poniedziałek, 15 lutego 2016

- twenty nine -

Sprawy dekoracyjne zawsze należy powierzać kobietom, naprawdę. Jeśli chce się mieć dom i choinkę w dobrym stanie, lepiej nie angażować w to facetów. Melania co roku świetnie się bawiła przy ustrajaniu świątecznego drzewka. Nawet teraz, z dokuczającym jej siatkarzem.
- A teraz, mądralo, załóż gwiazdę na czubek, bo tylko ty jesteś wysoki jak drabina – rozkazała.
- Hej! - zawołał, udając obrażonego. - Wiesz, skoro mam być drabiną, ktoś musi się po niej wspiąć! - zaśmiał się i chwycił Mel na ręce. Zaskoczona dziewczyna pisnęła i chwyciła się go kurczowo za szyję. - Czubek jest tam.
- Chyba raczej tu - wskazała palcem na jego głowę. - Puść mnie, bo sobie krzywdę zrobisz.
- Powiedzmy, że będzie to mój trening siłowy w ramach świąt - stwierdził, podnosząc ją wyżej, by z łatwością mogła zawiesić ozdobę. - U mnie jesteś bezpieczna.
- Co nie znaczy, że i tak mam lęk wysokości - jęknęła. Szybkim ruchem umiejscowiła gwiazdę na szczycie choinki i mocno złapała obiema rękami bruneta. - Poproszę na dół.
- Ale mnie się tak podoba - stwierdził, jednak widząc wzrok dziewczyny, wolno zsunął ją w dół. Nie zdjął jednak dłoni z jej talii, nawet, kiedy już pewnie stała na ziemi. - Jakaś nagroda za bezpieczną podróż?
- Dziękuję, moja windo - poklepała go dłonią po policzku i poszła do jadalni.
- Ale jesteś - mruknął niepocieszony i poszedł za nią. - To co teraz?
- Teraz trzeba nakryć do stołu. Możesz sobie to darować - pocieszyła go.
- Najpierw powieście jemiołę! - Mama rzuciła w nią ozdobnym kłębkiem.
- Znowu to samo - jęknęła Melania, patrząc to na żyrandol, to na stół. Nie lubiła się na niego wdrapywać, bo miała wrażenie, że się pod nią załamie. Chociaż, skoro wytrzymywał ogrom świątecznych dań, to musiał być solidny.
- Co to jest? - zainteresował się Aleksandar, podchodząc bliżej Mely. Ta spojrzała na niego z taką miną, że aż się odsunął. - Co trzeba z tym zrobić?
- O jemiole słyszałeś? Na pewno widziałeś w jakimś filmie - zaczęła tłumaczyć.
- To te gałązki pod którymi trzeba się pocałować? - wyszczerzył się siatkarz.
- Nie jesteś taki głupi, na jakiego wyglądasz - mruknęła pod nosem. Stanięcie na krześle nic nie dało. Była skazana na stół.
- Mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz? - założył ręce na piersi, wpatrując się w nią z rozbawieniem. Wiedział, że w końcu będzie musiała poprosić go o pomoc.
- Wieszam ją pod sufitem - odparła dziarsko. - Kto wymyślił takie wysokie pomieszczenia?
- Wiesz, że ja... - zaczął, jednak ona przerwała mu gwałtownie.
- Nie ma mowy, nie wejdę na ciebie znowu! - zawołała, prawie tracąc równowagę. Aleks chwycił ją za ramię.
- W takim razie ja ją powieszę. Tylko powiedz mi, gdzie dokładnie.
- Głupie pytanie, na środku. - Wskazała ręką miejsce i przekazała mu jemiołę.
- Kolejny pierwszy raz - uśmiechnął się, zawiązując sznureczek na kokardkę. Listki obwiązane czerwoną wstążką ładnie wkomponowały się w starą, brązową lampę. Aleks opuścił ręce i zerknął na Mely, która zadowolona stała obok.
- Nie sądzisz, że powinniśmy coś zrobić? - łobuzerski błysk czaił się w oku Atanasijevica.
