła do domu. Mogłam gadać sama do siebie, bowiem wewnątrz cisza rozbijała się o ściany. Jedno zerknięcie do salonu i wszystko jasne. Mama spała na kanapie przed telewizorem. Dzięki ci Panie za cud techniki czasowego wyłączania. Jeśli chodzi o moją rodzicielkę, wynalazek bardzo zbawienny. Zwłaszcza dla naszego portfela, gdyż rachunek za prąd opiewał na niższą sumę.
Nie miałam sumienia jej budzić, dość się napracowała. Weszłam do kuchni. Prosta konkluzja: nie ma ojca=nie ma obiadu. Pan domu przebywał na jednym ze swoich licznych wyjazdów zleceniowych, więc któżby tam jadł. Ano ja, najmłodsza mieszkanka tego domu. Moje kiszki odgrywały dokuczliwą melodię praktycznie od rana. Tylko w najśmielszych snach mogłam pomarzyć o obiedzie, gotowym, czekającym na mnie i parującym. Wprawiłam w ruch czajnik z wodą i paczkę chińskiej zupki. Na razie to musiało mi wystarczyć, gdyż nie miałam siły na nic ambitniejszego. Obiecałam sobie za to przyzwoitą kolację. O ile zdążę zgłodnieć.
Siedziałam u siebie pochłonięta materiałami na temat fizyki. Witajcie powtórki przygotowujące mnie do matury. Próbowałam cokolwiek zrozumieć z tego, czego będą ode mnie w niedalekiej przyszłości wymagać.
- Jesteś już? – zwabiona Bachem rozbrzmiewającym w moim pokoju mama, zerknęła do środka.
- Tak, od jakiejś godziny.
- Jadłaś?
- Coś przekąsiłam, spoko – odpowiedziałam, nie chcąc jej fatygować.
- Zamawiamy coś? – pomachała entuzjastycznie ulotką.
- Wybierz coś dobrego. Ten jeden raz zadecyduj za mnie – uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Zawołam cię.
Zamawiamy. Coraz częściej słyszana kwestia w domu. To niepojęte, że jeszcze nie mamy w „Neptunie” karty stałego klienta. Na razie po prostu rozpoznają nas po adresie.  Wcale nie mam pretensji do matki. Tylko… Czuję się nieważna. Westchnęłam tylko i przełączyłam na kolejny utwór z mojej składanki klasyków. Tylko to tak szybko działa na moje nerwy. Nie chcę nikogo przypadkiem zwyzywać, więc zawsze posiłkuję się metodą odstresowującą. Skoro już przetrawiłam formułki na swoje słowa, oddałam się muzyce całkowicie. Każdy dźwięk przybliżał mnie do równowagi psychicznej. Ten wydobywający się z mojej komórki niekoniecznie.
- Tak?
- Cześć, Słoneczko.
Radosny głos taty stonował moje bojowe nastawienie. Nic mi nie zrobił, więc nie miał powodu, żeby obrywać.
- O, hej. Jak tam? Gdzie ty w ogóle jesteś?
- W Łodzi. Nie uwierzysz, ale dostałem coś z branży siatkarskiej – odparł podekscytowany.
Tak jak oczekiwał, moja reakcja była natychmiastowa.
- Co dokładnie?
- Zbliża się sezon i władze wojewódzkie chcą przeprowadzić inspekcję wszystkich większych hal w łódzkim. Wybrali mnie. Podobno ktoś mnie im polecił. Nie wiem kto, ale jestem niezmiernie wdzięczny.
- Wspaniale. Pamiętaj, gdybyś spotkał… - zaczęłam.
- … jakiegoś siatkarza, to wezmę autograf dla ukochanej córki – wyrecytował.
- Uwielbiam cię. Uważaj na siebie tam na wysokościach. Nie chcę się zeskrobywać z któregoś parkietu.
- Jakaś ty przemiła. Może zorientować się za karnetami na przyszły sezon? – spytał.
- Nie wiem, czy już są. Zresztą ciebie i tak wiecznie nie będzie – mruknęłam.
- Tak się składa, że będę mógł chadzać z tobą na mecze.
- Serio? – spytałam zaskoczona.
- Tak. Jeśli teraz dobrze się sprawię, to polecą mnie gdzieś na stałe blisko was – usłyszałam radość w jego głosie.
- To cudownie. Tyle dobrych wiadomości.
- Jutro mam spotkanie z szychami siatkarskimi. Ma być ktoś ze Skry – poinformował mnie.
- No tak, w końcu jedna z ważniejszych hal sportowych w województwie. Potem mi opowiesz, jak było.
- Oczywiście. A jak twoje prawo jazdy?
- Eee… No… Jeżdżę na razie z instruktorem, może będę miała egzamin za tydzień – niemrawo odpowiedziałam na to pytanie. Drażliwy temat.
- To na pierwszy mecz w Bełchatowie prowadzisz ty – wykrzyknął.
- Jeśli to przeżyjesz. Teraz mamy kadrę na głowie i Mistrzostwa Europy. Podziały klubowe dawno poszły w odstawkę.
- Polska Biało-Czerwoni! – zanucił, a ja się roześmiałam.
Miałam dzisiaj powodzenie. Ledwo skończyłam rozmawiać, a rozległ się dzwonek do drzwi.
- Mela, do ciebie!
- Niech przyjdzie na górę – odkrzyknęłam, przewidując kto to.
Szybkie tupanie na schodach i po korytarzu. Kilka sekund potem do mojego pokoju wtargnęła Aśka.
- Boże, Mel, nie uwierzysz – wysapała zziajana.
- Co się stało? Wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła albo Kurka  – zaśmiałam się.
- Właśnie nie! Nie jego! Kogoś innego – dopadła do mojego laptopa.
- To kogo? – spytałam zaciekawiona.
- Jego! Pierwszy raz ktoś zadziałał na mnie tak jak B.K. Czuję się jakbym kibicowsko go zdradzała – mruknęła, pokazując mi jakieś zdjęcie na monitorze.
Poprawiłam okulary na nosie i zerknęłam. Uśmiechnęłam się tylko szeroko.
- Ty wiesz, że to jest nowy nabytek Skry? – spytałam przyjaciółki.
- Nie pitol!
- Serio. Zmiennik Szampona – odparłam spokojnie.
- Czyli nie bez powodu jego zdjęcia trafiły na polskie strony?
- Przecież na pewno coś o nim napisali, nie czytałaś? – spojrzałam na nią zdumiona.
- Oj, ja tam tylko zdjęcia oglądam – mruknęła. – To bankowo jedziemy na mecz i ustawiam się w kolejce po autograf. Czyż on nie jest słodziutki?
- Tak, tak – przytaknęłam rozbawiona zachowaniem brunetki.
- Ty, trochę podobny do Mikołaja – palnęła nagle.
Wtedy spojrzałam na zdjęcie Serba, a potem przymknęłam oczy. Może rzeczywiście trochę przypominał Kamickiego. Bynajmniej rysy twarzy mieli zupełnie inne, aby te włosy… Nie byłam zadowolona, że Asia przywołuje znowu jego postać. Tym bardziej, że to ona kazała mi o nim zapomnieć. Od września będę musiała znów go regularnie oglądać, bo z moim szczęściem to pewnie codziennie na niego wpadnę.
- Możesz mi dać w wakacje spokój? – mruknęłam.
- Oj, przepraszam kochana. Nie chciałam, naprawdę – przytuliła mnie.
- Spoko, ostatni rok.
- A może jakoś się uda i pójdziesz z nim na studniówkę?
- Tu się puknij – pokazałam jej czoło. – Jakoś tego nie widzę.
- Przecież niczego ci nie brakuje – oznajmiła zdziwiona.
- Tak, a pewnych rzeczy mam nawet za dużo…
- Kopnij się!
No i tyle było rozmowy z moją przyjaciółką.


