Dziewczyna niepewnie nacisnęła
klamkę u drzwi do własnego domu. Zdała sobie sprawę, że nie będzie już miała
Serba tylko dla siebie. Obejrzała się za plecy, gdzie Aleksandar zmierzał z
walizką w jej stronę, a ojciec parkował w garażu.
- Coś cicho... - zauważył
chłopak, przepuszczając Mely w wejściu. Zaraz jednak musiał odwołać swoje
słowa, gdyż z pomieszczenia obok, najpewniej kuchni, sądząc po ubiorze,
wybiegła kobieta w średnim wieku.
- Nareszcie jesteście! Co tak
długo? - mówiła głośno i szybko, wycierając ręce w ścierkę. Niestety, nie
zrozumiał ani słowa, gdyż posługiwała się polskim językiem. - No, no,
faktycznie spory z ciebie chłopak. Ale za to jaki przystojny! Nie mówiłaś,
Melanio, że to taki uroczy młodzieniec.
Atan bezradnie wpatrywał się w
szatynkę, szukając pomocy.
- Mamo, on cię nie rozumie -
wyjaśniła, choć miała nadzieję, że kobieta mu wszystkiego nie przetłumaczy.
- Och - zawahała się i lekko
zaczerwieniła. - Ale ja nie umiem po jemu... Powiedz mu, kochanie, że bardzo
się cieszę, że spędzi z nami te święta - obserwowała, jak wargi córki się
poruszają, a na twarzy siatkarza stopniowo pojawia się uśmiech. - I mam
nadzieję, że choć trochę poczuje się jak w domu.
- To ja dziękuję za gościnę -
odpowiedział po angielsku, licząc na porozumienie w tym języku.
- Mely, może pokaż panu pokój, a
ja przygotuję coś do picia, pewnie zmarzliście - powiedziała do dziewczyny, nie
przestając się uśmiechać. Siatkarz zaczął się zastanawiać, czy kobieta potrafi
przybrać inny wyraz twarzy.
- Chodź - poprowadziła go na
schody. - Spodobałeś się jej - dodała, gdy znaleźli się na piętrze.
- To dobrze? - odpowiedział
pytaniem, wpychając walizkę do pokoju, do którego drzwi otworzyła. - Wydaje się
być całkiem sympatyczną kobietą, choć bardzo szybko mówi i chyba nie bardzo zna
się na angielskim.
- Daj jej się wykazać. Będzie
chciała z ciebie wyciągnąć mnóstwo informacji i nie zadowoli się tłumaczem -
odpowiedziała Polka.
- Zaczynam się bać - odparł
poważnie, jednak kącik jego warg drgnął. - Chodźmy zatem, nie każmy jej czekać.
- Wiedziałam, wolisz ją ode mnie
- westchnęła teatralnie.
- Oj, kochana - położył rękę na
jej talii, a drugą musnął brodę, zmuszając tym samym dziewczynę, by na niego
spojrzała. Uśmiechnął się, widząc jak jej policzki ponownie lekko się
czerwienią i na myśl, że to za jego sprawą. - Nikt nigdy nie będzie ważniejszy
od ciebie.
- Aleks... Nie wymagam tego,
żartowałam - rzuciła lekko zmieszana. Nie spodziewała się takiego wyznania.
Wbrew jej podejrzeniom, chłopak coraz śmielej mówił o uczuciach.
- Może ja nie - mruknął pod
nosem, robiąc krok w tył. Schował ręce w kieszeniach i ponownie przepuścił Mel
w drzwiach.
- Porozmawiamy jeszcze o tym -
zastrzegła, kompletnie gubiąc się w sytuacji. Do czego zmierzał?
- Nie pozwólmy twojej mamie
dłużej czekać - powiedział tylko ponownie, schodząc za nią po schodach.
<><><>
Z kuchni dobiegały wesołe głosy
krzątaniny. Ledwo pojawili się w progu, a mama Melanii pociągnęła bruneta na
drewnianą ławę i postawiła przed nim kubek z parującą herbatą. Na stole leżał
już półmisek z lukrowanymi pierniczkami i kruchymi ciasteczkami. Kolejna partia
właśnie wylądowała w piekarniku.
- Jedz, jedz. Jutro Mely
przejmuje kuchnię - kobieta uwijała się wokół stołu.
- Nie wiem, co na to trener,
muszę pilnować diety - mówił powoli z nadzieją, że kobieta zrozumie choć kilka
słów. Potem spojrzał z zainteresowaniem na przyjaciółkę. - Będziesz gotować?
Mogę jakoś pomóc?
- Nie przytyjesz od razu -
mrugnęła do niego pani Ziemborowska.
- Tak. Pierogi, uszka i jakieś
ciasto. Jeśli masz ochotę, to proszę bardzo - odpowiedziała dziewczyna.