- Zupełnie nie wiem, co masz na myśli - wzruszyła ramionami, i już chciała się odsunąć, kiedy usłyszała głos z korytarza.
- Melka, matura w tym roku! Jak się nie pocałujecie, to ściągniecie na siebie pecha! - lamentowała babcia. - Już mnie nie ma, a ty, Aleks, całuj ją!
- Ale babciu! - zawołała Mely, jednak siatkarz, odwrócił ją w swoją stronę i objął jedną ręką, a palcami drugiej podniósł jej brodę do góry.
- Chcesz nie zdać? - wyszeptał, patrząc prosto w jej oczy.
- Proszę cię, przecież to nie zależy od takich zabobonów - prychnęła. - Nie mów mi, że w to wierzysz.
- Może lepiej nie zapeszać? Poza tym, nawet jeśli, co ci szkodzi?
- W kuchni jest mama, tata ogląda telewizję... - Przygryzła wargę. To była kusząca propozycja, ale bała się. Wtedy na parkingu wszystko wyszło spontanicznie.
- Sądzę, że babcia jest po naszej stronie. - Uśmiechnął się, obejmując dłonią jej policzek. Pochylił się nieznacznie, czekając na jej reakcję, a kiedy nie dostrzegł sprzeciwu, delikatnie musnął jej wargi.
Tym razem nie uciekła. Ba, sama przylgnęła do niego mocniej, zarzucając ręce na szyję Atana. Wspięła się na palce, by być jak najbliżej niego. On szczelnie otaczał ją swoimi ramionami i całował coraz zachłanniej. Mruknął zadowolony, kiedy delikatnie przygryzła jego wargę. Powoli sunął dłońmi po jej plecach, aż zatrzymał je na jej biodrach i ruszył w drogę powrotną, nieznacznie muskając palcami skórę pod koszulką Mel. Drgnęła lekko, lecz nie przerwała pocałunku. Świat dookoła nich zdawał się nie istnieć. Ona za to wplątała palce w jego miękkie loki. O mało nie pisnęła, gdy siatkarz lekko ją podniósł, by ich twarze znalazły się na tej samej wysokości. Do ich poczynań wkradała się coraz większa namiętność. Zaczerpnęła powietrza, przy okazji patrząc w jego oczy.
- Chyba już załatwiłam sprawę egzaminów - mruknęła.
- To teraz moje wygrane mecze - odparł szybko chłopak i powrócił do przerwanych czułości.
Mely zsunęła dłonie na kark atakującego, rozmasowując lekko jego mięśnie. Nie zastanawiając się długo, oplotła nogi wokół jego bioder. Aleksandar podszedł z nią do ściany tak, by Ziemborowska mogła się o nią oprzeć. Kompletnie ich poniosło, ale nigdy nie czuli się swobodniej i bardziej szczęśliwi.
- Gołąbeczki moje, mam nadzieję, że dochowaliście tradycji, bo, potrzebuję cię w kuchni, Mely - krzyknęła kobieta. Dziewczyna zeskoczyła gwałtownie na ziemię.
- O rany - jęknęła dziewczyna, na co Aleks zaśmiał się i jeszcze raz delikatnie musnął jej usta. - Dobrze, że tu nie weszła.
- Zapewniam cię, że wcale nie byłaby zgorszona - puścił do niej oko, po czym otworzył drzwi i przepuścił ją przodem.
- Dziecko, jak ty wyglądasz? Jakbyś znalazła się w lesie z inwazją jemioły - szturchnęła ją kobieta.
- No już - jęknęła, nerwowo przeczesując włosy palcami. Babcia uspokajająco położyła jej dłoń na ramieniu, po czym sama ułożyła niesforne kosmyki.
- Wybacz - wyszczerzył się Aleks, przechodząc obok. Mel posłała mu tylko groźne spojrzenie, jednak uśmiech chłopaka ją rozbroił. Machnęła ręką i weszła do kuchni. Starsza kobieta popatrzyła na chłopaka, który wbiegał po schodach.
- No. Może być.