^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Długo musieliście czekać na pierwszy odcinek, długo. Bohaterowie i zerówka pojawili się w zeszłym roku. Wtedy też pisałam pierwsze odcinki tej historii. Potem jakoś stanęło, ale jestem i postaram się doprowadzić to do końca ;)
Mam nadzieję, iż mimo Aleks prawdopodobnie opuści Skrę, to będziecie chciały o nim czytać :)
Dziękuję tym, które wytrzymują moje wahania czasowe z tym wszystkim. Wkładam tu część siebie, więc powinno wyjść dobrze.
Psss! Radziłabym wejść w zakładkę "Powiadomienia".

Pozdrawiam :)

4 komentarze:

  1. Przyznam, że ciekawie się zaczyna:) Akurat Aleks robi na mnie dobre wrażenie;p czekam na rozwój sytuacji:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Połączenie Aleksa z Kurkiem jest dobrym połączeniem. A jeszcze lepszym połączenie Mel z Aśką :) Mam słabość do przyjaciółek w opowiadaniach. Zazdroszczę Melanii takiego taty który aż tak interesuje się siatkówką, mój to tylko w piłce nożnej siedzi, a brat w ręcznej i nie ma z kim normalnie o siatce pogadać. Przeczytałam też prolog i żal mi się zrobiło że decyzja Aleksa o wyjeździe do Polski nie jest akceptowana przez jego ojca, akurat u niego powinien mieć wsparci. Dobrze że przynajmniej mamę ma po swojej stronie

    OdpowiedzUsuń
  3. Aleks Aleks Aleks!!! :D i like it.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, ze będziemy czytać! :D Aleks - hmmm to to co Tea bardzo. bardzo lubi! I już Tea będzie czekać na porcję nowiuchnych odcinków :*

    OdpowiedzUsuń