- Ale.. co to są pierogi? - mina
Aleksa była bezcenna.
- Zobaczysz - rozbawiona Polka
poklepała go po ramieniu. - Będziesz lepić.
- Lepić... - brunet zmarszczył
brwi, nadal nie bardzo rozumiejąc, co Melania ma na myśli. - Hm. Okay. Zawsze
to jakieś doświadczenie.
- Poćwiczysz palce, dobrze ci to
zrobi - szturchnęła go.
- Pochwalę się trenerowi, że nie
zaprzestałem treningów nawet w święta - zaśmiał się, upijając łyk z kubka.
Herbata była przyjemnie słodka, zakrapiana
cytryną i z dodatkiem miodu. Aleks nie potrafił nazwać ostatniego składnika,
który sprawiał, że płyn miał nieco ostry smak. Dopiero mama Mel poinformowała
go, iż jest to imbir.
- Bardzo ładne mieszkanie, proszę
pani - zwrócił się do kobiety. - W dodatku czuć zbliżające się święta i tę
rodzinną atmosferę.
- Dziękuję, złociutki. Coś
planujecie na wieczór? Meluś, zadbaj, żeby nasz gość się nie nudził.
<><><>
Zmywała po kolacji, która
upłynęła w niezwykle radosnej atmosferze. Najbardziej cieszyła się z dobrego
kontaktu Serba z jej ojcem. Chyba naprawdę przypadli sobie do gustu, nie
wspominając o wspólnej fiksacji na tematy sportowe. Melania nie przeszkadzała
im w dyskusji, tylko spoglądała na obu panów z szerokim uśmiechem na ustach.
Tylko jednym uchem się przysłuchiwała,
bo myślami odpłynęła zupełnie gdzie indziej. Patrząc na siatkarza przy stole w
jej jadalni, zaczęła wspominać wszystkie chwile od momentu ich poznania. Nie
było tego wiele, ale każdy powodował uczucie ciepła na sercu. Dziewczyna
odkryła, że wymazała już przykre wspomnienia z restauracji przed pierwszym
planowanym spotkaniem. Jak to dobrze, że zamiast szukania pocieszenia u innych
dziewczyn, Aleksandar siedział teraz naprzeciwko niej. Gdyby znalazł sobie
ukochaną, z pewnością do niej pognałby w świąteczny czas.
W głębi serca zakiełkowała
nadzieja na pewną zmianę w ich relacjach. W końcu nie mogło być tak samo, po
pamiętnym pożegnaniu. Chyba żadne z nich nie przewidziało, że to nie będzie
pożegnanie i zamiast powracać w myślach do wspomnień o pierwszym pocałunku,
przyjdzie im spędzić kilka dni razem. Pomyślała, że dostała więcej niż to, o
czym ośmielała się marzyć.
- Co z tymi atrakcjami na
wieczór? - zagadnął brunet, wchodząc do kuchni.
- Cóż, nie wiem, jaka rozrywka
jest godna serbskiego księcia - rzuciła żartobliwie podniosłym tonem.
- Tylko towarzystwo księżniczki -
mruknął i rozsiadł się wygodnie na krześle.
Czuła na sobie jego intensywny
wzrok. Dałaby głowę, że na jego twarzy gościł szeroki przebiegły uśmiech.
Atanasijević czekał na jakąkolwiek reakcje jej ciała. Czerpał niebywałą
przyjemność z oddziaływania na szatynkę, widząc jej spontaniczne odruchy.
Odkrył to niedawno i często korzystał, by wyprowadzić ją z równowagi. Chciał,
by straciła całe opanowanie i poddała się temu, co czuła. W wyobraźni widział
ją, rzucającą się na niego, muskającą dłońmi jego twarz i szepczącą najczulsze
słowa. Tak blisko tego byli na parkingu pod salą.
Jego wizje przerwał stukot
sztućców na kuchennej podłodze. Melania pochyliła się, by je pozbierać, a on
zrobił to w tym samym momencie. Atakujący zerknął na jej rozdygotane dłonie.
Chwycił je w swoje i spojrzał w oczy dziewczyny.
- Nie masz czym się przejmować,
kiedy jestem obok ciebie - gładził delikatnie jej palce. Niepewnie podniosła
wzrok. - Jesteś przerażona. Czemu?
- Kiedy patrzysz…
- Tak?
- Czuję się dziwnie - mruknęła.
- Ja też. Też czuję, że kanapa to
zły pomysł - przygryzł prowokacyjnie wargę.
- A niech cię, Satan - prychnęła,
powracając do pionu.
- To co będziemy robić? - podążył
za nią jak cień do salonu. - Może jakieś romantyczne filmy? - strzelił brwiami.