_ _ _


Ratuj, Asia, ratuj. Dominika mnie maltretuje, czemu nie zaprosiłem jej do siebie na święta :/
Niech pomyślę... Twoi rodzice nie wiedzą, że z nią jesteś?
Czytasz w myślach! Jesteś potworem!
To ty jesteś potworem, oszukujesz biedną dziewczynę.
A to moja wina, że do niej nie dociera inne tłumaczenie? Nie chcę być brutalny...
Czasem w życiu tak trzeba. Inaczej nie dostaniesz wszystkiego, czego chcesz. Ups, zapomniałam. Ty nie wiesz, czego chcesz.
Asia... To nie jest takie proste. Przyznaję, że się zagubiłem, ale długo tego nie pociągnę. Nie dam rady. Dlaczego nie mogłem spotkać cię wcześniej?
Bo nie oglądałeś się na dziewczynki w gimnazjum. Chyba że masz jakieś pedofilskie zapędy. Powinnam wybrać 112?
Czarownica!

                Nie mogła się powstrzymać od uśmiechu pod nosem. Kilka lat temu faktycznie ona była w gimnazjum, a on zdawał maturę. Teraz jakoś ta różnica wieku nie stanowiła przepaści. Miała wiele koleżanek z chłopakami starszymi o kilka lat. Przez chwilę zastanawiała się, czy jej by to przeszkadzało. Jej myśli niebezpiecznie podstawiły Kurka na miejscu jej ewentualnego partnera. Nie od razu je odegnała. Jednak na razie mogła tylko marzyć, bo on nie potrafił sobie poradzić ze swoją niechcianą dziewczyną. Gdyby nie zaprotestowała, pewnie wpakowaliby się w romans za plecami Dominiki. Asia miała do siebie jeszcze tyle szacunku, żeby nie brać się za zajętych facetów.
                Na razie dobrze się bawiła z nim, jako znajomym. Zdobyła jego zaufanie, bo zwierzał jej się ze swoich problemów. Oczywiście, to nie była wymarzona funkcja - wysłuchiwanie tych samych żali co jakiś czas. Coraz bardziej ogarniała ją ochota, żeby walnąć siatkarza w głowę, bo komuś z zewnątrz ciężko byłoby uwierzyć, że dorosły facet i, cóż, światowej klasy siatkarz ma problemy z natrętną byłą bądź obecną dziewczyną. Starała się mu zawsze coś doradzić, jednak wolałaby, gdyby przyjmujący wdrażał te pomysły w życie.
                Joanna poddała się świątecznej atmosferze w jej domu, co przyniosło jej wiele radości. Ostatnie dni w tym roku z wielką chęcią poświęciła rodzinie, gdyż te relacje okazały się o niebo łatwiejsze i mniej skomplikowane niż jej znajomość z Bartkiem. Uśmiechała się do wszystkich, bawiła z młodszymi kuzynami, grała na komputerze z rodzinną młodzieżą. Jednak mimo wszystko sporą radość sprawiły jej życzenia od siatkarza, które otrzymała w wiadomości. Mimochodem zerknęła na pudełko, które wręczył jej przed świętami.
Domyślam się, że u ciebie panuje taki sam kocioł jak u mnie, dlatego wolałem napisać niż zadzwonić, bo albo byś mnie nie usłyszała albo ja dukałbym coś nieskładnie. Doceń, pół godziny układałem sobie wszystko w głowie. Asiu, życzę ci w te Święta wszystkiego, co najwspanialsze. Nie przejmuj się maturą, bo jesteś najmądrzejszą dziewczyną jaką poznałem. Mam nadzieję, że za rok jeszcze będziesz chciała mnie znać, bo ja za nic nie chciałbym stracić z tobą kontaktu. Bądź zdrowa, szczęśliwa, piękna i wspaniała przez cały rok, taka jak teraz! :)

                W duchu dziękował rodzicom za brata, który zjawił się tak niespodziewanie w ich rodzinie. Początkowo uważał to za prawdziwą katastrofę, ale z każdym kolejnym rokiem kochał Kubę coraz bardziej. Teraz nie wyobrażał sobie swojej rodziny bez niego. Mała żywa kulka energii, która rozśmieszała wszystkich i zaskakiwała swoimi pomysłami. Kiedy tylko był na dłużej w domu, spędzał z nim mnóstwo czasu, a i chłopiec garnął się do starszego brata, który w jego oczach urósł wręcz do ideału do naśladowania. Siatkarz zdecydowanie bardziej wolał pomaganie w domu, niż odczytywanie milionowych wiadomości z pretensjami od Dominiki.
- Bartek, podsadzisz mnie do góry choinki? - usłyszał wołanie z salonu, jak tylko wrócił z wyprawy do Joasi.
- Nie sądzisz, że gwiazdę zakłada się na końcu? - Przyjmujący spojrzał sceptycznie na brata.
- Ale ja zakładam na początku i koniec. Kazaliście mi ubrać choinkę, nie powiedzieliście jak - odparł chłopiec z cwanym uśmiechem.
- Jak taka mała przekupka na targu - westchnął szatyn. - Chodź no tu, słoniu. - Podszedł i chwycił go w pasie.
- Jak ja jestem słoń, to ty jesteś wieloryb!
- Wieloryby ważą kilka ton - oburzył się.
- No i? Przecież to twój przedział wagowy - zaśmiał się Jakub.
- O ty! Zaraz cię upuszczę albo posadzę na czubku zamiast tej gwiazdy!
- Mamo! Tato! - zaczął wołać chłopiec, szarpiąc się w uścisku brata. Rodzice nie przybiegli na gwałt, bo już przywykli do sprzeczek rodzeństwa. Wiedzieli, że najlepiej poradzą sobie sami.
- Nikt ci nie pomoże cwaniaku. - Bartek uśmiechnął się szeroko.
- Jak mnie tam wsadzisz, to złamie się choinka i zbijemy wszystkie bombki w pudełkach - analizował Kuba.
- No i?
- Będziesz musiał je odkupić.
- A kto powiedział, że to będzie moja wina? - Spojrzał na młodszego brata zmrużonymi oczyma.
- Ja! Wiem! A może ty chcesz je zbić i pojechać do galerii, bo podobała ci się pani Aniołek! - zawołał z satysfakcją chłopiec. Kurek powstrzymał się przed rozdziawieniem ust. Po raz kolejny doszedł do wniosku, że wyhodował we własnym domu żmiję.
- Skąd taki pomysł panie mądraliński? - Uniósł brew do góry.
- Bo ja poszedłem do Mikołaja, a ty ją podrywałeś - odparł chłopiec, a jak tylko znalazł się na ziemi, uciekł do kuchni.

Bartosz pokręcił głową z uśmiechem. Naprawdę nie chciał, żeby dzieciak z podstawówki okazał się mądrzejszy od niego. Zerknął na nieubraną choinkę z gwiazdą na czubku. Boże Narodzenie zapowiadało się jak zawsze ciekawie. Pozostawało mieć nadzieję, że ta mała papla nie rozpowie wszystkim historii o Aniołku. Poukładał sobie sprawy z Joasią i chyba tylko Dominika stała mu na przeszkodzie, żeby spróbować czegoś nowego z kimś innym. Sięgnął telefon z kieszeni, opadając na fotel. Ocknął się kilkanaście minut później, kiedy jedna z plastykowych bombek turlała się po podłodze. Kuba wyszczerzył się do niego.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 

Witam wszystkich spragnionych świątecznego Aleksa. Ostatnio trafiłam na kilka zdjęć Skry z poprzednich sezonów i zatęskniłam za Loczkiem w naszym kraju... No ale, czasem uda mi się obejrzeć mecz Perugii no i poluję oczywiście na mecze Serbii w okresie reprezentacyjnym.
Czas popchnąć ich do przodu, bo pomysły są, a pisać i publikować nie ma komu :( Popracuję nad tym, a jeśli przeczyta to moja współlokatorka, to ona z pewnością też mnie zagoni do roboty. Pozdrawiam cię serdecznie, Cass!
Do usłyszenia! Dziękuję za wszystkie pozytywne komentarze i moooorze cierpliwości!