- Słuchaj no, mądralo - obróciła
się i wbiła palec w jego klatkę piersiową. - Nie pozwolę ci się nade mną
znęcać. Oglądniemy kilka dobrych horrorów.
- Będziesz się do mnie przytulać?
- spytał z nadzieją.
- Chyba ty!
Ramię w
ramię zasiedli w pokoju gościnnym, który na ten czas stał się lokum Serba.
Znajdował się tu również dość duży telewizor. Szatynka przyniosła wcześniej
miski z popcornem i chipsami, a chwilę później zajrzała do nich jej mama z
kartonem soku i szklankami. Życzyła im miłego wieczoru i kazała nie iść zbyt
późno spać.
<><><>
By uniknąć zamieszania w
wigilijny wieczór, zaczynała gotowanie dzień wcześniej. Najlepiej się pracuje z
rana, więc wstała wcześnie i zeszła do kuchni, Przypomniała sobie w
międzyczasie o Serbie chętnym do pomocy. W rzuciła na patelnię kilka jajek,
nastawiła wodę. Po chwili szła na górę z kubkiem kawy i kopcem jajecznicy na
talerzu. Chłopaka zastała jeszcze śpiącego ze śmiesznie sterczącymi lokami.
Postawiła jedzenie na stole i przysiadła na skraju łóżka. Nigdy by nie
pomyślała, że znajdą się w takiej sytuacji. Bała się tej więzi, która
przybierała na sile, a jednocześnie ona sama chciała być z nim blisko.
Pochyliła się nad atakującym i pocałowała go delikatnie w policzek.
- Mamoo... - mruknął niewyraźnie,
zabawnie marszcząc nos. Następnie wymamrotał kilka słów w swoim ojczystym
języku i przewrócił się na drugi bok, odsłaniając umięśnione plecy. Z
zagryzioną wargą wpatrywała się w niego. Miała wielką ochotę go dotknąć. Dlaczego
wyobrażała go sobie bez koszulki?
- To nie mama - odparła.
- Meeely..? - ziewnął szeroko i
przeciągając się, spowodował tym samym kolejny rumieniec na policzkach
nastolatki. - Która godzina? O, i co tak ładnie pachnie?
- Zrobiłam ci śniadanie - podała
mu zestaw. - Rekompensata za pobudkę.
- Jesteś aniołem - uśmiechnął się
do niej ciepło i zabrał się do jedzenia. - Jakie plany na dzisiaj?
- Spróbujemy zrobić z ciebie
kucharza.
- Boję się, że dużo z tego nie
wyjdzie, ale postaram się - obiecał, pakując do ust kolejną porcję jajecznicy.
- Nie przejmuj się. Mam wrażenie,
że mama pozwoliłaby ci na wszystko i twoje pierogi będą jej bardziej smakować
niż moje - udawała zazdrosną.
- No coś ty. Dlaczego tak
uważasz? - spojrzał na nią zaskoczony. - Przecież jestem tylko zwykłym
chłopakiem, dlaczego miałaby traktować mnie specjalnie?
- Zwykłym? Przystojny, zabawny,
wysoki, w dodatku dobrze zarabiający siatkarz. Jesteś chodzącym ideałem dla
każdej matki - zabrała od niego talerz z zamiarem zejścia na dół.
- Tylu komplementów nie
usłyszałem nawet od swojej matki - zaśmiał się znowu.
Zrobiło mu się jakoś ciepło na
sercu, słysząc słowa dziewczyny. Wstał więc z łóżka i objął ją, splatając swoje
wielkie dłonie na jej brzuchu. Mely zesztywniała, czekając na rozwój wydarzeń.
Mało nie upuściła naczyń, kiedy poczuła ciepły oddech i wargi siatkarza na
swoim policzku.
- Jesteś kochana. Czasem trudno
znaleźć mi odpowiednie przymiotniki, żeby to opisać.
- Ja... Też nie wiem co
powiedzieć - lekko przekrzywiła głowę, by na niego spojrzeć. Miała jego oczy na
wprost swoich.
- Może nie musisz nic mówić? -
wyszeptał, pochylając się nad nią. Mel wstrzymała oddech, odruchowo przymykając
oczy. Jednak, kiedy w końcu poczuła muśnięcie warg bruneta, odsunęła się
gwałtownie.
- Muszę wracać do pracy, jest
jeszcze tyle do zrobienia! Nie musisz się śpieszyć. Będę w kuchni - i tyle ją
widział.
<><><><><><><><><><><><><><><><><>
Run baby, run - pomyślała sobie Mel :D Ale no powiedzcie, jest już z nią lepiej niż na początku, co? :D
Przepraszam, że was tak długo zostawiłam bez niczego. Lenistwo ze mnie wychodzi.
Ach ten Aleks :D